Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 18:37   #90
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Ciemnoskóra półelfka zaprowadziła Marduka do niewielkiego domu stojącego kilkadziesiąt metrów dalej. Na futrynie wisiał symbol Tymory, a po drodze minęli niedużą kamienną kapliczkę poświęconą Bogini Szczęścia. Garaele była zaskoczona kolejnym gościem; nieczęsto w Phandalin pojawiało się tyle obcych osób na raz. Elfka nalała Mardukowi i Torikhce aromatycznego naparu, podobnego do tego, który chłopak pijał na wyspie i usiadła naprzeciw kapłana.
- Co sprowadza elfa do górniczej mieściny? - spytała, a Marduk uśmiechnął się, bo kapłanka Tymory sama przecież była elfką, tyle że księżycową. Poniewczasie jednak uświadomił sobie że będzie miał świadka tej rozmowy - a biorąc pod uwagę to co list mógł zawierać, mogło to nie być fortunne zdarzenie. Tym niemniej, nie zamierzał zwlekać, bowiem im szybciej zabierze się za misję, tym szybciej będzie mógł ją ukończyć.
- Mam list dla ciebie, pani, od kapłanów z Evermeet - powiedział uprzejmie i sięgnął do plecaka by wręczyć zdumionej gospodyni grubą, starannie przygotowaną paczuszkę. - Przybywam również by zbadać sprawę Kuźni Czarów - czy pogłoski o tym że to miejsce zostało na nowo odkryte jest prawdziwe i pod czyją jest kontrolą.
- Znam historię tego miejsca, choć nie słyszałam, by ktoś odnalazł kuźnię - kapłanka ostrożnie rozpakowała list, złamała pieczęć i uważnie przeczytała treść. Młodzi kapłani zauważyli, że brwi Garaele uniosły się kilka razy. Po lekturze pedantycznie złożyła delikatny pergamin i spojrzała na elfa. - No cóż. Widzę, że zadomowisz się tutaj na dłużej.

Marduk westchnął w duchu, ale starannie utrzymywał na zewnątrz maskę uprzejmości. Skinął energicznie głową.
- Skoro tak to zechciej, pani, opowiedzieć jak wygląda posługa kapłańska w tych okolicach? Zostałem skierowany wprost do ciebie i rad bym się dowiedzieć jakich innych świątyń i wyznań tutaj oczekiwać, kogo należałoby mi poznać i w czym mogę pomóc.
- W liście stoi, że macie się wykazać i nauczyć się pokornie służyć współmieszkańcom; niekoniecznie odprawiając modły w kaplicy. To w skrócie. Tu nikt nie czci Pana Elfów, a krasnoludów na pewno na niego nie nawrócisz - roześmiała się Garaele z pewnym napięciem, nie wiedząc jak młody kapłan odnosi się do wyznawców innych religii. Cóż, skoro został przysłany do kapłanki Tymory będzie musiał nauczyć się i tolerancji. - Umiesz walczyć, możesz zacząć od obrony kobiet i dzieci przed chłystkami Glasstaffa. Można ich poznać po tym, że noszą czerwone płaszcze. W każdym razie czerwone były nim utytłali je aż po szyję w krwi i błocie - skrzywiła się. Marduk zauważył, że z góry założyła jego szermiercze wykształcenie, przewyższające umiejętności tutejszych opryszków. Pochlebiło mu to, choć sam uważał podobnie. - Jest ich wielu, więc nie szarżuj, trzymaj plecy osłonięte, reaguj tylko gdy to niezbędne. Słyszałam, że nie przebierają w środkach; jeśli zginiesz to nikt cię nie pomści - zakończyła z goryczą.
Torikha, wbrew pozorom, bardzo szybko stała się neutralnym uczestnikiem całego zdarzenia. Może nawet nie słuchała toczącej się obok rozmowy. Rada z możliwości picia gorącego naparu, grzała zmarznięte dłonie, trzymając oburącz kubek.

Chłopak znowu pokiwał głową i nieświadomie stukał paznokciami w stół.
- Znakomity pomysł, zajmę się tym gdy tylko powrócę z wyprawy ratunkowej, jeśli nic nie masz przeciwko, pani - odezwał się wreszcie żywo i dodał tonem wyjaśnienia. - Grupa miejscowych została zaatakowana w drodze i niejaki Gundren - krasnolud - został wzięty przez gobliny w niewolę. Nieboraka mus ratować jak najszybciej, bo nie wiadomo czy śmierć mu nie grozi z rąk jakiegoś “Czarnego Pająka”, władającego gobasami i… niedźwieżukami, czymkolwiek nie byłyby istoty o tak niezwykłej nazwie. Ale czy do czasu mojego powrotu - co może potrwać - straż miejska nie zrobi aby porządku z tymi zbójami Glasstaffa?
Półelfka parsknęła śmiechem, wymieniając się z Garaele znaczącymi spojrzeniami. Nie zamierzała jednak tłumaczyć swojego zachowania. To nie z nią rozmawiał. Właściwie, to nie powinno jej tu być. Skruszona spuściła wzrok, szykując się do odejścia i dania elfom trochę prywatności.
- Masz swoją odpowiedź - elfka wskazała na speszoną Melune. - Burmistrz to… bardziej lichwiarz niż rządca; a Czerwonych boi się tak samo jak i reszta. Zorganizowanie straży nie leży w jego możliwościach, ani chęciach, zapewne.
Kapłanka Selune dopiła napar, odstawiając pusty kubek do wiadra z naczyniami. Skłoniwszy się na pożegnanie, udała się na zewnątrz, zrobić mały obchód po mieście.

Marduk odprowadził wzrokiem Torikhę i wrócił spojrzeniem do księżycowej elfki.
- Rozumiem… - co prawda nie do końca znał znaczenie słowa “lichwiarz”, ale sens wypowiedzi pojął. - A ten Glasstaff… kim on jest? I dlaczego jego ludzie atakują kobiety i dzieci?
- Jakiś czarodziej. Nikt nie wie kim on jest; nikt nie wnikał i rzadko pokazuje się w mieście. Nazywamy go tak od kostura, który nosi. To chyba on zjednoczył tutejszych opryszków pod swoją komendą… a może ich przejął… Nie pamiętam już - elfka potarła skronie. Marduk zauważył na jej ciele kilka siniaków i zadrapań. - Jego zbiry wymuszają haracze od większości handlarzy i robią tu co chcą. Nie wiem czy mają w tym jakiś wyższy cel prócz własnej satysfakcji. Popytaj po mieście, może dowiesz się czegoś więcej, ale ludzie się boją… Nie dalej jak kilka dni temu leczyłam właściciela sadów, którego zatłukli prawie na śmierć za to, że nie chciał im się opłacić. Czerwoni nie ruszają chyba tylko Halii z Miner’s Exchange.
- Rozumiem - powtórzył chłopak. Wodził przez chwilę paznokciem po desce, zatopiony w myślach.
- Czy znasz, pani, jakąś rodzinę której można zaufać, mieszkającej blisko miejsca gdzie bytują ludzie Glasstaffa? Chętnie bym się rozmówił z kimś kto widzi ich na codzień zamiast chodzić i na ślepo rozpytywać.
- Nie sądzę, by ktoś z nimi współpracował; zbyt wiele sprawiają problemów. Popytać nie zaszkodzi, na pewno ktoś wie coś co może ci się przydać, ale jak chcesz ich stałe miejsce, to chyba pijają w spelunie na wschód stąd. U Stonehilla pojawiają się najwyżej po haracz.
- Rozumiem, zajmę się tą sprawą - skwitował młodzik i przekrzywił głowę, spoglądając na obrażenia krewniaczki. - Czy to któryś z nich tak cię poturbował, pani?
- Nie, to… wypadek przy pracy - odparła wymijająco.

Chłopak nie był do końca przekonany co do tego “wypadku”, ale po kilku chwilach skinął powoli głową i zmienił temat.
- Opowiedz mi, pani, historię Kuźni Czarów, jeśli mogę prosić. Zastanawia mnie dlaczego szuka jej ktoś posługujący się imieniem Czarnego Pająka, o którym wspominałem wcześniej. Twoja wiedza może pomóc rozwiązać tę zagadkę, a kto wie, może zapobiec jakiejś biedzie - zagadnął, ale mimo - najwidoczniej - szczerych chęci Garaele nie dowiedział się niczego nowego ponad to, co przekazali mu zwierzchnicy wysyłając go na misję. Tym niemniej wysłuchał jej uważnie i nie przerywając.

Wreszcie uznał że najwyższa pora przestać zawracać głowę kapłance Bogini Szczęścia.
- Na mnie już czas, ale chętnie obejrzałbym kaplicę i pomodliłbym się nim wrócę do tych dzielnych ludzi, którzy zbierają się by odbić krasnoluda - podniósł się z krzesła; cały czas zachowywał się wobec księżycowej krewniaczki z największą uprzejmością i grzecznością. Co prawda ujrzana wcześniej kamienna kapliczka nie zwiastowała bogowie jedni wiedzą czego, ale skoro miał “zadomowić się tutaj na dłużej” to uznał że mile będzie widziane przez Garaele takie zainteresowanie; miał również zamiar stosownie skomplementować wystrój kaplicy, doceniając starania kapłanki.
Elfka skinęła głową i pożyczyła Mardukowi powodzenia. Poleciła też gospodę Stonehilla jako dobre miejsce na nocleg. Najwyraźniej słoneczny elf nie miał co liczyć na gościnę kapłanki i musiał radzić sobie sam.
 
Sayane jest offline