Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2016, 11:56   #33
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
#5


Rodzina Holtów spojrzała po sobie, po czym Lothar przeniósł wzrok na Tileańczyka.
- Termoforu nie mam, ale ciepłe koce się znajdą. Kunegunde, daj naszemu gościowi ile potrzebuje. - Gdy bardziej puszysta z sióstr zaśmiała się perliście, gospodarz dodał. - Koców znaczy się mu daj. Pokaż pokój i wracaj do obierania pyrów, głupia dziewucho.
Młoda, piersiasta brunetka ruszyła do pokoju po drugiej stronie kuchni, posyłając Venturiniemu lubieżne spojrzenie i oblizując znacząco usta. Może nie była zbytnio urodziwa, ale w końcu nie takie Marko już obracał.
- Co do wojów w izbie, to żem nie widzioł tyż, żeby wychodzili. Ani przodem, ani tyłem, bo tylne wyjście też tu mom, to tak zawczasu uprzedzom, jak byśta skorzystać musieli. Może przemkli obok was, jak żeśta gadką zajęte byli. Nie moja rzecz, zapłacili za pokoje, a ja za gośćmi nie łażę, jak mi nie potrza. - Wzruszył ramionami.

Moment później wróciła Kunegunde, z naręczem szorstkich, grubych koców, po czym puściła żołnierzowi oczko i oboje skierowali się na piętro, zgarniając klucz spod lady. Marko zajmował ostatni pokój po prawo, a gdy tylko oboje przekroczyli próg pomieszczena, kobieta rzuciła koce na łóżko i od razu chwyciła Tileańczyka za krocze, masując je energicznie oraz całując go mocno i długo. Grę wstępną mieli już chyba za sobą.


W różnych odstępach czasu skierowaliście się do pokoi na piętrze, uprzednio odbierając klucze od Lothara, który w końcu pojawił się za kontuarem i nawet odprowadził niektórych z was na górę, rozświetlając mrok korytarza chybotliwym płomieniem świecy. Poza podstawowymi meblami jak stół, krzesła, szafa i łóżka, w pokojach nie było nic godnego szczególnej uwagi. Mnóstwo pajęczyn i nienajświeższa pościel świadczyły, iż "Przypiecek" nie był odwiedzany przez zbyt wielu gości.

Nie przeszkadzało to jednak podpitemu towarzystwu, które przecież w nie takich warunkach nocowało, tak samo jak Alexie i Hagenowi, którzy zatopili się w namiętności, nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie. Gaspard, nim poszedł spać, sprawdził, co u sierżanta, a Kaspar był nieco zaskoczony jego wizytą, gdyż zdołał się już uwalić na sianie niedaleko chłopaka pilnującego koni i kończył butelkę wina zabraną z gospody. Nakazał Bludgerowi iść spać, więc żołnierz rozkaz wykonał. Venturini również nie próżnował z córką gospodarza, a rozpalona namiętnością Kunegunde najpierw pokazała Tileańczykowi, co to znaczy "miłość bretońska", a następnie wyssała jego życiodajne soki aż do ostatniej kropelki. Upity i zmęczony po ciężkim dniu i stosunku, Marko zasnął jak dziecko.

Niedługo później cała gospoda pogrążyła się w ciszy - podpici żołnierze zasnęli, również Alexa i Hagen, wtuleni w siebie, oddali się Morrowi po ciężkim dniu i miłosnych uniesieniach. Pieguska również zdawała się spać, choć dwójka żołnierzy nie mogła być tego całkowicie pewna, gdyż dziewczynka odwrócona była do nich plecami. W końcu sen spłynął na cały "Przypiecek" i jedynie ponure wycie wilków gdzieś w oddali oraz ujadanie psów w wiosce mogło niepokoić tych z lżejszą powieką.



Przeciągły, dramatyczny krzyk wybudził was w tej samej chwili, choć większość z was zajmowała inne pokoje. Przez dłuższą chwilę próbowaliście rozstrzygnąć, czy czasem wam się coś nie śniło, ale gdy krzyk powtórzył się, najwyraźniej dochodzący gdzieś ze wsi, zebraliście się szybko z łóżek i w pełnym rynsztunku zbiegliście na dół. Alexa i Hagen zamknęli na klucz piegowatą dziewczynkę, która skulona siedziała w kącie łóżka, wpatrując się wystraszonymi oczyma gdzieś za okno, choć raczej nie na stojącego wysoko Mannslieba. Musiało być grubo po północy.

W izbie na dole panował przejmujący chłód. Drwa w palenisku żarzyły się jedynie, a wy próbowaliście zrzucić z powiek sen - najgorzej szło tym, którzy ostro popili minionego wieczora. Venturini, Wagner, Falken i Ezacher byli nieco otępiali, ale nie przeszkadzało im to w funkcjonowaniu. Gdy przejmujący krzyk powtórzył się, wypadliście z gospody na siarczysty, wgryzający się w każde odkryte miejsce mróz. Sierżant Götz również był już na dworze - instruował o czymś chłopca przy stodole, pokazując mu energicznie palcem drzwi, a gdy młody zniknął w środku, dowódca pędem ruszył w waszą stronę, dobywając miecza.

Śnieg przestał padać, a światło Mannslieba odbijało się od białych kryształków i unosiło w powietrze. W kręgu chat zauważyliście, jak siedmiu mężczyzn z wioski, trzymając widły, siekiery i pochodnie, krążyło w poszukiwaniu źródła krzyków. Od razu sprawdziliście też, czy w okolicy nie ma jakichś świeżych tropów na śniegu, ale okazało się, iż bezmyślni wieśniacy zadeptali wszystko dookoła. W końcu znowu rozległ się ten sam krzyk i usłyszeliście wyraźnie, iż dochodził on z domu nieopodal karczmy. Ruszyliście w tamtą stronę a Hagen pewnym ruchem nacisnął na klamkę. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.

Weszliście do dużej, wychłodzonej izby, w której panował półmrok. Kaspar, ściskając miecz ruszył powoli naprzód, w ciszy słychać było jedynie jak deski podłogi wydawały skrzypiące jęknięcia pod jego ciężkimi butami. Z bronią w gotowości także zaczęliście ostrożnie przeszukiwać pomieszczenie.


- Uwaga! - Zakrzyknął Baumann i odskoczył w tył, przyjmując obronną postawę. Gdy otworzył bowiem wysoką, dwudrzwiową szafę, z wnętrza wystrzeliły ku niemu pokryte krwią ręce. Kobieta, której twarz i dłonie znaczyły smugi krwi, ponownie zaczęła swój histeryczny płacz. Kaspar opuścił broń i podszedł do niej ostrożnie. Jakiekolwiek próby uspokojenia jej spełzły jednak na niczym, a kobieta zdawała się wpaść w jeszcze większą histerię. Alexa i Aldric zauważyli zaś przez okno, iż grupa wieśniaków z widłami i siekierami zaczęła zbliżać się w stronę domu...
- Co tu się stało, kobieto?! - Dopytywał się Götz, a tamta, w kompletnej panice wrzeszczała i płakała, wskazując co rusz dłonią drzwi prowadzące w głąb domu.
- Co widziałaś?! Co tu się wydarzyło?! - Sierżant chwycił jej twarz w obie dłonie. Ich spojrzenia spotkały się.
- Ja... ja... ja... pokażę... - rzuciła przez łzy i ledwo przebierając nogami, poczłapała w stronę drzwi, które wskazywała.

W pełnej gotowości przeszliście do pokoju obok. Brutalnie rozszarpane ciało leżało na podłodze spiżarni. Gdy wzrok kobiety padł na zmasakrowane zwłoki, znowu wybuchła niekontrolowanym płaczem. Trup mężczyzny wyglądał, jakby poturbowała go jakaś dzika bestia - z otwartego brzucha na podłogę wylały się wnętrzności, a przegryziona szyja wisiała jedynie na strzępku skóry. Jedna z nóg została oderwana (odgryziona?) przy pachwinie i gdziekolwiek była, nie znajdowała się w tym pomieszczeniu. Widok był makabryczny. Od leżących po środku szczątków, poprzez całą izbę, aż do samych drzwi wiódł szlak krwi i poszarpanych skrawków ubrania. Sierżantowi jakimś cudem udało się uspokoić kobietę i przekonać, aby powiedziała o tym, co się tutaj stało.
- Mój mąż... mój mąż i ja... my zawsze... zawsze zamykaliśmy dom na noc. Wyszłam do głównych drzwi, bo lampa nad drzwiami zgasła, i wyszłam żeby ją zapalić i... on tam stał. Ten mężczyzna w płaszczu. Nie było widać twarzy. Tylko te oczy... Zwierzęce. Nieludzkie! Zaczął iść do mnie. Ale nie człowiek - wilk! Widziałam jak się zmieniał, jak spadła z niego szata! Wyglądał... wyglądał koszmarnie! Wilk na dwóch nogach... Potwór!
Kobieta znowu zaczęła trząść się i płakać. Götz bezskutecznie próbował ją uspokoić.
- Falken, zostajesz tu z nią do rana. Na wypadek, gdyby coś sobie przypomniała. Albo gdyby to coś wróciło. Wagner, Bludger, wynieście trupa na śnieg. Ty, Wagner zostaniesz ze zwłokami i będziesz pilnował, żeby wieśniacy ich nie ruszali - to dowód w sprawie, później go dokładniej obejrzymy. Reszta idzie ze mną, będziemy szukać śladów po wiosce. - Zarządził Kaspar, po czym spojrzał kobiecie w oczy. - Cokolwiek zabiło twojego męża, znajdziemy to i się z tym policzymy. Masz słowo stirlandzkiego żołnierza.
Potem zebrał się, skinął na wyznaczonych do przeszukiwania okolicy towarzyszy i wyszliście razem w zimną noc.

 
Layla jest offline