Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2016, 16:26   #360
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Pierwszy dzień pobytu w Candlekeep minął Oriannie niesamowicie szybko. Może to dlatego, że kilka godzin spędziła w gorącej kąpieli, co kwadrans prosząc o dolewkę wrzątku. Było to jednak to, czego potrzebowała po tak ciężkich przeżyciach. Gorąca woda rozluźniła wszystkie zmęczone i spięte mięśnie, a olejki nadały relaksującego aromatu całej ceremonii.
Orianna z radością zmyła z siebie zaschnięte błoto i krew, jednocześnie mając wrażenie, że razem z nimi zmywa z siebie wszystkie złe wspomnienia. Oddała się całkowicie chwili i nim się obejrzała zakopywała się w świeżej, pachnącej pościeli, na niesamowicie wygodnym łóżku. Zasnęła od razu, kiedy tylko zamknęła powieki.
Sen jednak nie był dla niej tak litościwy. Ponownie była świadkiem śmierci Liliusa i Korda. Widziała, jak umierają na jej oczach. Potem przeniosła się w jakieś dziwne miejsce. Wokół było ciemno, a na środku stała grupka ludzi z pochodniami, skupiająca się wokoło jakiegoś ołtarza. Leżał na nim Lilius, a dziwne postacie skandowały tajemnicze, niezrozumiałe słowa. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a kiedy zaczęło ponownie nabierać kształtów znajdowała się w zupełnie innym miejscu. Było jej doskonale znane, bo spędziła tam kilka nieprzyjemnych chwil. W oddali słyszała krakanie wron, a przed sobą widziała nikogo innego jak Darvina. Przyglądał jej się z tym okropnym uśmieszkiem na twarzy. Było w nim coś nietypowego. Jego sylwetka była dziwnie wykrzywiona, a kiedy już miał przemówić, zamiast słów z jego ust wydobyło się krakanie. Wszystko wokół zapłonęło i przybrało jaskrawych barw.
Orianna obudziła się wtedy w kiepskim humorze. I tak minął jej kolejny dzień, kiedy to chodziła przygnębiona i właściwie nie opuszczała wcale swojego pokoju, z nikim nie rozmawiając i pogrążając się we własnych myślach.
Zastanawiała się co dalej. Czy pozostać z Colinem, Liską i Gnorstem? A może pożegnać się z nimi i wyruszyć samotnie przed siebie, jak to miała wcześniej w zwyczaju? Nie miała pojęcia, ale wiedziała, że wkrótce będzie musiała podjąć jakąś decyzję.

Ostatni dzień, przed wezwaniem przez Czytacza, Orianna spędziła na przechadzaniu się po zakamarkach Candlekeep.
Chciała na zakupy wyciągnąć Colina, jednak nigdzie nie mogła go znaleźć, a że dłużej nie zamierzała zwlekać w końcu udała się samotnie.
Jej głównym celem była wymiana garderoby, a sam fakt zakupów wprawił ją w doskonały nastrój. Długo szukała czegoś, co odpowiadałoby jej wygórowanym gustom, jednak ostatecznie udało jej się osiągnąć cel.
Od razu przyodziała nową, pstrokatą acz szykowną długą spódnicę i stonowaną, lnianą bluzkę z odpowiednim wycięciem na dekolcie. Do tego piękne, skórzane buty z długą cholewą na wiązanie i niewysokim obcasem oraz kilka małych detali jak różne paciorki, bransoletki i koraliki.
Długo zastanawiała się też nad zmianą fryzury lub chociaż koloru włosów, jednak ostatecznie stwierdziła, że róż jeszcze jej się nie znudził i przy nim pozostała.

Tuż przed spotkaniem z Czytaczem, młoda zaklinaczka podjęła decyzję, jakie były jej dalsze zamiary. Z tą myślą udała się wraz ze swoimi towarzyszami na spotkanie i cierpliwie wysłuchała słów Woreda.
Przez ten czas zdążyła również przyjrzeć się trójce jej znajomych. Gnorstowi, któremu niezaprzeczalnie zawdzięczała życie. Zastanawiała się czy kiedykolwiek będzie w stanie mu się odwdzięczyć. Colinowi, z którym jeszcze w Beregoście udało jej się nawiązać nić porozumienia. A także Lisce, którą do pewnego momentu uważała za przyjaciółkę - ale czy przyjaciele zostawiają się w potrzebie?
Musiała przyznać, że przywiązała się do nich. Trudno było jej myśleć o tym, że mogli już więcej się nie zobaczyć. Choć nie znali się długo, to przeżyli razem tyle, że śmiało mogła mówić o nich, jak o najbliższych.
W końcu nadszedł czas, by i ona wyraziła swoje zdanie i przedstawiła pozostałym swoją decyzję.
Liska nic nie powiedziała. Colin przyjął propozycję Czytacza, kiedy ten wyjawił, że nie wyśle ich samotnie na tę misję. Gnorst zgodził się bez słowa, a Orianna...
- Nie mogę... - zaczęła, podnosząc wzrok i spoglądając na każdego z osobna. - Nie mogę opuścić przyjaciół podczas tak ważnej misji - dokończyła, uśmiechając się.
Nie taka była jej pierwsza myśl. Dopóki nie doszło do podjęcia decyzji miała wrażenie, że była pewna swojego - miała zamiar wyruszyć w samotną podróż, z dala od niebezpiecznych przygód, by zająć się występowaniem na festynach. Jednak kiedy tylko przekroczyła próg gabinetu i znalazła się w jednym pomieszczeniu z Colinem, Liską i Gnorstem zwątpiła w podjętą decyzję i zmieniła ją w ostatniej chwili. Czułaby się okropnie, gdyby ich opuściła i nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
Wtedy jej wzrok powędrował na tajemniczy wolumin i słowa Czytacza odbiły się echem w jej umyśle. Nie wiedzieć czemu, ale przez chwilę przez jej głowę przemknęła dziwnie kusząca myśl, by samej spróbować posiąść wiedzę, jaka zawarta była w tym woluminie. Potężne zaklęcia, moc, o jakiej wielu nawet nie śniło. Szybko jednak się opamiętała i wróciła myślami do rzeczywistości.
Zapowiadała się naprawdę wielka przygoda...
 
Pan Elf jest offline