Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2016, 16:32   #13
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Kanały.

Mały demon zdawał się nie spać. Czuwał cały czas. Gdy tylko otworzyła oczy, gdy budziła się z nerwowej drzemki, zbyt słaba by móc zareagować, zbyt słaba by się sprzeciwić. Gdy zachłystywała się wodą, która wdzierała się do płuc, która wypełniała nos i usta.

Ona tam była.
Ona się nad nią znęcała.
Ona wymagała.
Ona patrzyła.

Przeklęty przez starych bogów morf w ludzkiej skórze.

Niech przestanie. Niech to się skończy. Ile to trwa? Godzinę? Dzień? Tydzień?

Czas zlewał się w jedną udrękę przerywaną chwilami, w których słabła i traciła przytomność, chwilami w których ją odzyskiwała, w krótkich przebłyskach świadomości, w których widziała twarz demona, by znowu wpaść w niekończącą się agonię.

Chciała umrzeć.

Smrodliwy Zadek.
Smrodliwy Zadek
w pełni zasługiwał na swoją nazwę. Sklecona byle jak z nieheblowanych desek buda przykleiła się pewnego dnia do kamienicy w jednej z bocznych ulic prowadzących do bustuarium. Początkowo służyła jako składzik materiałów dla odnawianego budynku. Jednak budynek wyremontowano, składzik opustoszał, murarze wynieśli się w inne miejsce a buda pozostała. Z czasem przejął ją Kampuris Lipos, garbaty grubas o twarzy i aparycji satyra i zaczął serwować w niej szczyny, które smakowały jak szczyny, pieniły się jak szczyny ale miały tę właściwość, że uderzały do głowy a kosztowały niewiele.

W środku nie uświadczyłeś stoła czy krzesła, za jedyne meble służyło kilka rozeschniętych beczek. Podłogę wyścielano co tydzień świeżym sianem, które przez ten czas musiało pochłaniać wymiociny i szczyny klienteli. Dla precyzji dodajmy - nie tylko te ulane z kufla.

Knajpa, odwiedzana przez najgorsze męty, nie cieszyła się dobrą sławą. W spontanicznych burdach traciły życie najgorsze szumowiny. Mimo tego, z bliżej niewyjaśnionych przyczyn lokal działał dalej, przysparzając zgryzot okolicznym mieszkańcom.

Hekłe, hekłe, hek... Koślawe kółko skrzypiało przy każdym obrocie. Umorusany wyrostek, podciągnął wózek pod rozhuśtane drzwi Smrodliwego Zadka z jakimś zacięciem i uporem na pryszczatej twarzy. Przepuścił zawianego klienta, który wypadł na zewnątrz ziejąc smrodem nieprzetrawionego alkoholu. Rozglądając się niepewnie smarkacz wszedł do środka najwyraźniej szukając kogoś wzrokiem. Najwidoczniej dostrzegł coś w półmroku bo przez jego kostropatą gębę przebiegł cień uśmiechu. Ruszył wzdłuż ściany, wymijając zręcznie głośną klientelę gdy drogę zagrodził mu ulany drab ucapiwszy go za kołnierz.

- A ty gdzie się wybierasz pętaku?

Ruda broda podskakiwała mu na zarośniętej gębie jak mówił.

- Puszczaj - pisnął chłopak.

Rudzielec uniósł go w górę jak małe kocię na wysokość garnituru zepsutych zębów i otwartą dłonią plasnął w twarz wierzgającego w powietrzu wyrostka. Brodacz zaśmiał się basowo gdy mały zaskomlał. Bywalcy stojący najbliżej przerwali rozmowy i z zainteresowaniem przyglądali się scenie. Drugie plaśnięcie najwyraźniej zamroczyło chłopca.

- Ej! - siwy staruszek z powykręcanymi artretyzmem rękami sięgał rudemu co najwyżej do piersi. - Myślę, że malec dostał już nauczkę. Możesz go puścić.

- Bo co? - odpowiedział zaczepnie lustrując widownię rozbawionym wzrokiem.

- Bo chciałem ci postawić piwo.

Rzucona moneta spadła na beczkę i zaczęła się toczyć. Byłaby spadła w śmierdzące siano, gdyby w ostatniej chwili nie została przykryta wielką dłonią. Brodacz pokazał braki w uzębieniu w szerokim uśmiechu. Publiczność westchnęła po czym zarechotała. Ktoś gwizdnął. Gdy mężczyzna odwrócił się, nie było już ani chłopaka ani staruszka.

***

- Po coś tam się pchał?

Pryszczaty smarkacz dochodził do siebie siedząc oparty o ścianę Smrodliwego Zadka. Wskazał ręką na wózek. Staruszek odsunął brudną szmatę, pod którą zastygłe w agonalnej pozie leżały truchła czarnego kota i trzech szczurów. W oku pojawił się błysk zainteresowania.

- Mogłeś przynieść do pracowni. Smrodliwy Zadek to nie jest miejs...

- Widziałem go!

Artretyk uniósł pytająco brwi.

- Jesteś pewien?

Kiwnięcie głową.

- Opowiedz...
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline