Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2016, 22:22   #26
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu

Koszary Olathkyuvrów
Dezerterzy Aleanviirów schodzili się przez następne dwa cykle małymi, kilkuosobowymi grupkami.
Dziewięć zbrojnych drowek było ciekawym nabytkiem. Kobiety nie miały głowy do taktyki ani cienia finezji, ich funkcja w armii Aleanviirów była raczej reprezentacyjna. Dziewczyny od dziecka dobrze karmione i wychowane w reżimie ćwiczeń fizycznych. Ich zaletami była atletyczna, groźna postawa i brutalna fizyczna siła, która przynajmniej w zwarciu rekompensowała braki techniki. Teylanna zacierała ręce.
Wśród mężczyzn było ośmiu weteranów, którzy zapewne posiadali wcześniej własne pododdziały. Jednakże sami nie chwalili się tym, gdyż… no cóż, tych pododdziałów teraz z nimi nie było.
W ocenie Phandela, dwóch czarodziejów posiadało dość zaawansowane umiejętności a i adepci wykazywali pewien potencjał na przyszłość.
Pozostali męscy rekruci byli przynajmniej przeszkoleni w podstawach musztry, walki rapierem lub szablą w lekkim pancerzu.
Trzy byłe studentki, władały już pewną magią kapłańską, choć był to wciąż nowicjat.
No i była oczywiście Arachena, w której Olathkyuvrki natychmiast rozpoznały wysoką kapłankę, kogoś kogo ani Teylanna, ani nawet Aeriel, nie mógł by kontrolować w świetle drowiego prawa.
Aeriel zwołał więc wszystkich swoich poruczników do swojego gabinetu.
- Teylanno, oddaję te kobiety pod twoje dowództwo. Dbaj o nie dobrze, gdyż sprawne z nich wojowniczki. - uśmiechnął się do drowki zawadiacko. - Dirigu, sprawdźcie wraz z Hak’konem pozostałych wojowników. Być może któryś z nich nada się do twojego oddziału. - zmierzył porucznika wzrokiem, który mówił: “Nie zawiedź mnie”. Odwrócił się do Phandela. - Phandelu, pokaż naszym magom ich kwatery. Pokaż też adeptom miejsca, gdzie trenujesz. Liczę, że wykorzystasz wiedzę, jaką ci ostatnio przekazałem, bym nie musiał się za ciebie wstydzić. - zmierzył młodego drowa ostrym spojrzeniem, jakby testując granice jego wytrzymałości na wściekłość. - Gdy tylko skończę audiencję u Opiekunki, spotkamy się na sali treningowej. Zabierz ze sobą adeptów i nowych czarodziei. - spojrzenie, jakie posłał czarodziejowi wróżyło kłopoty. - Odmaszerować. I poproście mi tutaj Arachenę.
Wstał zza biurka i zaczął się przechadzać po pokoju. Gdy tylko weszła kapłanka, skłonił się przed nią i rzekł: - Aracheno, pozwolisz, że przedstawię ciebie i twoje córki Matce Opiekunce osobiście? - skłonił głowę przed kapłanką. Przewidująco posłał gońca do Opiekunki, by przedstawić nową kapłankę osobiście, dostępując zaszczytów i zwiększając tylko swą przewagę nad Lorashem.
Arachena uniosła lekko brew co sygnalizowało pozytywne zaskoczenie.
- Oczywiście, Książę. - powiedziała powoli z aprobatą.
Aeriel skłonił się dwornie i wstał od biurka. Podążył głównymi drogami do komnat, gdzie Opiekunka miała udzielić im audiencji.

Komnata Audiencyjna
Minęło kilka dobrych cyklów od kiedy to Aeriel widział ostatnio swoją matkę. Jej aparycja nie uległa zbytnio poprawie, dalej przypominała bardziej zombie niż atrakcyjną drowkę którą zawsze była. Jednakże po osłabieniu nie było już chyba śladu.
Pierwszy syn, Arachena, oraz jej własne młodociane córki uklękli przed tronem Opiekunki.
- I kogo mi tu przyprowadza mój śliczny Syn. - wycharczała kobieta.
[i]- Matko. - Aeriel skłonił głowę. Jego dłoń powędrowała odruchowo do rękojeści Śpiewu, sprawdzając czy broń jest w zasięgu ręki. - Przedstawiam Ci Arachenę, wysoką kapłankę Pajęczej Królowej. Jest zdecydowana, by przeżyć, Opiekunko. - mówiąc to, Aeriel bardziej skłonił głowę, jeśli było to możliwe. - Wraz z nią przystały do nas jej córki, jeszcze nowicjuszki. - Pierwszy Syn podkreślił słowo “jeszcze”.
Arachena podniosła się z kolan jeszcze przed Aerielem, od wysokich kapłanek nie wymagało się klękania dłużej niż było by to konieczne dla podkreślenia szacunku dla Matrony.
Olorae machnęła ręką:
- Wystarczy chłopcze, nowicjuszki czy też nie, są kobietami. - Opiekunka skupiła uwagę na Arachenie - Pozdrawiam cię i witam w moim domu, córko… - zerknęła na młodsze dziewczyny:
- Młode oczywiście nie mogą powrócić do akademii, ale poczekamy trochę czasu… - zerknęła na stojącego w cieniu Duaglotha - zmienimy to i owo i kto wie, może zaczną z następnym semestrem. - Opiekunka spojrzała w końcu na Aeriela:
- Dobrze się spisałeś synu, odejdź teraz.
Aeriel skłonił głowę. - Matko, jeśli mógłbym coś zasugerować… - wtrącił, znając swoje miejsce.
Olorae spojrzała spod oka na drowa:
- Jeszcze tu jesteś? No dobrze… co tam “sugerujesz”...? - wycedziła.
Pierwszy syn przełknął ślinę głośniej, niż by chciał.
- Może odprowadzę córki Aracheny do Richery? - jego głos brzmiał ciszej, niż powinien. Aeriel nie cierpiał tych “pokazowych” konfrontacji z matką…
Opiekunka przekrzywiła głowę.
- Jeśli pragniesz służyć tym młodocianym za przewodnika, nie zatrzymuję cię.
- Jeśli nie masz dla mnie innych zadań. -
drow skłonił głowę i skierował swe kroki do wyjścia z komnaty. Młode drowki podążyły za Aerielem. Pierwszy syn nie wdawał się w czcze rozmowy, nie bardzo miał nawet na nie ochotę po audiencji u Opiekunki. Podążył najprostszą ze ścieżek do komnat dla młodych drowów, którymi opiekowała się Richera. Zatrzymał się pod drzwiami i rzekł akolitkom:
- Richera sprawuje pieczę nad najmłodszymi. Szkolenie w akademii ma już ukończone, być może będzie mogła wam coś doradzić. Wasze stosunki nie są moją sprawą, postarajcie się jedynie nie pozabijać bez celu. Nie chcemy osłabić Dziewiątego Domu. - uśmiechnął się krzywo i nie uznając żadnych konwenansów, otwarł drzwi i wpuścił drowki do pomieszczenia wspólnego dla młodych elfów.
- Khem! - odchrząknął, starając się skupić na sobie uwagę Richery. - Witaj, droga siostro. - skłonił lekko głowę, gdy drowka spojrzała w jego stronę. - Przyprowadziłem ci nasze nowe akolitki, córki wysokiej kapłanki Aracheny. - jego uśmiech zdawał się potwierdzać fakt, iż była ona dużo niżej od Aeriela w łańcuchu pokarmowym Dziewiątego Domu i mógł do niej mówić w ten sposób. Spuścił jednak nieco z tonu i dodał: - Jak się miewasz, Richero? - nie miał najlepszego humoru, ale Richera była jedną z trzech sióstr, z którymi mógł swobodnie porozmawiać. A nie miał zamiaru robić sobie wroga z kogoś, kto za kilka lat będzie go przewyższał rangą…
Richera poprawiła kosmyk włosów, właśnie przepytywała jakiegoś chłopca, który stał wyprostowany na baczność.
- Oczywiście Księże - uśmiechnęła się - ja dobrze a ty bracie? - przeniosła spojrzenie na dziewczyny - hmm..- przyłożyła palec do ust zastanawiając się nad czymś. - Świetnie się składa, pracy tutaj nigdy nie brakuje.
- Można by rzec, że wyśmienicie. -
uśmiechnął się do młodszej drowki. - Nie zaniedbujesz swoich treningów szermierki? - zapytał od niechcenia. Brakowało mu rozrywki…
Dziewczyna nerwowo przygryzła wargę:
- Oczywiście że nie bracie - zatrzepotała rzęsami naiwnie - chcesz się przekonać?
- Jak tylko skończysz z tymi tutaj. -
uśmiechnął się do niej.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową.
- Och, oczywiście rozumiesz.
- Będę czekał. -
skłonił się jej w pas. - Bywaj, siostro. - rzucił jej na pożegnanie.
Skierował swe kroki do swoich komnat. Przywołał gońca, któremu polecił, by wezwał K’ylora. Następnego wysłał, by sprawdził, czy Phandel wraz z adeptami znajdują się w salach treningowych.
 
Corrick jest offline