Miasto było głosne , smierdzace , jasne ... i zatłoczone .
Mimo ze była niemal północ na na dworcu wciąż masa ludzi kłebiła się załatwiajc swoje sprawy .
Rózni przechodzili obok terminala w którym Esperanza wystukiwała numer z wizytówki . Kilku czerwonoczubych punków starało się bezskutecznie dostac do papierosów w automacie , dwuch policjantów szło korytarzem „nie widzac „ młodych wyrosków walacych rurą w maszyne . Jakis starszy człowiek o kulach stajacy w rogu wielkiej sali biletowej grał na organkach . Tam jakas kobieta z skórzanej czerwonej kurtce i dzinsach rozmawiała z długowłosym dzieckiem ( najwyrazniej kupowała jakies prochy ... ) .
- Pan Smith, miałam się do Pana zgłosić ... – mowiła powoli do mikrofonu.. gdy nagle wszycy oderwali się od swoich sprawa gdzies w jednym z korytarzy padły strzały . Trzy może czytery . Na ucho cos niewielkiego .. może 9 mm .
Po chwili z korytarza wypadł jakis młody człowiek ... biegł na oslep ... przewracajac po drodze jakiegos lekko „zawianego faceta „ biegł ile sił w nogach w kierunku wyjscia na ulice Zapewne tam , pomiedzy ulicami tego nie zasypiajacego miasta chciał znalesc schornienie ...
Po 2-3 sekundach w korytarzyu pojawiło się czterech meżczyzn w czarnych kamizelkach . Karabiny maszynowe , kewlarowe kamizelki , chełmy ... Biegli mimo obciazenia rowno i szybko . Mlody uciekinier obiejrzał się .. wstajac z ziemi po zderzeniu z pijaczkiem ... Niemal niedostrzegalnym ruchem włazył meżczyznie do kieszeni prochowaca pistolet i dalej puscił się do ucieczki . Na widok oddziału specjalnego niemal wszycy w sali padali na zmiemie jak na komendę ... jeden z zołnierzy przyłozył do oka karabin ... kilka pocisków pomkneło w kiedunku chłopca ... Krew obryzgała szlkane dzwi dworca ... które z cichym szumem własnie otwierały się przed nim ... Na ulicy niemal natychmisat rozjasniały policyjne koguty ...
W słuchawce która Es dalej kurczowo trzymała w reku ktos cos mówił
- Halo ? ..... jednak głos z megafonu skutecznie zagłuszył wszystko
„ Tu porucznik Harris , proszę wszytskich o połozenie się na zmiemi ... rozłozenie rak na boki i oczekiwanie na dalsze instrukcje „ |