Aria posmutniała.
- Pewnie zebrane z wiosek. A zaniedbane przez ludzi, więc jakoś myślały, że sobie poradzą. Biedne, niemądre stworzenia. - Westchnęła ciężko, wycierając swój nóż i chowając go do pochwy. - Ale naprawdę to dziwne, że zaatakowały troje ludzi.
- Znają ludzi, to się ich nie boją - powiedział Karl. - Większość zwierząt boi się ludzi, ale zwierzęta domowe nie. Taki wilk na przykład jest za mądry, by atakować ludzi. A gdyby zamiast nas byli jacyś zbieracze grzybów, to różnie by się mogło dla nich skończyć.
- Kiedy dotrzemy do kolejnej wioski? - zapytała Zora. - Może warto popytać o to ludzi. Czyżby w lesie panowała jakaś choroba?
- Jak dobrze pójdzie, to nieco po południu powinniśmy dotrzeć do osady - odparł Karl.
Zora skinęła na jego słowa głową przyjmując je do wiadomości. Gdy tylko wszyscy byli gotowi ruszyli w dalszą drogę.
Dopiero gdy przy pierwszym postoju Karl odszedł kilkanaście kroków od nich by w prywatności skorzystać z osłony krzaczków za potrzebą, czarnowłosa zwróciła się do przyjaciółki.
- Wszystko w porządku?
__________________ To nie ja, to moja postać. |