Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2016, 20:11   #52
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Retrospekcja

Był spięty niczym pantera gotowa do skoku. Wędrówka przez pogrążony w ciemności las z człowiekiem, który cokolwiek wydawał mu się podejrzany, wyzwoliła w jego ciele znajome uczucie. Takie które zwiastowało niebezpieczeństwo ale też przygodę.

Początkowo parzył ze zdziwieniem na mężczyznę, który podawał się za jego zmarłego dawno brata. Sygnet mógł być prawdziwy, ale drogi którymi mógł dostać się w ręce tego podającego się za jego brata człowieka, mogły być różne. Kiedy pływał jeszcze z ojcem po krainach Essos nasłuchał się opowieści i legend. Kiedyś słyszał nawet taką o “Ludziach bez Twarzy”? Nie wiedział czy dobrze pamiętał… którzy podobno potrafili przybrać dowolną postać… to wszystko było dziwne. Szybko jednak się opanował, podszedł bliżej i zmierzył go wzrokiem.

- Skąd mam wiedzieć, że jesteś tym za kogo się podajesz? - głos mu nie drżał, był pewny tego co mówi. Przyszła mu do głowy jedna myśl: - Skoro jesteś Connorem, to zapewne wiesz, co się stało w piątym dniu twojego imienia? - zadał mu takie pytanie, na które odpowiedź mogła znać tylko ich dwójka. Nikogo nie było przy tym, tylko on i jego brat.

Connor uśmiechnął się lekko -To było tak dawno temu, a czas potrafi mącić pamięć - widać było po nim, że nie przeszkadzało mu pytanie Craiga -Wszedłem do gabinetu ojca, chociaż nie powinienem i stłukłem jego posążek rycerza … Wziąłeś to na siebie, powiedziałeś, że przypadkiem zahaczyłeś o stół. Cóż uniknąłem lania, za niesłuchanie ojca … chyba zawsze byłem nieposłuszny - uśmiechnął się a blizna znajdującą się obok jego ust nadała mu dość drapieżny wygląd. Dwójka jego towarzyszy rozmawiała przyciszonymi głosami przy ognisku.

“Mówił prawdę… “ - tylko taka dramatyczna myśl przeleciała mu przez głowę. - Jak to się stało? Cała nasza flota poszła na dno, a Ty miałeś zginąć razem z nią. Co się stało? I jakiej pomocy oczekujesz? Muszę wracać do zamku, bo po upływie dwóch kwadransów zaczną mnie szukać. Środki ostrożności - kiwnął głową na Cordina i jego rozmówczynię. - Nie miałem powodów by im ufać. Więc zapraszam Cię do moich kwater, a dla twoich towarzyszy też się coś znajdzie. Możemy porozmawiać po drodze. - zaproponował będąc nadal w szoku niespodziewanym spotkaniem.

-Dzięki za zaproszenia, ale nie … - rozejrzał się nerwowo dookoła jakby spodziewał się jakieś zasadzki czy napaści -Przepraszam, ale specjalnie nie poszedłem po ciebie. To jest długa opowieść, ale jesteśmy w niebezpieczeństwie … może ciebie odpuszczą, o ile będą dalej pewni, że nic nie wiesz. Nie chcę jednak pokazywać się w zamku, nie chcę aby ktoś mnie zobaczył. Ściany mają uszy bracie. - westchnął długo -Posłuchaj to co mam do powiedzenia jest ważne. Potrzebuję także twojej pomocy, ale … Nie chcę cię wciągać w burzę, która może cię ominąć. Dlatego zastanów się czy chcesz usłyszeć pełną wersję historii, tego co się wydarzyło, czy jedynie tyle, abyś mógł mi w pewnej kwestii pomóc. Wolałbym porozmawiać o tym dzisiaj, ale jeżeli musisz wracać, to możesz przyjść tu jutro … Sam braciszku, sam. Nie mów nikomu, że mnie spotkałeś ….

- Wrócę tylko do zamku i dam znać mojemu człowiekowi, że wszystko w porządku? I wrócę, by wysłuchać twojej historii… w całości. Jutro może nie być ku temu okazji, turniej i inne obowiązki. Daj mi kwadrans i wrócę.. sam. Może być?

Udało mu się szybko wrócić na zamek i wstrzymać rozkazy dla Garetha. Obiecał, że wszystko opowie mu rano. Potem wrócił do jaskini, w której ukrywał się jego brat.

- Jestem. Słucham co masz mi do powiedzenia, co Ci grozi? I w czym mogę Ci pomóc? - powiedział siadając przy ognisku. - I kim są Ci ludzie - wskazał na dwójkę towarzyszącą Connorowi.

-Cordina już z pewnością poznałeś, a łuczniczką jest Diresha. Są dla mnie jak rodzina. Razem służyliśmy w Drugich Synach, razem wiele przeszliśmy. Potrzebowałem pomocy, a im mogłem zaufać bezgranicznie - Connor przerwał na chwilę opowieść rozglądając się po obozowisku.
-Potrzebuję twojej pomocy. Muszę odnaleźć dokumenty i dzienniki ojca. Masz je, czy zostały w starym domu? A co mi grozi? Nasz ojciec, związał się z bardzo złymi i niebezpiecznymi ludźmi. Dowiedziałem się o tym, podczas tego feralnego rejsu. Wcześniej słyszałem plotki, ale wtedy dostałem prawdziwy dowód - przy wypowiadaniu tych słów przeszły go dreszcze -Ci ludzie posługują się jakimiś plugawymi metodami … magią. Myślę, że wiedzieli, iż zatopi te okręty sztorm, ale i tak próbowali mnie zamordować … Nie na statku. Wcześniej w Essos. Nasi ludzie! Dlatego mówię, że niewiadomo komu ufać. Ojcie prowadził z nimi interesy. Mam nadzieję w dokumentach znaleźć wskazówki, jak odnaleźć człowieka, z którym handlował … a wtedy go zabiję. Jeżeli go nie będzie powinni nam odpuścić …

Craig słuchał wszystkiego zdezorientowany: - Możesz mi wszystko szczegółowo opowiedzieć? Naprawdę myślałem, że nie żyjesz, a teraz to parę zdań, ma mi wystarczyć? Nie nie mam dokumentów ojca ze sobą, ale są bezpieczne w depozycie w Lannisporcie. Mogę dać Ci list uwierzytelniający to odbierzesz sobie to co potrzebujesz. Sam chciałbym wiedzieć więcej i przyłożyć ręki do tej zemsty. Dlaczego nie chcesz ze mną iść na zamek? Mam tam swoje kwatery i zaufanych ludzi, wątpię by ze strony Seaverów coś Ci mogło zagrażać.

Connor kiwnął głową - Nie wątpię bracie, ale oni mają swoje sposoby zdobywania informacji. Może jakaś służka, albo sakiewka wrzucona w rękę odpowiedniego człowieka? Bracie ludzi, którym naprawdę możesz ufać, pewnie można policzyć na palcach jednej ręki. Wielu ludzi ma swoja cenę … a ci, którzy zagięli na nas parol, potrafią dowiedzieć się, co to za cena … nie zbyt wiele oczu - Cordin wzruszył ramionami i uśmiechnął się, wyciągając za konara butelkę wina, najwyraźniej zwędzoną z sali biesiadnej. Do tej pory milcząca dziewczyna odkorkowała ją.

-Mów Connorze, skoro już zacząłeś - zachęciła młodszego Caldwella.
-Ty miałeś odziedziczyć rodzinny interes i byłeś w to wdrażany. Ja więcej podróżowałem. Podczas jednego z takich wyjazdów, jeszcze z naszym ojcem, usłyszałem jak kłóci się o towar z pewnym człowiekiem. Nie wiem dlaczego, ale podsłuchałem ich rozmowę. Była trudna do zrozumienia, ale człowiek nie zgadzał się do jakości towaru, mówił, że był niewystarczająco czysty … Z tej długie rozmowy wyciągnąłem, że w Myr znajduje się jakiś magazyn, o którym wcześniej nie słyszałem … Znalazłem go, a w nim … - głos jego młodszego brata załamał się, gdy przypominał sobie wydarzenia sprzed wielu lat -A w nim małe kajdany i obroże rozrzucone po podłodze … Ojciec handlował niewolnikami … - Connor zamilkł przyjął butelkę od Cordina, który obserwował swojego przyjaciela uważnie i pociągnął solidny łyk trunku, przed przekazaniem go Craigowi. -To nie wszystko. Z oczywistych przyczyn, nie mogłem zapytać o to ojca, ale zacząłem uważnie obserwować wszystko to co się działo wokół … Ojciec sprowadzał dla tego człowieka dzieci. A on … wtedy tego nie wiedziałem, ale teraz … teraz gdy …-
-Gdy wiesz, że noc jest ciemna i pełna strachów, a mroczne siły działają - powiedziała Diresha, za jego brata, który tylko kiwnął głową zgadzając się z nią.
-Tak … bracie, on brał dzieci, aby składać je w ofierze, używał ich do zasilania swojej mrocznej sztuki … Mag i to zły do szpiku kości … Nie wiem jak ojciec się w to wpakował, ale chyba jego szczęście wiązało się z kontraktu z tym człowiekiem. Nie wiem, czy zginął z rąk wroga tego człowieka, czy ktoś chciał wymierzyć sprawiedliwość, ale wątpię, aby była to zwykła śmierć … Zostaliśmy sami. A ja … postanowiłem rozprawić z się tymi z naszych ludzi, którzy uczestniczyli w tym procederze. Nie widziałeś tych kajdan, nie słyszałeś mrocznych szeptów, powtarzanych na ulicach Myr. Ktoś mnie w większości wypadków ubiegł. Nie wiem, czy tajemniczy gość, dowiedział się o mnie, o próbie zerwania z tym co robił ojciec, ale nigdy się nie ujawnił. Potem jeden z naszych kapitanów próbował mnie zabić w Lys. Wyskoczyłem ranny za burtę i ledwo dopłynąłem do brzegu. Tam znalazł mnie ojciec Direshy … Leczyłem się, ale nie wróciłem do Westeros. Słyszałem co nieco, o tym co się wydarzyło. Uznałem, że każdy z nas ma swoje życie, swoje wybory. Służyłem razem z moją nową rodziną - mówiąc to wskazał na dwójkę przyjaciół -W Drugich Synach. Myślałem, że to już koniec tej historii, ale ostatnio okazało się, że człowiek ten żyje. I próbuje się zemścić. Spotkałem kilku jego agentów. Miałem nadzieję, że w dokumentach ojca dowiem się więcej o nim samym … odnajdę go i dokończę to, co powinienem zrobić te wszystkie lata temu - brat zakończył swoją przemową.

- Wiemy, że ma “sojuszników”, ludzi jemu podobnych i dlatego jest tym bardziej niebezpieczny … -
-Nawet gdy nie używa magii … - dodała dziewczyna
-... nawet wtedy - dopowiedział Cordin z kpiącym uśmieszkiem na ustach -Ale, powiedzmy, że między nimi nie ma żadnej miłości. Jeżeli się go pozbędziemy, wszelkie kłopoty powinni ustać -
- Tak … tak - powiedział powoli młody Caldwell -Na razie ja byłem jego celem, ale może zdecydować, że ty też odpowiadasz za wszystko co się wydarzyło. Możesz być w niebezpieczeństwie …

Kiwał głową ze zdumieniem, kiedy jego młodszy brat opowiadał o ciemnych interesach ojca. On sam nie był święty, robił różne rzeczy, które z legalnością miały niewiele wspólnego. - Bracie, potrafię o siebie zadbać, walka mi nie straszna. Mam też kilku oddanych ludzi. Rozumiem, że nie znasz miana tego człowieka? Jeśli nie chcesz iść do zamku, to mogę Ci zorganizować nocleg w porcie. Mam tam udział w pewnym interesie, w każdym razie będziecie mieli gdzie spać. Słyszałem wiele o Drugich Synach, wiem, że jesteście twardzi, ale tutaj naprawdę możecie być bezpieczni...jeśli znajdziesz tego kogoś… chętnie zatopię swój miecz w jego parszywej gębie. Pozwoilisz, że usiadę tu z wami, chętnie dowiem się co porabiałeś podczas tak długiego czasu. Przykre sprawy mamy już chyba wyjaśnione? Więc podziel się ta butelczyną Cordinie - z uśmiechem rzucił do przybocznego Connora.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline