Karl bez chwili wahania zaatakował jednego z psów, które usiłowały upuścić Arii nieco krwi. Uderzenie było celne, lecz zbyt słabe, by wyrządzić zwierzakowi jakąś krzywdę. To wystarczyło jednak, by zwierzę cofnęło się o krok.
A potem, zamiast ponownie zaatakować, podwinęło ogon i uciekło.
Ostatni zwierzak również zrezygnował z ataku i pomknął do lasu.
- Co się dzieje... Wilki to jedno, ale zdziczałe psy? - Karl pokręcił głową. Podniósł łuk. - I to w takie ilości? Ciekawe, czy komuś uciekło to całe stado, czy też gromadziły się z różnych wiosek.
- Ale pięknie sobie poradziłyście.
Podszedł do jednego z psów, ostrożnie wyciągnął swoją strzałę i starannie wyczyścił grot. |