Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2016, 18:26   #79
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Trzech przybocznych Enguerranda aż podskoczyło w miejscu, widząc wycelowany w nich garłacz. Gdyby Friga wypaliła z takiej odległości, rodzone matki by ich nie poznały. Problem polegał jednak na tym, że broń nie była załadowana - na szczęście jednak tamci o tym nie wiedzieli i odsunęli się odruchowo kilka kroków, gdy khazadka ruszyła w stronę wyjścia. Kazak był spięty i gotowy rzucić się w wir walki niczym drapieżnik, ale tamci nie wykonywali żadnych fałszywych ruchów. Na słowa Gasparda, Enguerrand jedynie prychnął lekceważąco.
- To ja jestem tu prawem i załatwiam sprawy tak, jak uważam za stosowne. Nie będziesz mnie tutaj pouczał, ty...
Uciął, gdy od strony zaplecza usłyszeliście rumor i poruszenie. Po chwili w głównej sali pojawiło się ośmiu zakapturzonych mężczyzn w skórzniach i z mieczami w dłoniach. Wyglądali niemal tak samo, jedynie delikatne detale różniły ich ubiór.

W tym momencie pachołkowie pana Serrac zupełnie stracili animusz, wycofując się w stronę rycerza. Enguerrand natomiast, poczerwieniały na twarzy, z furią w oczach i toczący ślinę spomiędzy zębów, wskazał ostrzem miecza na Gasparda i jego towarzyszy.
- Zapłacicie mi za to! Wszyscy będziecie wisieć! - Warknął, po czym wycofał się tyłem do drzwi, otworzył je i szybko opuścił gospodę, a za nim jego ludzie.
W karczmie nastała zupełna cisza; dopiero po dłuższej chwili ludzie zaczęli wracać do poprzednich czynności. Przyglądaliście się zakapturzonym mężczyznom, a jeden z nich podszedł do wioskowego starosty i rozmówił się z nim, delikatnie gestykulując. Następnie wraz z dwoma towarzyszami podszedł do zajmowanej przez was ławy.
- Obawiam się, że musicie iść z nami - powiedział głębokim głosem Zakapturzony. - Enguerrand tak tego nie zostawi, na pewno pognał już na zamek po posiłki i będzie was szukał. Najbezpieczniej dla was będzie, gdy udacie się z nami. Nasz przywódca z chęcią was pozna. I nie obawiajcie się, nie zamierzamy zrobić wam nic złego. Cenimy sobie tych, którzy pomagają bezinteresownie innym.

Wymieniliście spojrzenia - w sumie gdyby ta banda w kapturach chciała was zabić, już by się na was rzucili, tymczasem pomogli wam pozbyć się Enguerranda i jego gwardzistów. Należało zachować pewną dozę ostrożności, ale nie było powodu, by im odmówić, zatem zebraliście się w sobie i niedługo później opuściliście wioskę, prowadzeni gdzieś w głąb ponurego, pogrążonego w ciemnościach lasu. Ścieżkę rozświetlała jedynie jedna lampa niesiona przez nieznajomego, który prowadził pochód.


Mannslieb wisiał wysoko na niebie, rzucając trupioblady blask między wykrzywione pod dziwnymi kątami gałęzie. Jego mniejszy brat, Morrslieb, skryty był zapewne gdzieś za chmurami. Niektórzy z was przypomnieli sobie znaną legendę o tym, że onegdaj demony polowały na ludzi tego świata, wyłaniając się z bramy na niebie, dopóki Morr nie zadał im śmiertelnego ciosu. Następnie stworzył drugi księżyc ze zgliszczy demonów, aby śmiertelnicy nigdy nie zapomnieli tego, kto i jak ich uratował. Ludzie gadali jednak różne rzeczy i nie wszystkie były zgodne z rzeczywistością, o czym sami się przekonaliście w drodze do Serrac, nocując w opuszczonym młynie. Podróż przez mroczny las "umilały" wam dziwne dźwięki dochodzące z krzaków, czy strzelające gdzieś gałązki, jednak prowadzący was zakapturzeni mężczyźni zupełnie się tym nie przejmowali.

Wybierali tak zawiłe ścieżki, że ciężko byłoby się połapać w tym za dnia, a co dopiero nocą. Nawet Louis szybko stracił poczucie kierunku, zatem zdani byliście na swoich przewodników. Po niespełna kwadransie marszu przez ponury las wyszliście na sporą polankę, pośrodku której płonęło żwawo ognisko. Wokół rozstawionych było kilka jedno i dwuosobowych namiotów, a przy ogniu siedziało pięciu zakapturzonych mężczyzn. Zostaliście podprowadzeni do paleniska i zwróciliście uwagę zwłaszcza na jednego z nieznajomych - był zakapturzony i zamaskowany, a jego skórznia w świetle ognia zdawała się być najlepszej jakości. Mężczyzna bawił się sztyletem, obserwując was. Z pewnością był to przywódca bandy.


Skinął głową swoim ludziom, którzy podnieśli się z kamiennych siedzisk wokół ognia i wraz z waszymi przewodnikami oddalili, zostając jednak w bezpiecznej odległości i obserwując was z dłońmi zwieszonymi na rękojeściach mieczy. Zamaskowany mężczyzna gestem dłoni wskazał wam, byście zasiedli przy ognisku, a gdy to uczyniliście, zaczął mówić spokojnym, melodyjnym głosem.
- Nazywają mnie Bezimiennym, a ten las i okolice to dom mój i moich towarzyszy. Obserwowaliśmy was od momentu, jak tylko pojawiliście się niedaleko Serrac i miałem naprawdę głęboką nadzieję was poznać. To, co wydarzyło się dzisiaj w gospodzie tylko to przyspieszyło. - Wsunął sztylet do pochwy przy pasie i kontynuował. - Wdzięczny wam jestem za uratowanie wieśniaków, to dobrzy ludzie wiodący proste życie. Odo zdążył opowiedzieć moim ludziom, przez co on i jego ziomki przeszli w L'Anguille, a to tylko potwierdza moje przypuszczenia, że coraz gorzej dzieje się na tych ziemiach. Zło zaciska swą pętlę coraz mocniej, a my nie możemy tak tego zostawić.

Spojrzał po was i na moment zamilkł, gdy do paleniska doniesiono pieczoną dziczyznę i dwa dzbany wina z kubkami.
- Częstujcie się, moi drodzy, bo chyba nie zdążyliście dokończyć wieczerzy w "Łabędziu". - Sam nałożył sobie udziec na talerz i polał alkoholu, jednak na razie ich nie tknął. - Widzę, że są wśród was przedstawiciele rycerstwa, a i pozostali na pewno potrafią robić mieczem. Do rzeczy jednak... kilka godzin na wschód stąd leży starożytny kurhan, przy którym moi ludzie odkryli w ostatnich dniach wzmożoną aktywność zwierzoludzi i mutantów. Biorąc pod uwagę, co działo się z wieśniakami, możliwe, że te sprawy są w jakiś sposób powiązane. Ostatnimi czasy Enguerrand nieco zdziesiątkował moją bandę Zakapturzonych, zatem czy zechcielibyście pomóc nam w sprawdzeniu, co kryje kurhan, którym interesują się pomioty Chaosu? - Otaksował wszystkich wzrokiem, zatrzymując się dłużej na obliczach Gasparda i Pierre'a. - Dla rycerstwa to chyba sprawa honoru, by wytępić wszelkie objawy zła na bretońskich ziemiach, czyż nie?
Zamilkł, oczekując waszych odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez Layla : 25-09-2016 o 18:33. Powód: parę literówek ;)
Layla jest offline