Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2016, 19:24   #51
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Seathan i Siostra


Seathan spotkał się z siostrą w swoich komnatach. Na obiedzie którego pora się zbliżała. Wymuszonym obiedzie.. zaprosił siostrę by porozmawiać z nią zgodnie z życzeniem dziadka. Lord Simon chciał odsunąć Eleonor od Ser Adena Snowa. Jak i od spraw damsko męskich w ogóle. Starzejący się senior rodu miał ją za wciąż niedojrzały kwiat. Który beztrosko powinien jeszcze rosnąć na łące. Po pierwsze Seathan znał już trochę swoją siostrę i wiedział, że dziewczyna jest żądna wrażeń. Niekoniecznie z tego gatunku ale wrażeń w ogóle. Po drugie Eleonor była ich ostatnią i ważna kartą w układance politycznej. Pozwoli zawrzeć jeszcze jeden sojusz, i musi to być mądry wybór w dobrym czasie.... Czy Aden Snow były takim wyborem? Czy w ogóle ten turniejowy gest znaczył coś więcej? Nad wyraz łatwo przyjął ofertę kontraktu najemnego. Miał wszak w czym wybierać. Każdy Lord na Zachodzie przyjąłby jego Wilczęta. W dobie kryzysu wewnętrznego i zagrożenia zewnętrznego. On nawet nie próbował ustalać ceny, targować przysług... Znaczy się wiadomym było, że po nie przyjdzie. W jego sytuacji jednak ludzie są bardziej chciwi. Chciwi i pożądliwi od razu.... Może siostra Seathana wie coś więcej niż mówi? Sprawdzi to...


- Królowa Miłości i piękna turnieju w Reaver Rest. Chyba zrobiłaś na ser Adenie spore wrażenie. Skoro uhonorował ciebie, a nie pannę młodą jak jest w zwyczaju. - powiedział młody dziedzic do siostry.
Dziewczyna zarumieniła się
- Daj spokój - odfuknęła - To piękny gest … ale to nic nie znaczy? Prawda? Tylko gest … - mówiła coraz ciszej, a ręka powędrowała do kwiatów złożonych na jej głowie
- Dziadek chce się upewnić, że tak właśnie pozostanie. A ja chce się upewnić, że cokolwiek nie wpadnie Ci do głowy skonsultujesz to z bratem. Który jest mądry rzeczowy i wspaniałomyślny
- Nie jestem małą dziewczynką. Nie jestem głupia. Co miałabym zrobić? Uciec z domu?
- Miłość lub jej ułuda odbiera rozum i kobietą i mężczyznom. Głupim i mądrym w równym stopniu. Jedna z niewielu równości tego świata. Pojedziesz do stolicy z Mildrith i ser Adenem. Zobaczysz kawałek owego świata. Jeśli chcesz poproszę Midrith by wybadała ser Adena co miał znaczyć ten gest. Sama poprosisz ją o to samo jeśli ci zależy na poznaniu odpowiedzi. W drodze będziecie mieli okazję również lepiej się poznać. Mam na myśli strefę mentalną, za wszystkie inne zamknę cię w wieży na całe lata- zażartował.

Seathan miał mieszane uczucia. Z jednej strony to był tylko drobny gest. Z drugiej był… no dwuznaczny i mógł znaczyć, że Ser Aden jest nie tylko rycerzem ale również mężczyzną. Czy chciałby kogoś takiego w rodzinie. Tu również były wiele stron… Świetny rycerz, dobry dowódca z własnym wojskiem. Czy zostawiłby dla Eleonor biały płaszcz? Z drugiej strony tej gorszej strony, bękart bez ziemi. Człowiek króla wierny jemu nie domowi Seaverów. Seathan postanowił dać się ponieść fali. Zobaczyć jak się sprawy potoczą i nie ucinać sytuacji już teraz. Zadba tylko by jego siostra nie została zbrukana. To będzie rola Mildrith.
Dziewczyna kiwneła głową
- Dobrze … Zapytam ją o to, z pewnością się zgodzi … Sama chciałabym poznać prawdę …. A mówisz, że pojadę do Królewskiej Przystani? Będę mogła zobaczyć Czerwoną Twierdzę? Czaszki Smoków?
- Zobaczysz to na co zgodzi się Mili, Czerwoną Twierdzę na pewno. Teraz jedz i pamiętaj bądź rozsądna.

Seathan i Ser Royland, Mildrith, Ser Craig. Wieczorne zebranie.

- Ser jesteś wiernym sługą tego rodu a ja jego dziedzicem. - powiedział Seathan do rycerza gdy ten wahał się czy coś powiedzieć. Odczekał moment i odezwał się nim rycerz opuścił komnatę czy choćby się odwrócił. Czekał jednak wystarczająco długo by wiedzieć, że rycerz walkę przegrał. Sam z siebie słowa nie wyduszając.
- Jesteś panie - powiedział rycerz - Tak jak twój ojciec przed tobą - dodał po chwili - To co mam do powiedzenia … Wolałbym aby twoja pani żona, nie musiała tego słuchać …
- Mój ojciec.. - to słowo przez chwile zawisło w powietrzu. - Nie jestem nim, bardziej wnukiem swego dziadka niż synem swego ojca. Moja pani żona natomiast, wywodzi się z twardego rodu. Poradzi sobie ze słowami, jakie by one nie były. Dziękuję ci jednak ser za troskę. To godna pochwały cnota rycerska.
Powieka lekko drgnęła staremu rycerzowi, w końcu jednak wzruszył ramionami
- Jak sobie życzysz panie. Ta trójka najemników, która nam uciekła … Mają coś wspólnego z Ser Craigiem. Miał on uiścić ich rachunek za pobyt.
- Wiemy, że pseudo łowczy jest nam wrogiem. Zranił naszych ludzi i uciekł. Musimy spróbować wymierzyć mu sprawiedliwość. Czy najemnicy są nam wrodzy? Na razie wiemy, że mają coś do ukrycia skoro uciekli. To może mieć wiele kierunków. Zbadajmy sprawę, sprowadź tu ser Creiga. Odpowie nam na kilka pytań czym wyjaśni sprawę.
-Gdybym był pewien, że najemnicy są powiązani z tym Łowczym, to bym zastosował inną strategię. Tak samo z Ser Caldwellem. Jest to jednak na tyle podejrzany zbieg okoliczności, iż wolałem kogoś poinformować. Spełniam swój obowiązek wobec tego rodu.

- Sprowadź mego piastuna, ser Roylandzie - Milly nagrodziła jego starania i wysiłki umysłowe promiennym uśmiechem. - Jestem przekonana, że ser Caldwell nie ma nic do ukrycia - zagruchała do małżonka, a na jej twarzy i w głosie nie było niczego prócz niewzruszonej wiary w lojalność ser Craiga. Gdy tylko Royland wyszedł i zostawił ich samych, na ślicznym liczku Milly jawnie odbiła się myśl, że lepiej dla ser Craiga będzie, jeśli faktycznie nic nie ma do ukrycia. A chwilę później - delikatny niesmak.
- Sądziłam, że był przy mnie dość długo, by się nauczyć, że najwyraźniejsze i najtrwalsze tropy zostawia… złoto - westchnęła, po czym wygładziła twarz i nawinęła na palec pasmo jasnych włosów.

Ser Craig szedł do sali narad i już wiedział dlaczego go wezwano. Słyszał o tajemniczej ucieczce trójki najemników z portowej tawerny. To mógł być tylko Connor i jego przyboczni. Pluł sobie w brodę, że nie zdążył przed turniejem powiedzieć o wszystkim Milly i Seathanowi. Kiedy więc wszedł do sali narad stanął przed nimi skłoniwszy się obojgu:

- Na początek chciałem przeprosić Wasze Lordowskie Moście za opieszałość. Ten człowiek, którego spłoszyli ludzie Ser Roylanda, to mój brat, Panie i jego obstawa. Miałem powiadomić o jego obecności przed turniejem, ale wtedy wypłynęła sprawa z tajemniczym zabójcom i jakoś tak okoliczności nie sprzyjały rozmową. To moja wina i zgadzam się z tym bezapelacyjnie, na swoją obronę dodam, że gdybym chciał to ukryć przez moim Lordem, to nie opłacałbym im noclegu ze swojego rachunku. Z przyjemnością podzielę się innymi informacjami, lecz za wybaczeniem Lordzie, chciałbym to zrobić w cztery oczy… bądź sześć - podniósł wzrok na małżonkę Seavera.
- Ser Roylandzie, poczekaj chwilę na zewnątrz. Skoro to sprawy delikatne i rodzinne, pozwolimy ser Craigowi zachować odrobinę prywatności. Gdy tylko rycerz wyszedł, Seathan spojrzał z wyrzutem na Craiga.
- Miałeś swój moment po naradzie, żeby mnie poinformować. Zdajesz sobie sprawę, że to się mogło skończyć rozlewem krwi? Czemu ten twój cholerny brat uciekał?

Milly milczała, scenę ustępując małżonkowi. Pozornie całą uwagę poświęcała kwiatowemu wzorowi zdobiącemu kraj rękawa jej sukni, ale Craig zdołał pochwycić jej spojrzenie. Znał je doskonale, było bardzo podobne do spojrzenia jej ojca. Tyle że Ewan nienawidził niesubordynacji… a Milly niezręczności, bezużyteczności i głupoty. Znał ją dość dobrze, by wiedzieć, że właśnie zasłużył sobie na potępienie i Milly nie odezwie się teraz ani słowem w jego obronie. Wiedział też, że znaczył dla niej zbyt wiele, i to nie w ulotnej walucie uczuć, a brzęczącej, twardej mamonie, by pozwoliła mu przepaść. Ale wyciągnie rękę dopiero w ostatniej chwili, z wrodzonym wyczuciem dramatyzmu.

- Dopiero na weselnej uczcie dowiedziałem się, że on żyje - streścił Lordowi treść rozmowy, najpierw z Cordinem, a później z Connorem. - Dlatego Lordzie, nie wspomniałem o tym wcześniej, bo sam chciałem najpierw wszystko sobie poukładać. Cała ta sytuacja była dziwna i nowa dla mnie. Nie miałem żadnych intencji ukrywać tych faktów, chciałem jedynie je usystematyzować. Poza tym, za moim bratem ciągną się kłopoty, dlatego chciałem odizolować go od zamku i gości, opłacając pobyt w tawernie, Lordzie.

Seathan pokręcił głową.
- Twój brat niepotrzebnie uciekał. Poproś ser Roylanda do środka. - gdy rycerz pilnujący porządku na ziemiach rodu wszedł dziedzic przemowił spokojnym głosem.
- Po odprawieniu Lordów ser Royland, Horton i ty ruszycie w teren ponownie. Jeśli Lord Simon nie wniesie obiekcji. Szukajcie tego zabójcy, przeszukajcie zamek i okolicę. Wątpię by przyniosło to efekt, jednak rzemiosło tego wymaga.Jeśli natraficie na twojego brata, postawisz go przed naszym obliczem. Uciekając przed ludźmi Lorda na którego ziemiach się znajduje nie zostawił nam wyboru. Ser Duncan otrzyma rozkazy potrojenia straży na zamku. Do momentu jego przeszukania i zabezpieczenia. Każdy członek rodziny Seaverow ma mieć ochronę i to wzmocnioną. Możecie odejść Panowie do swoich obowiązków.

Ser Royland kiwnął głową potwierdzając przyjęcie rozkazów. Podziękował i wyszedł. Caldwell być może chciał jeszcze coś powiedzieć. Jednak Seathan jednym ruchem dłoni nakazał mu podążyć za towarzyszem. Musi przemyśleć co dalej nim będą kontynuowali rozmowę.

Gdy obaj rycerze wyszli Seathan zwrócił się do Mildrith. Na jego twarzy widoczny był lekki grymas.
- Co o tym sądzisz moja droga?

Milly przestała bawić się jedwabnymi sznurkami swojego paska, uśmiechnęła się ulotnie i delikatnie.
- Ten kto nagle odzyskuje coś cennego, co zdawało się, że utracił na zawsze… często traci przy tym rozum.
Westchnęła i wyciągnęła ku mężowi smukłą, białą rączkę.
- Nie wierzę, by Craig działał z rozmysłem przeciw mnie. Wie, co tatko by mu za to zrobił. - Coś w oczach Milly sugerowało, że dostanie się w ręce Ewana byłoby jednak dla zdrajcy jego córki wybawieniem. - Ale ktoś mógł próbować wykorzystać porywy jego serca. - Pogładziła Seathana po wierzchu dłoni. - Nie śmiej się. I twardzi rycerze mają takie… Oficjalnie ród nie powinien przyłożyć ręki do pomocy temu człowiekowi, który się podaje za jego brata, jeśli zdecydujesz mu się pomagać. Lecz jeśli odmówisz i pognasz go precz… wbijesz Caldwellowi sztylet w serce.
- Ser Robb zawsze powtarzał, że Lord największe bitwy toczy za pomocą umysłu. Walka na miecze, jeździectwo czy łucznictwo to umiejętności ciała. Możesz mieć je dobrze opanowane doda ci to prestiżu. Pomoże w bitwie jeśli osobiście do niej staniesz. Jednak to taktyką i strategia pozwolą ci wygrać. Nieważne czy w polu walki czy w sieci intryg. Jednak ta opowieść…. Nie zrozum mnie źle, wierzę ser Craigowi. Jednak jego brat i ojciec weszli w jakieś ciemne interesy. Z kimś mrocznym z zainteresowań bądź fachu. Kto być może włada magią czy jej namiastką. Słyszy się różne opowieści nie mówię, że to niemożliwe. Nieważne czy to ich wina, że się w to wplątali. Świat widział gorsze rzeczy. Zasadniczo przegrali czy przyrównując to inaczej... bronią się w ostatnich komnatach swego zamku podczas oblężenia. Bronią już tylko swego życia. Ich majątek przepadł, ludzie zdradzili bądź nie żyją. Ojciec Craiga również martwy. Brat żyje ledwo, człowiek o takich środkach dopadnie go wcześniej niż później. I zostaje nasz drogi Caldwell. Nawet jeśli w jakiś dokumentach będzie imię ich tajemniczego wroga. Gdzie go znajdą? Człowiek masowo mordujący dzieci w mrocznych rytuałach raczej się ukrywają prawda? W dodatku najpewniej w Essos? Mijam już jego ludzi i środki jakie ma po swojej stronie w porównaniu z Caldwellami. To pachnie straceńczą misją. I stratni będziemy my, jeśli ser Caldwell odjedzie. Niezależnie czy go potem zabiją czy nie.
 
Icarius jest offline