Zakapturzeni...
Gaspard wiele o nich słyszał. W zależności od tego, co kto mówił, były to albo pochwały, lub albo złorzeczenia.
On sam o banitach najlepszego zdania nie miał, ale rozumiał, tak mniej więcej, że niektórzy mieli swoje powody, by na własną rękę walczyć o swoiście rozumianą sprawiedliwość.
W normalnej sytuacji Gaspard nie byłby zadowolony z tego spotkania, ale ta sytuacja nie należała do normalnych. Podobnie jak i pan na Serrac, chociaż Gaspard nigdy by nie wyraził tej opinii na głos.
I chociaż nie sądził, by Enguerrand zrealizował plan powieszenia rycerza, ale... strzeżonego Pani strzeże.
Lepszym rozwiązaniem było skorzystanie z propozycji Zakapturzonych.
Gaspard wziął ze stajni swego wierzchowca i ruszył wraz z innymi ścieżką przez las.
* * *
Zaproszenie było podwójne - do skorzystania z poczęstunku, tudzież do zbadania tajemnicy kurhanu, przyciągającego (jak mówił Bezimienny) stwory Chaosu.
Sam kurhan niebyt Gasparda interesował. Wszak nie był hieną cmentarną, by buszować po starych cmentarzyskach. Ale mutanci i zwierzoludzie? To była całkiem inna sprawa.
- Z przyjemnością pomogę w zniszczeniu wszystkich sług Chaosu - powiedział.