Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-08-2016, 03:56   #101
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Nim przebrzmiały dźwięki pieśni Lorelei, w zimnych oczach Feredrun iskrzyły ciepłe ogniki, a jej gesty i mowa stały się łagodniejsze, choć nadal pewne i zdecydowane. To mogła być pierwsza chwila po wielu stuleciach, gdy czuła prawdziwą nadzieję.
Skinęła uroczyście głową na zgodę bractwa.

- Pomogę wam. Pomożemy sobie wzajemnie.

- Kim jest ów Mormog? – zapytał Malborn.

- Mormog jest groźną bestią, większą od największych orków, lecz zręczną i dodatkowo przebieglejszą od najsprytniejszych spośród nich. Jest zły i okrutny niczym najpodlejszy Górski Troll. Potrafi również znosić promienie słońca. Jet pierwszym spośród takiej rasy, który przybył na Północ, członek srogiej rasy bez wątpienia hodowanej przez samego Saurona.

- Zwą go Kapitanem? – pytał Dunedain.

- Tak. To jest jego ranga w szeregach armii Czarnego Kraju. Dowodzi legionami okrutnych Trolli, Orków i Złych Ludzi.

- Czemu mu służysz?

- Uwolnił mnie z lochu i nie miałam wyboru innego niż ugiąć się czarom wyrytym na obręczy. Mam mu pomagać, gdy potrzebuje w wypełnianiu jego planów.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 06-09-2016, 13:21   #102
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



Niezwykła istota rzekła, że rzuci na nich zaklęcie, które ukryje ich postacie przed oczami orków a ich won przed wyczulonymi nosami trolli. Thyri potarł perkaty nos. Nie śmiechało mu się bycie zaczarowanym, ale jeszcze bardziej nie uśmiechało się zostanie złapanym, upieczonym i zjedzonym. A dobrze zdawał sobie sprawę ze swych niedostatków w sztuce skradania się i skrytego podchodzenia wroga. Tedy pokiwał tylko głową. Był gotów ruszać chocby i teraz.

- Czyli obręcz zmusza Cię Pani do posłuszeństwa? Ale komu? Temu kto cię uwolnił? Czy wszystkim sługom Czarnego Pana? - spytała tymczasem Hilly, udowadniając, że hobbici to stworzenia równie uparte jak krasnoludy i tak samo zaciekle drążyć potrafią.
- Tym, którzy służą Czarnemu Panu. Jego Oko, jego wola podporządkowuje Cieniowi sobie wszystkie istoty o sercach mrocznych, podatnych lub zbyt słabych, aby oprzeć się jego korupcji. Mormog jest bezpośrednim pomiotem Saurona i teraz służę jemu, a w skutkach im obydwu – odparła Feredrun.

Thyri powstał i ukłonił się grzecznie, a gdy został zauważony, ukłonił się jeszcze dwa razy. Na twarzy mistrza budowniczego jasno wypisało się zakłopotanie. Pytanie, które chciał zadać, znajdował tak samo istotnym i koniecznym, jak i niebywale niegrzecznym. Nawet wobec kogoś, kogo nie darzył zaufaniem.
- Czy wolno nam poznać, jakimi poleceniami obarczał cię Mormog do tej pory, pani?
- Jestem jego okiem na północy. Nie oczekuje mego rychłego powrotu, a ja nie zamierzam przed nim stawać w międzyczasie.
Thyri miał wątpliwości. Mormog może i dałby się oszukać. Lecz czy Oko Czarnego Władcy nie odnajdzie swej niewolnicy, wiedzione jakimś kaprysem właściwym złu?
Pokiwał znowu głową. Miał ochotę na coś słodkiego, na odwagę... Tyle że zjadł już dawno wszystkie zapasy z Rivendell, do spółki z hobbitką. Czekoladki zbyt dobrze komponowały się z fajkowym zielem.


 
Asenat jest offline  
Stary 12-09-2016, 06:11   #103
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Osiem dni wędrówki przez niegościnne ostępy Wrzosowisk Etten bractwo podążało śladami Trolli. Trop wiódł w górę rzeki, do jak to im zdradziła Feredrun, ku źródłom Horewell. Tam, w mroczej dolinie, Mormog zaplanował przemowę do mieszkańców tych krain. Tolle nadciągały z różnych stron, czego byli świadkami, kilkakrotnie obserwowali z oddali marsz pojedynczych bestii jak i kilkuosobowych gromad. Uprzedzeni o tym, że trolle mają wielce kiepski wzrok, musieli uważać na ich zmysł powonienia. Czar, którym sojuszniczka oblekła ich bractwo, zdawał się działać, bo cała podróż minęła bez żadnych incydentów zdradzających ich obecność.

Mgła niekiedy była tak gęsta, że aż prawie namacalna. Wilgoć, zwłaszcza po świcie, wisiała ciężko w powietrzu, a pod stopami układała się w kamienistych dołach w kałuże i wodne oczka, spływała kapiąc z kamieni. Rzeka rozdzielała się u górskiego podnóża, a trop wiódł wzdłuż lewego ramienia ku źródłom wideł splatających się w Horewell.

Około południa oczom bractwa ukazał się skalisty wąwóz, jakby wyciosany gigantycznym toporem w górskim stoku. Kotlina otwierała się na płaską dolinę porośniętą starymi sosnami. Drzewa były potężne i o tak ciemnej odcieni zieleni, że z oddali zacieniony las sprawiał wrażenie czarnego. U progu wejścia do kotliny ustawione były niebotyczne ilości wszelkiej maści i rozmiarów beczek, beczułek, dzbanów, gąsiorów i wszelkich innych pojemników do przechowywania i transportu trunków.

I wtedy go ujrzeli. Przy składzie beczek stał obok dwóch wielkich trolli kapitan Mormog zakuty w czarną zbroję. Wielki niczym troll, lecz wyprostowany, czym odróżniał się od wiecznie przygarbionych olbrzymów lub orków. Na szerokich plecach zbrojnego widział wielki zakrzywiony miecz. Rozmówiwszy się z wartownikami, Mormog ruszył w głąb doliny, gdzie zbierały się dziesiątki i wciąż nadciągały nowe, trolle różnych ocieni skór, rozmiarów, różnych ras.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 15-09-2016, 01:16   #104
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
No tak. Beczki. Jakżeby inaczej!
Hilly przyzwyczaiła się już do trudów podróży. Osiem dni wędrówki mimo iż tak samo jak wcześniej męczących, nie zniechęciło ją do przygody. Za to zrobiły to teraz beczki. Każdy wszak słyszał historię o Bilbie jeźdźcu beczek. I co? I jej przyszło to samo. Odgrzewanie tej samej potrawki z królika. Nic nowego. Gęś by to wszystko kopnęła…
Hobbitka usiadła z mocno nadąsaną miną wpatrując się w dwa stróżujące trolle i piętrzący się obok nich stos bednarskiego znoju. Beczki były oczywistym pomysłem. Schować się i niech ich trolle wniosą do środka. Zamiast wiec kombinować jak dostać się do cienistej kotliny, Hilly zaczęła wymyślać argumenty dla których beczki byłyby złym pomysłem. O dziwo poszło jej to zupełnie łatwo.
- W beczkach nie ma co się chować - powiedziała nagle do pleców Thyriego i bioder Lorelei i Malborna - nie wiadomo czy i kiedy by trolle nasze beczki wzięły. A jak by już wzięły to co by zrobiły jakby nie poleciało z nich piwsko. Lepiej się po prostu przekraść gdy nie będą patrzeć, albo…
Tu przerwała i uśmiechnęła się wysoce zawadiacko zezując na Malborna
- Albo posłać naszego Hadora z zachodu. Z wieściami od Gorzima dla Mormoga. Dobrze ci wtedy poszło, a teraz jeszcze bardziej zarosłeś. Mówiłbyś. Lorelei by nic nie mówiła. A trolle mają słaby wzrok więc wystarczy się utytłać ziemią i okryć jakimiś pelerynami. Na ich węch mamy czar od pani Feredrun i co tu dużo mówić… sami po tej podróży też raczej nie za ładnie pachniemy. A jak gobliny, znaczy ja i Thyri na słońcu za bardzo podejrzane, to mogłabym Thyriemu na barana wskoczyć i go zakryć… To by był z nas pokraczny człowiek… - zaśmiała się na myśl o takim widowisku - no ale troll mógłby się nabrać...To co?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 23-09-2016, 15:34   #105
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

Wędrowali długo, często w milczeniu przemierzając kolejne ostępy Wrzosowisk Etten.
Lorelei nie przeszkadzała cisza podczas wędrówki. Nie uważała jej za niezręczną, a wręcz przeciwnie. Mogła wsłuchać się w cichy śpiew wiatru i kołysanych przezeń liści i źdźbeł trawy. Ptaków nie uświadczyli zbyt wielu, ale raz na jakiś czas i krótki świergot jakiegoś zabłąkanego podróżnika udało się wyłapać elfickim uchem.
Zwiadowczyni z Mrocznej Puszczy często wyprzedzała kompanię, by skrytą pośród cieni drzew przepatrywać ścieżki i najbliższe otoczenie. Wykorzystywała też te chwile, by upolować dla pozostałych coś do jedzenia podczas wieczornych postojów przy świetle ogniska.

- Kiedy już szczęśliwie wrócimy z naszej misji musicie koniecznie odwiedzić mnie w Mrocznej Puszczy, gdzie skosztujecie porządnego elfickiego wina - oznajmiła jednego z wieczorów, kiedy ciasno otoczyli małe ognisko, grzejąc na nim mięso z upolowanych wiewiórek.

Bardzo cieszyło ją towarzystwo panny Hildegardy, mistrza Thyriego oraz pana Malborna. Niezmiernie była wdzięczna losowi, że pozwolił im na spotkanie oraz na wspólną podróż.
Choć elfy znane były ze swej nieufności, to Lorelei wiedziała, że tej trójce mogła powierzyć własne życie i wcale by jej nie zawiedli. Sama też nie zamierzała postąpić inaczej. Ceniła sobie ich towarzystwo i była skłonna nazwać ich swoimi przyjaciółmi. A przed nimi było jeszcze mnóstwo wspólnych przygód, które miały jeszcze bardziej ich ze sobą zjednoczyć.


Minęło osiem dni ciężkiej wędrówki. Podczas tego długiego spaceru Lorelei miała czas nie tylko wsłuchiwać się w odgłosy otaczającej ją natury, ale także powspominać trochę przeszłość, zostawiony daleko w tyle dom, rodzinę, przyjaciół.
To ostatnie wprawiło ją w nieco niemrawy, melancholijny nastrój. Znów zobaczyła śmierć swojego ukochanego. Oczami wyobraźni patrzyła na twarz Filverela wykrzywioną w mieszaninie zaskoczenia i bólu spowodowanego ostrzem elfiego miecza, które przebiło jego smukłe ciało. Widziała także przerażenie na twarzy Agisa, który w akcie zazdrości zabił swojego wiernego przyjaciela.
Ponownie otuliło ją nieprzyjemne uczucie winy. W końcu to przez nią dwójka przyjaciół się pokłóciła, co doprowadziło do bratobójczej walki.
Poczuła także wyrzuty sumienia, że pozostawiła wtedy Agisa samego na pastwę losu i od tamtej pory kompletnie straciła z nim kontakt. W sercu poczuła ukłucie. Miała ogromną nadzieję, że nic mu się nie stało.
Nie mogła tak dłużej żyć w nieświadomości, tak bardzo zapragnęła dowiedzieć się czegoś o losach swojego przyjaciela.
Przy najbliższej okazji wezwała więc samotnego ptaka, którego napotkali na swej drodze i przekazała mu, by odnalazł jej elfiego przyjaciela i jak najszybciej wrócił do niej z wieściami o jego stanie.


W końcu dotarli na miejsce. Po długiej podróży pełnej nieprzystępnych dróg mogli stwierdzić, że cel został osiągnięty.
- Spójrzcie, jest i Mormog - wyszeptała Lorelei, wskazując pozostałym na potężną postać okutą w czarną zbroję.
Sam widok przyprawiał o ciarki, a co dopiero myśl o starciu z nim twarzą w twarz. Lorelei zacisnęła pięści, czując, jak złość i nienawiść do istot cienia rozlewa się po całym jej ciele i przejmuje nad nim kontrolę. Szybko jednak się opamiętała i odrzuciła chęć wystrzelenia jednej celnej strzały.

- Zgadzam się z panną Oldbuck - powiedziała, cierpliwie wysłuchawszy słów hobbitki i na koniec skinęła do niej głową na znak uznania.
Lorelei również znała historię Bilba i jego wesołej kompanii krasnoludów, którzy to w beczkach wydostali się z siedziby króla Thranduila. Nie podchodziła do tego tak wesoło, jak zapewne większość hobbitów i być może krasnoludów, ale nie mogła oczywiście zaprzeczyć staremu Bagginsowi pomysłowości.
Nie chciała jednak, tak jak Hilly, powielać pomysłów Bilba, szczególnie, że wstyd było się przyznać, że tak dumna rasa jak elfowie została przechytrzona przez małego hobbita.
- Moglibyśmy się zakraść, to prawda - rzekła po chwili namysłu, odrzucając kilka loków kasztanowych włosów. - Jednak zdolności mistrza Thyriego w tym aspekcie są wątpliwe, dlatego - choć mało mi się to podoba - powtórzenie naszego małego przedstawienia wydaje mi się najlepszym pomysłem. I o ile zabawnym może wydawać się stawanie Thyriemu na ramionach i udawanie pokracznego jegomościa, o tyle jest to zbyt niebezpieczne i pozostałabym przy złośliwym goblinie - dodała trochę zbyt poważnym tonem, kierując słowa do Hilly.

 
Pan Elf jest offline  
Stary 25-09-2016, 10:45   #106
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Thyri spoglądał za oddalającym się Mormogiem. W pierwszej chwili na widok Kapitana po plecach krasnoluda przebiegł dreszcz. Później wspomniał Smauga, złote oko pośród złotych płomieni, źrenicę czarną jak serce ciemności pod korzeniami gór. Strach odpłynął, bo się z tamtym nie mógł równać, a do uszu mistrza budowniczego dotarła szeptana wymiana zdań między towarzyszami. Zmarszczył gęste kasztanowe brwi. Pomysły chowania się w beczkach i noszenia hobbitów na barana, żeby dodać sobie wzrostu, były oczywiście wielce zabawne. Był jednak jeden szkopuł. To on miał się chować i nosić. I najpewniej fortel szybko zostałby odkryty, że już nie mówiąc o tym, jak wbrew to było krasnoludzkiej dumie. Nie mógł uwierzyć, że Lorelei i Hilly proponują to na poważnie, na pewno nie.
- Hm, hm, hm... - wymruczał. - Hi, hi, hi – zachichotał po mruczeniu, cichutko i mrukliwie. Uprzejmie w końcu jest się zaśmiać, gdy towarzysze żartują.
- Przebierzmy się z Hilly za gobliny. Jak jakiś troll zapyta, czemu w słońcu chodzimy, to Hador im rzeknie, że to tajemna broń Kapa. Mordy więc w kubeł, bo to sekretny sekret. Trzymajmy się z dala, by nas Mormog nie wyoczył, bo on zna wszystkie własne sekrety...
Po czym zaplótł krótkopalczaste dłonie na brzuchu i ponownie zachichotał, z własnego żartu. Całkiem mu się udał.

 
Asenat jest offline  
Stary 15-10-2016, 05:17   #107
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Kotlina Szerokiego Rozszczepienia, nazwana tak przez Malborna, gdyż wyglądała niczym wyrąbana w skale toporem, kilka godzin po zmierzchu zapełniona była trollami pochłaniającymi wiele ilości trunków. Harmider i hałas temu towarzyszący utrzymywał się w najlepsze do momentu, gdy na drugim końcu doliny, pod pionową skalną ścianą, na olbrzymi głaz wstąpił kapitan Mormog. Górował nad zebranym tłumem niemal wszystkich ras trolli, pośród których jedynie Jaskiniowych, żyjących głęboko pod ziemią, bractwo nie dostrzegło. Okuty w czarną zbroję, wyprostowany wojownik wzniósł prawicę uciszając zgromadzonych. Głos łamanej mowy wspólnej, który usłyszało bractwo poniosło się donośnie po całej okolicy wypełniając każdy zakątek kotliny. Był mroczny, groźny i napawający lękiem, jakoby zapowiadał się koszmarami na pozostałe noce słuchających serc łaknących dobra i pokoju. Nie było też bynajmniej hańbą dla ocalonych u stóp Krainy Trolli krasnoludów z karawany, otwarcie przyznać się do strachu, który piętno wycisnął w ich pamięci ten pomiot Cienia.

- Bracia, siostry, pojadlita i popita do syta, nie? Tera posłuchata. Wieta skondem przyszed. Wieta komu służe. Wody dużo upłynęło w Hoarwell, nim stąpał tu na Północy, serce lecz jego tutej leży na zawsze i to z dobrym powodem. Żołnierzy on woli stont nad wszystkich innych. – zagarnął muskularnym ramieniem szeroki łuk ponad tlumem. – Tu siła armii jego z dawnych lat! Wiedzta to wy, ziemi tej skało, wraca on! Wraca! – potrząsnął okutym w hełm łbem.

Trolle zafalowały wpatrzone w czarną sylwetkę kapitana.
- Czarny Pan…
- Czarnoksiężnik…
- Słabością kraj zachodu zelżał z wiekiem. - ciągnął Mormog. - Ziemie nie znajom wojny od tysiąca lat! A wy siedzita w górach i mielita kamienie na swój chleb! Posłuchata! Wielu mamy przyjaciół w tych ziemiach tymi czasy! Ludzi, co nadadzą się lepiej niż ich mięso i kości na zupę! Ludzie, co służyć wam mogom, bystre oko trzymać, kiedy śpita. Wiedzta, żem zajętym był. Kopiąc w ziemi, skałach, pieczarach, po całym Eriadorze. Sekretne kryjówki, gdzie światło słońca was nie dotknie, do czasu, gdy za wolą Czarnego Pana, słońce nie wzejdzie nad ta krainą wcale!

- Eye!
- Huh! Huh!
Pomruki aprobaty dla głoszącego dobrą nowinę rozniosły się tu i ówdzie.

- Idzie czas, kiedy opuścić te pagórki trzeba będzie i odebrać, co waszym jest od dawien. Przyłączta siem do mnie i już brakować wam mięsa, ni trunku, nie będzie! Przyłączta siem do nas, a będzieta mieli łupły jakich nie widziano w tej erze!

- Mormog! Mormog! Mormog! – zaintonowały niektóre trolle monotonnym śpiewem basowych głosów.
- Angmar! Angmar! Angmar! – ryczały pozostałe.

Przyjęcie mowy kapitana było jednoznaczne. Padły na żyzną skałę kamiennych serc.
Mormog zszedł z kamienia pozdrowiwszy armię agresywnych trolli i w towarzystwie trzech ochroniarzy wtopił się w tłum inkantujących wiwaty i toasty.

Tymczasem na straży Szerokiego Rozszczepienia stał już tylko jeden, aczkolwiek dwugłowy, troll.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 19-10-2016, 13:32   #108
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Mormog bezsprzecznie był stworem strasznym i budzącym lęk w sercu Hilly. Ale nie uszło jej uwadze, że był też kimś więcej niż po prostu potworem o jakich baja się w ciszy przy trzaskających w kominku drwach i kubasie gorącego mleka z miodem. Mormog umiał być charyzmatyczny. Do głupich, śmierdzących trolli przyszedł jak do przyjaciół choć sprytny był na tyle, że za takich mieć ich nie mógł. Ha! Jak do dziatwy swojej zmarzniętej, wygłodniałej, wyszydzanej i niechcianej. Aż się naprawdę żal zrobiło Hilly tych trolli co to mięsa nie mają i w zimnych brudnych jaskiniach śpią. Oczywiście żal ten w żadnej mierze nie przysłonił jej światopoglądu. Ale pozwoliła sobie na niego, bo to zawsze w sercu cieplej jak w nim dobre emocje goszczą.

Z przemówienia Mormoga poza ważną, acz niekoniecznie ją osobiście interesującą, informacją o planowanej wojnie, Hilly wyciągnęła jedną ciekawą rzecz. Otóż wśród trolli były też trollowe dziewczyny. Rozczarowującym było, że nie szło ich odróżnić od chłopaków, ale wykluczało to bajki, w których trolle wykluwają się z kamieni, gliny, czy innego błota. Oznaczało też fakt istnienia trollowych mam, babć, cioć, kuzynek, sióstr, może nawet żon? Bo przecież jakoś się w pary dobierać musiały. Nawet żaby to robiły. Samce wyłaziły gromadnie nad rzekę i rechotały to swoje nie dające spać “ehrrrrrrr, ehrrrrrr, ehrrrrr”. A trolle przecież stały chyba nad żabami. Tyle, że jakoś nie wyobrażała sobie nawołujących w ten sposób do wybranek swych serc, trolli. W ogóle nie wyobrażała ich sobie w innej codzienności niż jedzenie, picie, bicie i spanie. Och, że też nie miała jakiegoś takiego malutkiego amuletu, który uczyniłby ją niewidzialną i pozwolił bezpiecznie rozwikłać tą zagadkę…

Gdy jednak Mormog w tłum się wtopił, myśli Hilly wróciły od rozważań na temat trollowych godów, do ich obecnej sytuacji. A ta… no co tu dużo mówić niewiele się zmieniła. Pan lord Elrond napewno sam by się domyślił po co Mormog z trollami się spotyka. Potrzebowali czegoś więcej…
- Potrzebujemy czegoś więcej - szepnęła stanowczo do towarzyszy - Napewno ma ze sobą jakiś pakunek. Pewnie ci jego drągale mu to niosą. Przecież nie wędrował tu tyle czasu w samych butach. Może będą tam jakieś zapiski? Albo mapy? Na przykład tych kryjówek co je dla trolli zrobił? Albo wiosek tych ludzi, co mu pomagają? Coś takiego panu Elrondowi bardzo by się przydać mogło… Wiecie, co? Zakradnę się i sprawdzę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 21-10-2016, 16:50   #109
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

- To wielce intrygujące, ale nie widzę ani jednego jaskiniowego trolla pośród całej tej nikczemnej zbieraniny - stwierdziła Lorelei, kiedy przepatrywała z ukrycia zebrane sługi Cienia, wyczekujące wystąpienia swojego paskudnego przywódcy.

Lorelei wzdrygnęła się, kiedy na podium z głazu wstąpił Mormog. Czuła bijący od niego mrok i zło, który przyprawiłby o dreszcze nawet najbardziej opanowanego elfa z domu Elronda.
Utkwiła wzrok w tym okropnym stworzeniu, wsłuchując się w każde jego słowo, jakby chcąc wyłapać z przemowy jak najwięcej. Musiała bowiem zdać jak najpełniejszy raport królowi Mrocznej Puszczy. Bo mimo wielu niefortunnych wydarzeń i zbiegów okoliczności wciąż pamiętała o swojej misji zwiadowczej, na którą została wysłana przez Thranduila.

Podczas przemowy Mormoga padło wiele słów. Wielu z tych rzeczy Lorelei, elfka z Mrocznej Puszczy, zwiadowczyni króla Thranduila, domyślała się już wcześniej - a może raczej przeczuwała.
Serce jej ogarnął lęk, kiedy Mormog wspomniał o Czarnoksiężniku. Miał powrócić - a trolle na czele ze swoim przywódcą wydawały się być tego pewne. Jeśli więc tak było zbliżały się naprawdę mroczne czasy, a Cień rozprzestrzeniał się znacznie szybciej, niż wszyscy się tego spodziewali.

Zaniepokojona pogrążyła się w rozmyślaniach nad tym, jaka kreowała się przed mieszkańcami Śródziemia przyszłość.
Wyrwała ją dopiero wypowiedź Hilly. Lorelei wysłuchała jej uważnie i choć przeczuwała, że małą hobbitką kierowała głównie ciekawość, to musiała przyznać jej rację.
- Zgadzam się z panną Oldbuck - powiedziała w końcu szeptem. - Jeśli takowe zapiski istnieją, chociażby mapy z zaznaczonymi terenami tajemniczych kryjówek, musimy je zdobyć.
Potem spojrzała na przejście, którego pilnował dwugłowy troll.
- Najpierw jednak musimy zająć się strażnikiem - stwierdziła. - I to jak najdyskretniej.

 
Pan Elf jest offline  
Stary 26-10-2016, 09:25   #110
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Thyri przyczajony za krzakiem jałowca wyglądał jak zgrabnie utoczona kulka w otoczce z kolczugi, i podczas przemowy Mormoga dość komicznie próbował zająć sobą jak najmniej miejsca, obejmując ramionami kolana, aby go trolle przedwcześnie nie przyuważyły. Gdy się jednak ku towarzyszom obrócił, na pulchnej twarzy nie było nic wesołego.
- Pójdę z elfką – oznajmił, zaplatając palce na kilofie, który im już kilkukrotnie podczas dotychczasowych perypetii przedstawił mianem Pilczniczka.

Lekkostopej Hilly tylko by przeszkadzał w zadaniu wymagającym wielkiej zręczności. Wejrzał tylko poważnie na Malborna, aby Strażnik nie miał wątpliwości, z kim jemu pójść wypadło.

 
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172