- Da, Haraszo - pokiwał głową Witalij. - Roy i Zoltan zostają na pokładzie i niech się martwią śmigłowcem, my wyskakujemy. Tylko weź od któregoś sprawny komunikator, żebyśmy mieli łączność. I owiń się szczelnie a gdyby przelatywali nad nami gleba i zasypujemy się śniegiem. W tych warunkach nawet termowizja im wiele nie da.
Bojko założył z powrotem hełm i narzucił na pancerz biały maskujący płaszcz i spodnie. Bardzo nie chciał upuszczać ciepłej kabiny, lecz nie było wyjścia. Przejechanie pięciuset metrów na nartach było teraz dlań czynem na granicy wytrzymałości. Miał cholerną nadzieję, że samolot wróci po nich, bo inaczej przyjdzie im chyba zapuścić korzenie w Norylsku. |