Kazak z jednej strony cieszył się, że zakapturzeni się pojawili jednak z drugiej już miał wizję niezłej bitki.
- Hola, hola jak zwijamy stąd manatki to wołajcie też Oddo i resztę. Przecież jak ci chłopi zostaną to raz dwa ich ten popapraniec powiesi. To że teraz zwiał nie rozwiązuje tego problemu. Trzeba go było zaciukać. Przyjdzie tutaj innym razem z większą ilością strażników i będzie problem albo gorzej, przyjdzie jak nas nie będzie i pozabija kogo będzie chciał... - rzekł krasnolud do kompanów i zakapturzonych.
Gdy szli przez las mimo, że widzi w ciemnościach stwierdził że wykorzysta znów swój wynalazek. Wyciągnął latarnię i pokręcił odpowiednio by włączył się samozapłon. Po chwili szedł między ludźmi i świecił im by się nie powywracali.
Kaz kiwnął głową na słowa szefa bandy.
- No dobra, można się tam przejść ale później w zamian musicie nam pomóc pozbyć się tego szlachcica bo kutas jeden wróci i pozabija tych chłopów....