Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 11:10   #87
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Mydło i powidło, tak można by określić Barthen’s Provision. Czego tu nie było? Całe mnóstwo wszelakiego żelastwa w stylu kotewek, młotków czy podków, koce zwinięte w bele, skrzynie pełne butów i ubrań, jakieś flasze, puszki z ziołami, nawet stał słój landrynek po dwa miedziaki za sztukę, niestety pusty.

Yarla zapatrzyła się w wypełnione towarem półki, marząc o nowej zbroi, zaklętym magią toporze, czy chociażby jakiejś innej magicznej błyskotce. Potrzebowała złota. Dużo. A złoto samo się nie zarobi.


-Mówisz jakaś banda? Mówisz nie ma komu ich przegonić?- spytała sklepikarza, bawiąc się złotymi monetami brzękającymi w jej dłoni. To byłby dobry trening przed wypowiedzeniem wyzwania niedźwieżukowi. Ognistowłosa spojrzała na Turmalinę jakby szukając niemej odpowiedzi na pytanie “bierzemy to?”
- Nie tylko kupcy i górnicy zjechali do Phandalin - skrzywił się kupiec i widząc zainteresowanie krasnoludzicy tematem wreszcie uprzejmie się przedstawił jako Elmar Barthen, właściciel. - Nie dość, że trakty niebezpieczne to we własnym domu człek nie może zażyć spokoju. Ale… - zawahał się - Za to wam raczej nikt nie zapłaci; a już na pewno nie burmistrz. Za to - uniósł palec i zawiesił głos w napięciu - w nagrodę będziecie mogli zatrzymać wszystko to, co ta banda po ludziach nakradła, a zapewniam, że jest tego sporo! Jak się ich pozbędziecie to sądzę, że nikt nie będzie miał żalu o kilka błyskotek, miecz czy worek kaszy. Dobry interes dla każdego! -
-Mów dalej…- Yarla zawiesiła na piersi ręce oczekując nieco więcej szczegółów na temat chociażby ilości zbirów, czy miejsca ich pobytu.
- Co ja mogę… A, wiem, że pijają w spelunie tej krasnoludzicy, jak jej tam… No, w Śpiącym Gigancie - to kawałek na wschód, w stronę ruin dworu. Tyle że zwykle łażą w kupie, po jednym ich nie wyłuskacie.
-Przypomnij sobie jak ta krasnoludzica się zwie.- zażyczyła sobie Yarla, rozmyślając w głowie różne możliwości rozwiązania tej sytuacji.
- Grista chyba, czy jakoś tak.
-Popytam trochę o nią i popytam o tych chłystków. Jak się nazywa ich przywódca?- chciała mieć dokładne informacje, nim zacznie działać.
- Glasstaff, mówiłem.
Yarla spojrzała pytająco na Turmalinę i Annę jakby to z ich zdaniem na ten temat liczyła się najbardziej. Były jej towarzyszkami. Pełnoprawnymi.
-Mam nadzieję, że to nie ten czarodziej u którego miałam pobrać nauki. - Anna zastanowiła się. Wyjęła z torby znaleziony w jaskini Goblinów posążek. -Może potrafi mi Pan powiedzieć coś o tym? - Zapytała kupca.
- Ładna rzecz, kosztowna… Warta z 50 sztuk złota jak nie więcej. Ale od panny tego nie kupię; nie byłoby komu sprzedać. Jakby jakaś karawana szła do Neverwinter albo Triboaru to można im dać, ale póki co się na to nie zanosi. Słyszałem, że nawet ostatnia partia towarów dla Lionshield Coster nie dotarła do miasta.
-Dziękuję. - Anna schowała figurkę i poszła znaleźć sklep w którym może zakupić bełty do kuszy. Wyszła i rozejrzała się. W zasięgu wzroku nie widziała nic sklepopodobnego. Musiała trochę poszukać.

- Zamyśliłam się, co mówiłyście? - otrząsnęła się Turmalina odwracając wzrok od całkiem ładnej kalety plecionej z rzemieni w dwóch różnych kolorach oraz jadeitowej bransoletki. Po chwili wyjaśnień kiwnęła głową - Dwa razy namawiać mnie nie musicie. Dobra, to gdzie ta banda? W rozkręcaniu rozbijanych imprez całkiem niezła jestem!
Po czym niewinnie zatrzepotała rzęsami i wyszczerzyła białe jak kalcyt ząbki.
- Nie idźcie tam we dwie; nie chcę mieć was na sumieniu - ostrzegł kupiec.
-Co masz na myśli?- dopytywała ruda krasnoludzica.
- To samo co miałem wcześniej - Barthen z powątpiewaniem spojrzał na Yarlę, która wyglądała na zabijakę, a nie ogarniała tak prostej, w jego mniemaniu, sprawy. Może przewożąc dobra Rockseekera dostała po głowie o jeden raz za dużo? - Dzień dobry, w czym mogę służyć? - huknął nagle, gdyż w drzwiach pojawiła się trójka górników, którzy nerwowo zażądali lin, haków i prowiantu na kilka dni. Wyglądało na to, że rozmowa o pozbyciu się Czerwonych została chwilowo zakończona.
- To ja idę zorganizować jakieś pieniądze… więcej pieniędzy - Slidar z niejakim zdumieniem spojrzał na mieszek z wypłatą od kupca - i odwiedzę kapłankę Tymory. Spotkamy się w gospodzie, Gundren mówił, że jest tu tylko jedna, prawda? Jeszcze raz dziękuję wam za ratunek.
Rycerz ukłonił się krasnoludzicom, pożegnał z kupcem i wyszedł. Zakupy jednak same się nie zrobią, więc pora była wydać zarobione złoto!

Nie było to co prawda miejsce, gdzie porządna krasnoludka chciałaby zrobić zakupy, ale na bezwęglu i torf węgiel, jak mawiał jej tatko. Pora było zacząć targi.
Turmalina poprawiła dekold, tak by uwydatnić co miała najlepsze, przejrzała się w lusterku stojącym zaraz obok beczki z kiszonymi ogórkami i zaczęła targi od kiszońca właśnie, którego powoli chrupała w wyzywający sposób.
Biedak nie miał najmniejszych szans.
Koszulę nocną oddał niemal za półdarmo, podobnie jak bandaże z białego, wygotowanego lnu, które były potrzebne, by znów koszula nie poszła na strzępy. Turmalina radośnie opowiadała mu o swoich przygodach i trudach, które spotykają damę na drodze, a on częściowo słuchał, a częściowo się gapił.
Ciekawe, jaką miałbyś minę, gdybyś zobaczył moją siostrzyczkę Emeraldę, pomyślała krasnoludka przypominając sobie siostrę bliźniaczkę, uchodzącą za odrobinę ładniejszą. Choć teraz pewnie zapinała się pod samą szyję i zaczęła zapuszczać bokobrody, jak żonie przystało.
Dopiero gdy doszło do targów o podróżną żywność kupiec opamiętał się i zaczął mniej się ślinić, a więcej liczyć.
- Faceci - mruknęła do towarzyszek z politowaniem, chowając sakiewkę z której ubyło dużo mniej niż powinno - są prości jak trzonek topora.


Chwilę później, na zewnątrz.

Plecak nie był wiele cięższy po zapakowaniu do niego prowiantu, opatrunków i ubrania, ale i tak ważył swoje - magia lecząca regenerowała rany, ale niekoniecznie siły. Turmalina rozejrzała się po osadzie, zastanawiając się, co dalej.
- Pirytek ściąga wszystkich do Stonehilla, opijać chce Aidyma. Ja na nim jeszcze kreski nie położyłam. Może się zgubił, może pojmany? Z mniej ciekawych zadań mam reperację kiecki, ale to musi zaczekać aż wyschnie. A z ciekawszych... może rekonesans w "Gigancie"? Brać się za łby z bandziorami nie musimy, ale obejrzymy ich sobie, posłuchamy. Swoją drogą, nazwa Śpiący Gigant pewnie sugeruje fatalną gorzałę, taką po której ma się naprawdę niezłego kaca. Patrząc po właścicielce, rzekłabym, że nawet na standardy krasnoludzkie. Grzechem byłoby nie sprawdzić. Zgarniamy chłopaków i idziemy?
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 27-09-2016 o 11:22.
TomaszJ jest offline