Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 09:28   #3
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Candlekeep, od przybycia minęły dwa miesiące i sześć dni

Candlekeep było skarbnicą wiedzy. Regały uginały się pod ciężarem wiedzy zgromadzonej w księgach, zwojach a nawet glinianych tabliczkach liczących sobie tysiące lat. Droga do tego miejsca nie była łatwa, ale w końcu Mao trafił tutaj. Zapłacił za prawo wejścia księgą, którą zdobył, dzięki czemu zyskał prawo do sięgnięcia po skarbnicę mądrości.
Zaiste, pierwsze tygodnie w twierdzy były istną męką, gdyż pomimo pomocy mędrców i bibliotekarzy ślady były albo zbyt liczne i niejednoznaczne, albo zwyczajnie enigmatyczne, nawet dla szkolonego w rozumieniu alegorii mnicha. Tym niemniej skrupulatnie zapisał wszystkie i umieścił w wielkim tubusie ze skóry morsa, który nosił przewieszony przez plecy. Jego własna biblioteka klasztornej zguby. W końcu odkryje prawdę i prawda go wyzwoli. Okazało się jednak, że Candlekeep nie było miejscem, gdzie owa prawda mu się objawi, pomimo że wiązał z nią takie nadzieje.
"Strzała nim wystrzeli, musi najpierw się cofnąć" - mawiał mędrzec Keito, dlatego Mao zdecydował się zostać w Kagankowej Twierdzy dłużej. Studiował tomy o leczeniu, mądrości starożytnych, próbując pogodzić je z prawdą o Nieustającej Przemianie. Wtedy właśnie dodał czwarty koral do swojego naszyjnika, gdyż jego zrozumienie stało się pełniejsze.
Postanowił pozwolić, by dobra karma do niego wróciła, niczym fala wraca z plaży do oceanu.
Na okazję nie trzeba było czekać długo.




Mnich stał w komnacie niczym dodatkowa kolumna, przypominając nieco wielką rzeźbę lub golema. Był duży, nie tyle wysoki - choć i tu wyrastał nieco ponad przeciętność - ale szeroki. Miał ciało obżartusa, ale nie widać było po nim niezgrabności czy ociężałości. Raczej posągową moc. Okryte miał jedynie biodra w przepaskę koloru morskiej zieleni wystawiając resztę ciała na żywioły. Tatuaże, pokrywające łydki, przedramiona i część pleców nie były jakimiś tam bazgrołami, a prawdziwymi obrazami przedstawiającymi morskie stworzenia - rekiny, kraby i ośmiornice. Wielki, półnagi, wytatuowany mim.

Chyba dlatego trudno było nie drgnąć, gdy się poruszył. Zdjął z ramienia serce dzwonu i postawił je delikatnie na posadzce, a głuchy stuk oznajmił że waży ono więcej niż Gnorst, który ułomkiem przecież nie był, po czym oparł je o ścianę.
- Byłem mnichem - uzdrowicielem w Zakonie Grzmiących Klifów - Głos miał łagodny i ciepły - Ale ta relikwia... - Tu mnich spojrzał na ciężki przedmiot który przyniósł - ... i Ja to jedyne co po nim zostało. Od dwóch lat tropię zło, które zniszczyło mój klasztor bez skutku. Postanowiłem tędy pójść ścieżką dłuższą. Jak mówią Święte Zwoje "Podejmując się zadania trudnego, od łatwiejszego rozpocznij". Boski Istishia bywa obojętny dla losów ludzi, jednak ja kroczę ścieżką Wspaniałej Burzy, która oczyszcza co na lądzie i na wodzie. Waszą drogę przecięły złe serca, które zabiły waszych bliskich. Gniew Morza zmyje to plugastwo i oczyści z niego ziemię.
Mnich złożył dłoń w pięść i podniósł na wysokość barków, po czym położył na niej drugą dłoń, otwartą. Skłonił głowę.
- Jestem Mao. Pozwólcie sobie pomóc.
Po czym ponownie znieruchomiał, niczym posąg wyrzeźbiony z doskonałą dbałością o szczegóły.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 27-09-2016 o 09:44.
TomaszJ jest offline