Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2016, 15:34   #105
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Wędrowali długo, często w milczeniu przemierzając kolejne ostępy Wrzosowisk Etten.
Lorelei nie przeszkadzała cisza podczas wędrówki. Nie uważała jej za niezręczną, a wręcz przeciwnie. Mogła wsłuchać się w cichy śpiew wiatru i kołysanych przezeń liści i źdźbeł trawy. Ptaków nie uświadczyli zbyt wielu, ale raz na jakiś czas i krótki świergot jakiegoś zabłąkanego podróżnika udało się wyłapać elfickim uchem.
Zwiadowczyni z Mrocznej Puszczy często wyprzedzała kompanię, by skrytą pośród cieni drzew przepatrywać ścieżki i najbliższe otoczenie. Wykorzystywała też te chwile, by upolować dla pozostałych coś do jedzenia podczas wieczornych postojów przy świetle ogniska.

- Kiedy już szczęśliwie wrócimy z naszej misji musicie koniecznie odwiedzić mnie w Mrocznej Puszczy, gdzie skosztujecie porządnego elfickiego wina - oznajmiła jednego z wieczorów, kiedy ciasno otoczyli małe ognisko, grzejąc na nim mięso z upolowanych wiewiórek.

Bardzo cieszyło ją towarzystwo panny Hildegardy, mistrza Thyriego oraz pana Malborna. Niezmiernie była wdzięczna losowi, że pozwolił im na spotkanie oraz na wspólną podróż.
Choć elfy znane były ze swej nieufności, to Lorelei wiedziała, że tej trójce mogła powierzyć własne życie i wcale by jej nie zawiedli. Sama też nie zamierzała postąpić inaczej. Ceniła sobie ich towarzystwo i była skłonna nazwać ich swoimi przyjaciółmi. A przed nimi było jeszcze mnóstwo wspólnych przygód, które miały jeszcze bardziej ich ze sobą zjednoczyć.


Minęło osiem dni ciężkiej wędrówki. Podczas tego długiego spaceru Lorelei miała czas nie tylko wsłuchiwać się w odgłosy otaczającej ją natury, ale także powspominać trochę przeszłość, zostawiony daleko w tyle dom, rodzinę, przyjaciół.
To ostatnie wprawiło ją w nieco niemrawy, melancholijny nastrój. Znów zobaczyła śmierć swojego ukochanego. Oczami wyobraźni patrzyła na twarz Filverela wykrzywioną w mieszaninie zaskoczenia i bólu spowodowanego ostrzem elfiego miecza, które przebiło jego smukłe ciało. Widziała także przerażenie na twarzy Agisa, który w akcie zazdrości zabił swojego wiernego przyjaciela.
Ponownie otuliło ją nieprzyjemne uczucie winy. W końcu to przez nią dwójka przyjaciół się pokłóciła, co doprowadziło do bratobójczej walki.
Poczuła także wyrzuty sumienia, że pozostawiła wtedy Agisa samego na pastwę losu i od tamtej pory kompletnie straciła z nim kontakt. W sercu poczuła ukłucie. Miała ogromną nadzieję, że nic mu się nie stało.
Nie mogła tak dłużej żyć w nieświadomości, tak bardzo zapragnęła dowiedzieć się czegoś o losach swojego przyjaciela.
Przy najbliższej okazji wezwała więc samotnego ptaka, którego napotkali na swej drodze i przekazała mu, by odnalazł jej elfiego przyjaciela i jak najszybciej wrócił do niej z wieściami o jego stanie.


W końcu dotarli na miejsce. Po długiej podróży pełnej nieprzystępnych dróg mogli stwierdzić, że cel został osiągnięty.
- Spójrzcie, jest i Mormog - wyszeptała Lorelei, wskazując pozostałym na potężną postać okutą w czarną zbroję.
Sam widok przyprawiał o ciarki, a co dopiero myśl o starciu z nim twarzą w twarz. Lorelei zacisnęła pięści, czując, jak złość i nienawiść do istot cienia rozlewa się po całym jej ciele i przejmuje nad nim kontrolę. Szybko jednak się opamiętała i odrzuciła chęć wystrzelenia jednej celnej strzały.

- Zgadzam się z panną Oldbuck - powiedziała, cierpliwie wysłuchawszy słów hobbitki i na koniec skinęła do niej głową na znak uznania.
Lorelei również znała historię Bilba i jego wesołej kompanii krasnoludów, którzy to w beczkach wydostali się z siedziby króla Thranduila. Nie podchodziła do tego tak wesoło, jak zapewne większość hobbitów i być może krasnoludów, ale nie mogła oczywiście zaprzeczyć staremu Bagginsowi pomysłowości.
Nie chciała jednak, tak jak Hilly, powielać pomysłów Bilba, szczególnie, że wstyd było się przyznać, że tak dumna rasa jak elfowie została przechytrzona przez małego hobbita.
- Moglibyśmy się zakraść, to prawda - rzekła po chwili namysłu, odrzucając kilka loków kasztanowych włosów. - Jednak zdolności mistrza Thyriego w tym aspekcie są wątpliwe, dlatego - choć mało mi się to podoba - powtórzenie naszego małego przedstawienia wydaje mi się najlepszym pomysłem. I o ile zabawnym może wydawać się stawanie Thyriemu na ramionach i udawanie pokracznego jegomościa, o tyle jest to zbyt niebezpieczne i pozostałabym przy złośliwym goblinie - dodała trochę zbyt poważnym tonem, kierując słowa do Hilly.

 
Pan Elf jest offline