Jak usłyszał, że rycerzyk chce go powiesić to prawie wybuchnął śmiechem. Po prawdzie to wykorzystał całe zapasy swojej silnej woli by się powstrzymać. Mimo, że dyplomata był z niego tak samo dobry jak śpiewak, któremu ktoś nadepnął na ucho, widział że jego towarzysze próbują coś wskórać. W sumie im się nie dziwił szlachcicowi należało się lanie ale szkoda było tych wszystkich strażników...
Kazak nie rozpraszając się zwrócił swój wzrok na najbliższego przeciwnika i studiował jego postawę szukając jakiś luk w jego obronie, które pozwoliłyby mieć nad nim przewagę i szybko go położyć. Położyć gdyż czuł w swoich starych kościach, że walka jest nieunikniona...
Gdy się zacznie chciał jak najszybciej znaleźć się przy wartowniku by zmniejszyć dystans i jego przewagę zasięgu. Następnie postanowił, że będzie swoim kilofem bił po kolanach i miał nadzieje, że nie przesadzi z siłą gdyż nie chciał go zabijać.