Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 21:27   #26
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Coś zdecydowanie mu tu nie pasowało - Jacy 'my'? Tropiciel nie rozumiał słów powiedzianych przez dziewczynkę, nic tu nie miało najmniejszego sensu. Kim byli mieszkańcy i czego tak zawzięci bronili? I czemu tak bardzo chcieli ukryć się przed światem? Mógł tylko przypuszczać, że zwłoki zaklęte w bursztynach jak oraz wszystkie iluzje miały tylko zmylić i odstraszyć przybyszów takich jak oni. Nie było jednak zbyt dużo czasu, aby wyjaśnić całą sytuację, gdyż za chwilę pojawiło się kolejne zagrożenie.

- Szlag by to trafił - Powiedział Sarian do siebie, kiedy na przeciwko nich stanął wielki wilkołak i w pośpiechu dobył obu swoich ostrzy.

- Spróbujmy go otoczyć! - Krzyknął głośno do swoich towarzyszy, aby przekrzyczeć ryk bestii, a sam zaszarżował na bestię celując jednym ostrzem w stronę pyska, a gdy usłyszał pełen bólu ryk stworzenia, efektownie przeturlał się pod łapą przeciwnika i wbił drugie ze swoich ostrzy w plecy likantropa. Ku zdziwieniu tropiciela wilkołak nie padł pomimo zadanych obrażeń, jednak wciąż boleśnie odczuwał obie rany zadane przez jego ostrza. Ich drużyna błyskawicznie otoczyła przeciwnika, zadając ciosy ze wszystkich stron, próbując przy tym uniknąć rozpaczliwych ataków zamkniętej w pułapce bestii. Walka była długa, a wilkołak pomimo swoich obrażeń wciąż walczył zarówno o swoje życie jak i zachowanie sekretów tajemniczej społeczności.

Kiedy Clove w końcu przecięła gardło potwora, a ten osunął się w kałużę własnej krwi, Sarian poczuł jak uchodzi z niego adrenalina i przyjrzał się ranie po ugryzieniu. Pomimo tego, iż jego ramię mocno krwawiło nie wydawało się to zbyt poważne i mógł kontynuować wyprawę - bardziej martwił go jednak fakt kto mu ją zadał. Musiał zająć się tym jak najszybciej.

-No, kapłanko… - dyszący Sven wbił miecz w ziemię i podtrzymując się na nim, usiadł ciężko na ziemi.- Obyś miała rację…. że bestia... była tylko jedna… Ale... niestety, ten lykantrop... nie wyjaśnia jeszcze wszystkiego… Tu musi… Chodzić o coś więcej… - krzywiąc się nieznacznie, zaprzestał dalszych prób komunikacji, postanawiając jednak najpierw uspokoić oddech. Był wyraźnie rozdrażniony. Czym? Może własną słabością i nieporadnością.

Clove nie była w stanie wiele powiedzieć, jej wysunięte, długie kły były bardziej wyraźne niż zazwyczaj, a zmarszczony nos dodatkowo ciągnął skórę i je obnażał. Likantropka jedynie dyszała, podchodząc do martwego ciała, wyciągnęła z jego pleców włócznię. Siła, z jaką to zrobiła, rozerwała ludzką skórę jeszcze bardziej, a sącząca się z rany krew zalała bok, po którym spływały strugi juchy. Jej oddech był ciężki, niespokojny i zdecydowanie zbytnio przyspieszony. Spięte ramiona wciąż były gotowe do ewentualnego ataku, być może na kogokolwiek, kto tylko spróbuje ją zaczepić.

Sarian łapał powoli oddech, adrenalina wciąż pulsowała mu w żyłach, chociaż powoli udawało mu się uspokoić. Ten wilkołak był twardy, zdecydowanie twardszy niż wyglądał, jednak koniec końców udało się im wspólnymi siłami zabić likantropa.
- Pod każdą bestią kryje się zagubiony człowiek… - Powiedział cicho patrząc na zwłoki mężczyzny. Przypuszczał, iż ze wszystkim powiązana jest tajemnicza dziewczyna - kimkolwiek była.

- Chodźcie - Powiedział do wszystkich - Nie ma czasu do stracenia. Musimy uzyskać parę odpowiedzi i odnaleźć naszą małą przyjaciółkę.

- Nie pozwólcie tylko by was drapnął bądź użarł. Nie chcielibyście podzielić jego losu - skomentowała krótko Clove i ruszyła przyspieszonym krokiem w kierunku groty.

- Naprawdę chcecie tam wchodzić, tak po prostu? - zdumiał się głośno starzec, podciągając się na mieczu do pozycji mniej-więcej wyprostowanej - Właśnie wpadliśmy w jedną pułapkę tego…- dziecka? Nie, z pewnością nie było to dziecko -...czegoś. Lykantropów zaś może być więcej, o ile się nie mylę to to zaraźliwy stan, ładować się więc na teren wroga bez dobrego rozeznania jest cokolwiek mało rozsądne.

Przez chwilę patrzył w mrok otworu groty, pocierając zmarszczone czoło.
- Uznam rozkaz, jeśli jednak zdecydujecie się tam wmaszerować jak świeżaki, ale to wydaje mi się strasznie… nieprzemyślane. Nie lepiej by było jakoś to przechytrzyć, zamiast iść dokładnie tam gdzie nas prowadzi?

Widoczna w czasie walki dzikość w oczach elfki szybko znikała, a na jej miejsce wracał stoicki spokój oraz troska o drugiego człowieka, gdy przyglądała się zabitemu likantropowi i rannym towarzyszom.
- Gdy wrócimy do miasta, to musimy kupić antidotum… przynajmniej kilka dawek - oznajmiła cicho - I myślę, że powinniśmy iść dalej. Ruiny tel-quessir są… niebezpieczne. Ona się tam zgubi.

Sarian wzruszył jedynie ramionami.
- Ruszajmy... Zaszliśmy już i tak za daleko, więc doskonale wiedzą gdzie jesteśmy. Poza tym z Clove nie da się dyskutować, kiedy na coś się uprze...
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline