Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2016, 00:07   #44
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

Farma Kulawego Zenka, 3.09.2512 roku

Drużyna podjęła kolejną godną pieśni wyprawę konną. Asyłbiek i Frederick dosiadali swych wierzchowców a Adelmus z Wasylem ściskali się na siedzisku dwukółki. Wóz i konie były sprawne i gotowe do drogi, niemal tak dobrze jak ungoł Kuczma. Pozostali zasługiwali na order uśmiechu Ranalada Zwodniczego. Strażnik wyglądał na skupionego i zdeterminowanego gdy mierzył wzrokiem koński grzbiet. Jego siwek pokazał mu język i to pewnie dlatego zanim wskoczył mu na grzbiet wylądował raz tyłkiem na glebie. Mężczyźni na wozie usiedli blisko siebie bo tylko na to pozwalała krótka ławka, następnie spojrzeli po sobie wymownie. W końcu to Wasyl chwycił lejce, uśmiechnął się sztucznie do przelatujacej akurat muchy i nie chcąc zmylić zaprzężonych zwierząt zakrzyknął "Wio!". Zdało egzamin. Ostatnim mijanym zabudowaniem na farmie był spalony spichlerz, z którego została jedynie półmetrowa podmurówka. Źródło światła nie było potrzebne, przed zmrokiem dotarli do bram Pińska.

Klamra się zapięła. Co na końcu to zazwyczaj i na początku. Dzień pogrzebem rozpoczęty skończył się sześcioma.

Ostatecznie każdy musiał się przed kimś tłumaczyć. Adelmus, póki jeszcze światło pozwalało, w formie przyspieszonej dokonywał wpisów do księgi zmarłych przyniesionej przez Ojca Komorowa. Półsłowkami pomagał mu Asyłbiek w międzyczasie składania raportu bojarowi, przybyłemu na wieść o powrocie strażnika do osady. Bojara od razu poznał Wasyl, ale wstępnie zajął się łopatą nie chcąc kojarzyć się szlachcicowi ze złymi wiadomościami. Kuczma opowiedział pobieżnie, jak to świtem odkrył, że mieszkańcy farmy zostali wymordowani oraz jak z kapłanem Morra wybrali się zabrać ciała. Wymienił członków zabitej rodziny. Za powód napaści podał rabunek żywności.
- Bracie Adelmusie, czy jest jeszcze coś, co Jego Wysokość musi wiedzieć? Jeśli nie, to wybaczcie Panie, cmentarz nie służy załatwianiu spraw żyjących. Zmówmy modlitwę. - Stary kapłan pozwolił odpowiedzieć młodszemu, po czym zaczął recytować kantyczkę zupełnie pomijając jej standardową melodię.

Odchodzi dusza w świat wieczności
Zbliża się kres podróży ziemskiej do Morra
Tak szybko upłynęło życie
Już dom opuścić przyszła pora
Skończyły się biedy tej ziemi
Dla duszy śmierć przynosi życie
Do twoich bram Boże przychodzi duch wierny
A za nim słyszysz bliskich wycie

- Kuczma. Zabierasz swoich chłopców za wzgórze. Tropcie winnych aż zaczną srać po nogach ze strachu. A spróbuj tylko wrócić z niczym. Pręgież! A tu proszę, Drozdow wciąż żyw! Skoro i tak się szwendasz za moimi ludźmi jak smród za dupą to może jednak sie zaciągniesz, co? Jeść byś dostawał i spać miał gdzie. Jak nie to się od nich odczep, bo ktoś może dostać cynk, żeś sławny bohater i pieniędzy furę przy dupie nosisz. -
Ochroniarze bojara nagle przestali rozmawiać, jakby ciekawsze od paplaniny było wiercenie piętą dziury w gliniastej drodze. Dopiero teraz uwagę władcy przykuł drugi strażnik. - Colonsky, tak? Co Ty tu robisz? Co Ci rządca Jorgow polecił? Jak postępy? - doskoczył do strażnika plując słowami z ust jak ognisko językami ognia, a uzyskawszy odpowiedź dodał oddalając się wierzchem - masz do dyspozycji obecnie trzech chłopa, czekają w zajeździe młyńskim gotowi do drogi.

Tymczasem na cmentarzu Wielebny Antoni zwrócił się szeptem do Adelmusa.
- Zdaje się nasz władca tego nie dostrzegł. Rana nie wyglądała na taką, jaką człowiek może zadać drugiemu. Bardzo mnie to trapi. Wiesz coś o tym ugryzieniu na plecach?

Test ryzyka
Frederick (50+10=60): 65 nieudany
Wasyl (50): 42 udany



* * *


Trzebież nad Barwią, 3.09.2512 roku

Pracowali w milczeniu aż do wieczora. Milczenie było jednak pozorne, bo Gusik zawsze miał gazy jak się kaszy najadł więc regularnie w uszach pozostałych brzmiały jego pierdy. Ale cóż, najstarszy, a poza tym na dworze. Gdy do zachodu zostało akurat tyle czasu ile trzeba na wieczorny opierunek zebrali się przy ogniu. Młody dosuszał ciuchy przed snem, Vitalij przyniósł bukłak z alkoholem. Nadzorca i Gusik z babą zniknęli w szałasach. Ostatnio każde z nich spało na narzędziach. W ciągu dwóch tygodni zostali dwukrotnie okradzeni, tu, w środku lasu nad uroczą rzeczką. W obu przypadkach nikomu nie udało się wytropić złodzieja, zupełnie jakby sprzęty zostały poderwane z ziemi pod chmury. Poprzednia kradzież miała miejsce przedwczoraj w nocy. Cały dzisiejszy dzień pracowali nowymi narzędziami, przywiezionymi przez zarządcę Iska Rulfa Brodacza. Owy waligóra wyglądał na wojownika tak z postury jak i zachowania. Zajmował się wsią od zeszłej zimy.

Ognisko wygasało, samogon się kończył, Nikol był prawie ubrany. Coś zbudziło czujność Rogera, posłyszał gwałtowny szelest za sobą. Zdążył wstać na równe nogi.
- Uwaga, coś nie tak. - wymruczał, a wraz z "tak" wszyscy przekonali się co konkretnie.
JEB!
W klatce piersiowej Öjerssona serce odbiło się od żeber, a on sam legł na ściółce metr dalej. Zwalony z nóg obserwował, jak Vitalij sięga po toporzysko, chybia w napastnika a zza pleców otrzymuje cios, od którego pada na kolana. Obserwował, jak Nikol zostaje złapany w silne łapska i ugryziony przez ludzkich rozmiarów węża. Szarpanina trwała kilka sekund i skończyła się, gdy łapska puściły bezwładne ciało na ziemię. Zwierzoludzie zaatakowali ponownie. Zachód słońca rzucał ostre światło. Ten z głową węża wpadł w wejściu do szałasu na babę, którą uciszył szybkim ciosem toporkiem w szyję. Na to Gusik wszczął raban. Roger ruszył po topór chcąc pomóc przyjacielowi, za którego plecami szykował się do ataku stwór z bydlęcą głową. Ten zaś z napastników, który tak skutecznie go uderzył, był już bardziej pająkiem niż człowiekiem. Poruszył odnóżami wyrastającymi z pleców, obrócił pajęcze lico ze szczękami i skierował kroki ku Rogerowi. Wtem udaną próbę ucieczki podjął Kutański. Chytrze wymknął się z szałasu i dopadł pociągowego konia, którego aktualnie poganiał siedząc mu na grzbiecie. Pajęczak z marszu stracił zainteresowanie ofiarą, za pomocą odnóży w kilka sekund znalazł się wysoko w koronach drzew.

Vitalij zamachnął się ponownie toporem, ale jedynie wytrącił go sobie z rąk. Od byczka otrzymał cios w korpus, pękła kość. Legł na twarz. Gusik krzyczał podekscytowany. Roger wymieniał ciosy z byczkiem, wężowy gdzieś zniknął. Gdy już tracił siły mutant beznadziejnie chybił, wystawiając się na kontrę. Drwal za pomocą dwuręcznego topora przeciął przeciwnikowi kości ramienia a następnie uciszył ostatecznie ciosem w plecy.
- Mi wystarcza - odezwał się Gusik zza pleców towarzysza. - Spierdalam stąd, nigdy więcej las! - Z długim nożem w ręce zaczął biec w górę Barwi. Gdy się obrócił ukazała się rana głowy, krew ściekała niżej i niżej.

Przyjaciel Rogera żył. Zamroczony alkoholem wstał gwałtownie co okupił ostrym bólem. Zawył, a wraz z nim Kutański gdzieś po lewej.
- Ramię, bark, pierś. Ale nakurwia - wysyczał. - Wiejmy stąd.

Zamroczony alkoholem
Długość upojenia alkoholem (k10): 8 godzin
-10 do wszystkich testów (poza torturowaniem, strachem i grozą), -1 Sz
Kac (k10+2): 11 godzin
ToooOoo jest właśnie kac. Postać wymiotuje, kręci w brzuszku a pić się chce. Taka spirala cierpienia. Brak modyfikatorów do testów i charakterystyk
Test nasłuchiwania
Roger (30-10=20): 04 udany


 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 25-09-2016 o 22:09.
Avitto jest offline