Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 19:10   #30
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Poszukiwacze obejrzeli z wielką pieczołowitością miejsce zbrodni i to, co znaleźli nie wzbudziło w nich radości... Zadrapania na chodniku świadczyły o tym, że cokolwiek zabiło Damiena, było sporych rozmiarów. Jak to możliwe, że nikt inny nie dostrzegł tego zdarzenia? I jakim cudem półelf nie wezwał pomocy, widząc to, co atakowało? To były pytania, na które musieli odpowiedzieć sobie jeszcze tej nocy. I, być może, już ją znali...


Kapitan Tymin powiedział, że świadek czekać będzie na nich na posterunku straży rankiem, gdy tylko minie pierwszy szok. Obiecał również, że pozostawi tutaj kilku strażników, by pilnowali miejsca zbrodni, gdyby tylko chcieli tutaj wrócić. Edelmann zapewnił ich, że jeśli będą czegoś potrzebować, znajdą go w Madame Butterfly w jutrzejsze popołudnie, a po obiedzie, przy ciele przyjaciela. Z takim zapewnieniem ruszyli do karczmy, by odespać wrażenia całego dnia...

* * *

Noc minęła stosunkowo spokojnie. Ranek zastał ich ospałych, opatulonych w ciepłe koce. Wiejący znad morza wiatr nie przynosił ciepłego powietrza, lecz ciężkie, kłębiaste chmury. Albo to okna były tak usyfione? Ciężko było to stwierdzić, nie otwierając ich – co graniczyło niemalże z cudem, biorąc pod uwagę fakt, iż jedynie w pokoju Talvinga miały zawiasy...

Sala wspólna witała poszukiwaczy pustkami. Ranek nie był zachęcający do wychodzenia z domu, poza tym, ludzie musieli jakoś zarabiać na życie. Wczorajsza tragedia skłoniła kilku kapitanów do pospiesznego opuszczenia Portu, toteż nawet Doki świeciły pustkami. Jedynie kilku dzieciaków wbiegło na chwilę do Madame, a chłopak, któremu dzień wcześniej pomógł Mirnark, wskazał go palcem i zawołał:
- To on mi pomógł! Dziękuję, Panie Minotaurze! Uratował Pan moją matkę! - po czym dzieciaki wybiegły, a karczmarz głośno zaklął, dając upust swojej frustracji. Otwierające się w te i z powrotem drzwi tylko wpuszczały zimno do środka, wraz z ciężkimi kroplami deszczu.
- O, witam, witam. Słyszałem, że zajmujecie się śledztwem w sprawie śmierci sierżanta Damiena? Tragedia jakich mało... Od czasu, no, sami wiecie... - karczmarzowi ewidentnie chodziło o ubiegłoroczny atak Malystryx. - W dodatku wydaje się, że nawet Bogowie płaczą nad jego śmiercią, taka dzisiaj aura. - odchrząknął i splunął gdzieś w bok, pod ścianę. - Radzę zabrać płaszcze, bo skończycie z paskudnym przeziębieniem przy takiej pogodzie...

Na śniadanie były smażone jaja, kilka kromek chleba i, oczywiście, pieczona ryba. Tych chyba było tutaj aż nadmiar... Te, które podano Poszukiwaczom na śniadanie, miały dziwne, niebiesko-fioletowe ości i lekko twarde, acz delikatne mięso. Karczmarz machnął ręką, nie chcąc słyszeć o zapłacie, twierdząc, iż „przyjaciele Edelmanna są moimi, zaś tacy, którzy zajmują się sprawą Damiena, powinni być wszędzie witani równie gościnnie, co tutaj”. Cóż, przybytek może nie był zbyt górnolotny, ale dobre i to...

Ustaliwszy podział łupów przy śniadaniu, Poszukiwacze mogli z czystym sercem spieniężyć zdobycze i zająć się przesłuchaniem świadka.

* * *

Posterunek straży nie wyróżniał się w żaden sposób. Ot, zwykły budynek, lekko chylący się w stronę morza, ale to była specyfika miasta. W drzwiach już stał kapitan Tymin, jakby czekając na Poszukiwaczy.
- No, wreszcie jesteście. Chodźcie, muszę wam coś powiedzieć. - zaprosił gestem do środka. Poprowadził grupę do gabinetu, gdzie czekały już cztery stołki i bardzo poważny kender. - To jest Harlowe Barstool, miejscowy Szeryf i mój przełożony. Chciałby zamienić z wami kilka słówek. - mówiąc te słowa, Tymin opuścił pomieszczenie.


Kender odchrząknął i rzekł:
- Jak już powiedział kapitan Tymin, jestem Harlowe Barstool, miejscowy Szeryf i dowódca Straży z rozkazu prefekta Renshara Morgenesa. Z jego też rozkazu spotykam się z wami, moi drodzy. - westchnął. Ciężko było określić jego nastawienie względem Poszukiwaczy, ale kender nie sprawiał wrażenia ani zainteresowanego, ani zbytnio zadowolonego z całej sytuacji. - Prefekt nie jest zadowolony z faktu, iż poprzedniej nocy zginął jeden ze Strażników. Nie jest też zadowolony z faktu, iż musi zaangażować osoby postronne, ale rozumie to. - Harlowe spojrzał za okno. - Cóż, Straż nie może poprowadzić wewnętrznego śledztwa, bo Edelmann dał nam jasne warunki. Na nieszczęście, Renshar jest ciotecznym bratem stryja Edelmanna, a takie kontakty wiele tu znaczą. - westchnął przeciągle. - Udało mi się zatem wynegocjować z Prefektem wynagrodzenia dla waszej czwórki. Dostaniecie po czterysta sztuk stali za rozwiązanie śledztwa, dodatkowo Renshar sypnie wam nieco ze swojego skarbca za szybkie uwinięcie się ze sprawą i brak kolejnych trupów. - kender nie wyglądał na zadowolonego. - Niestety, więcej nie możemy wam dać, sami rozumiecie... - przewrócił oczyma.

Dopiszcie sobie po 2 punkty sławy, Mirnark dodatkowo 1 więcej.
Resztę dyskusji wraz z przesłuchaniem świadka załatwimy w doku

 
Corrick jest offline