Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2016, 14:39   #85
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Ruszyli więc do Phandalin. Piącha trzymała się blisko Jorisa. Był on jedyną osobą pośród całej ten bandy, którą półorczyca obdarzyła jako takim zaufaniem. Zbyt krótko się znali, by mogła mu w pełni zaufać, tak jak swojemu dawnemu przyjacielowi, ale myśliwy był na dobrej drodze. Poza tym była pewna, że jemu jedynemu nie zależało na jej śmierci, ba, może nawet cenił sobie jej towarzystwo! Dziwny człowiek z tego Jorisa, myślała sobie Piącha, kiedy maszerowała nieopodal niego.
Konflikt z krasnoludzicami został zamieciony pod dywan, przynajmniej na jakiś czas. Piącha całkowicie ignorowała ich obecność, w czym pomagało towarzystwo futrzastkego Valko z tym jego uroczym pyskiem. Turmalina i Yarla kompletnie dla niej nie istniały, traktowała je jak śmierdzący odór - nic więcej.
No i były jeszcze dwa nowe nabytki, z którymi Piącha nie za wiele chciała mieć wspólnego. Bo o ile wiedziała, czego mogła się spodziewać po dotychczasowych kompanach, o tyle Marduk i Thorika byli dla niej niewiadomą. Spoglądała tylko czasem w ich stronę groźnym wzrokiem, jakby sprawdzając czy nie czaili się na życie jej, Valko lub Jorisa.

Samo Phandalin nie zrobiło na Piąsze żadnego wrażenia. Ot, typowa ludzka osada. Półorczyca nie zwracała uwagi na dziwne spojrzenia przechodniów - była przyzwyczajona do takowych od momentu, kiedy uciekła z własnego plemienia. Wiele przewędrowała samotnie, również w okolice podobnych do Phandalin ludzkich osad.
Nie bardzo mając jakikolwiek cel w odwiedzaniu miasta, Piącha postanowiła dalej trzymać się blisko Jorisa.
U Brathena zakupiła kilka bandaży, spirytus i trochę suszonego mięsa. Właściwie to wzięła, co chciała i rzuciła monetami na blat, a potem wyszła bez słowa.
- Ja zaczekać przy wyjściu z osada - oznajmiła Piącha Jorisowi.
Być może wyczuła, że ten wolałby chwilę odpocząć od jej towarzystwa, a może i ona sama potrzebowała chwili samotności. Czuła zresztą, że nie byłaby mile widziana w ludzkiej gospodzie, a nie chciała robić kolejnych problemów myśliwemu. Nie rozwodząc się dłużej nad swoją decyzją odwróciła się i ruszyła ku skrajowi Phandalin.
Tam przycupnęła sobie na murku i wyciągnęła zakupione bandaże, którymi postanowiła opatrzyć co gorsze rany.
 
Pan Elf jest offline