Roger siedział głęboko zamyślony nad brzegiem rzeki i ani odgłosy krzyku młodzika, zaskoczonego po raz wtóry nie planowaną kąpielą, ani rechot drwali nie były w stanie wyrwać go z zamyślenia. Z punktu widzenia osoby trzeciej jego przygarbione w zamyśleniu i ciężarze wspomnień ramiona zmniejszały jego prawie dwumetrową osobę. Długie jasne włosy opadały mu bezładnie na twarz ukrywając zmarszczone czoło.
- Znów się zadręczasz? - Powiedział niepozornej postury drwal o burzy ciemnych włosów okalających smukłą ale mocno zarośniętą twarz.
-Vitalij... Chyba za mało wczoraj wypiłem, znów śniłem o tej nocy... Nocy kiedy zmarli - odparł cicho nadal wpatrując się w nurt. Jego odbicie w rzece wyglądało żałośnie. Podkrążone, poczerwieniałe oczy przez niezliczone bezsenne noce. Zmarszczki na czole i miedzy brwiami przez niezliczone godziny koszmarnych snów. Ni na jawie ni w śnie nie miał ukojenia. Zatopiwszy się głęboko w myślach wrócił do tej nocy, w której stracił całą swoją rodzinę.
__________________________________________________ _____________
Choć minął już prawie rok od wydarzeń na obrzeżu wsi Isk, Roger pamięta jak dziś, że wraz z grupą drwali udali się tego nieszczęsnego dnia na wyrąb drzew pod nowe zabudowania nieopodal rybackiej osady, ale praca się przeciągała z uwagi na ciężkie warunki i Roger wrócił do osady po zmroku. Zwykle ciemna i cicha po zmroku, osada była rozjaśniona płomieniami palących się zabudowań i głośniejsza niż w dzień przez krzyki kobiet i płacz dzieci. Roger nie myśląc ni chwili rzucił się w kierunku domu lecz to co tam zastał miało go prześladować do końca życia. Swojego ojca Finn'a ujrzał martwego leżącego w progu z mieczem w rękach. Miał poderżnięte gardło i zmasakrowaną twarz. Rog przeskoczył jednym susem wbiegając do środka z toporem uniesionym w gotowości, ale w domu poza hukiem płomieni panowała cisza, martwa cisza. Roger przeszedł do sypialni, gdzie ujrzał swoją żonę i syna a raczej to co z nich zostało po uczcie zwierzoludzi. Nagle rozległ się ryk, pełen żalu, bólu, cierpienia i nienawiści, jeden z wielu tej nocy. Roger gdyby nie pomoc pozostałych drwali spłonąłby żywcem, zdawał się kompletnie zapaść w mrok nic go nie obchodziło. Nie jadł, nie pił. Dopiero Vitalij z resztą ekipy wyciągnęli go siłą z rynsztoka wlali w niego bimber, skutek okazał się przerastać ich oczekiwania. Odtąd alkohol stał się lekarstwem Rogera pozwalając mu na utrzymanie się na powierzchni...
__________________________________________________ ___________
Z zamyślenia Rogera wyrwał stary cap i głupi urzędas Kutański, którego nawet nie mogli wytrzymać biurokraci w Pińsku wiec posłali go na nadzór wycinki lasu.
-Dość już zbijania bąków panowie, las sam się nie wytnie, z woli bojara nakazuję wam wracać do pracy - powtórzył urzędas pusząc się niczym najtłustsza świnia w chlewie.
Roger wrócił do pracy, nie zdawał się chętny do rozmowy a pozostali drwale jakby to podchwycili, bo ni stary kawalarz Gusik, ni młody Nikol ani też nikt inny nie odezwał się słowem aż do wieczora. |