- Teraz sprawa Vince’a - Rzekł rajca. - Póki golem leży na placu, wydaje się niegroźny. Jednak gdzieś leży pierścień, który może wpaść w niepowołane ręce. Spróbujmy może zorganizować silnych mężczyzn. Przenieśmy i zamknijmy na razie kamiennego stróża w celi. Hmm?
-
To prawda - zabrał głos Trottier -
że golem może się okazać niebezpieczny, jednak mam podstawy sądzić, że kraty nie powstrzymają golema i po prostu je wyrwie albo przebije się przez ścianę. Sądzę, że lepiej skupić się na poszukiwaniu samego pierścienia, a Vince’a i tak gdzieś przenieść. Niech biedak nie porasta mchem i wilgocią. Wszak też, chyba, ma uczucia? - zakończył nieco pytająco.
Trouve nigdy się nad tym nie zastanawiał. Uczucia często pchały różne stworzenia do różnych czynów. Jakie uczucia mógł przeżywać kamienny stóż na środku placu? Sam w nocy? Pewnie niewesołe. Tym bardziej trzeba było coś zrobić. Golem z depresją nikomu nie był potrzebny, a mógł jeszcze sprowadzić na kogoś nieszczęście.
- Ostatnią osobą która nosiła ten pierścień, który steruje naszym Vincem był Harl. Proponuję zatem by przyszły szeryf rozpoczął swoje pierwsze śledztwo i ruszył tropem w poszukiwaniu sygnetu. Sprawa jest pilna - poważnie powiedział kobold.
Remi Martin wyprostował się i postąpił kilka kroków ku Radnym. Tym razem kobolt raczej go nie uciszy.
-
Wczorajszego wieczoru… wczorajszej nocy - poprawił się bartnik -
Radna Hoeth poprosiła mnie, bym spróbował znaleźć szeryfa - tu skinął głową ku orczycy, która w odpowiedzi również skinęła mu głową.
-
Harla niestety nie odnalazłem, ale w okolicy Domu Maga natknąłem się na to - tu mężczyzna uniósł wyjęty z kieszeni lśniący pierścień. -
Jednak, jak już mówiłem, uważam że następca szeryfa powinien dokładniej przeszukać Szuwary - dodał. Spojrzał na Radnych w oczekiwaniu na reakcje
Stary kobold otworzył szeroko oczy. Widać, bartnik był czujny i nie próżnował. Chwaliło się, że uczciwie oddał znalezisko.
- Dziękujemy panie Martin. To ważna rzecz by pierścień wróci do ratusza. Woźny odbierze od go od pana - zachęcił gestem łysiejącego Seyres’a - Pańska uwaga została odnotowana.
Trouve rozejrzał się po tłumie
- Dobrze. Zatem sprawa golema jest rozwiązania na razie. Mężczyźni zebrani na sali pójdą w przerwie i zaniosą Vince’a do arsenału. Pierścień niestety tak szynko nie zadziała.
Walnął młotek oznajmiając decyzję kobolda i by uspokoić pojękiwania kilku nierobów.
- Remi, nie widzę nigdzie łowczego Redgara - zwróciła się do bartnika Hoe. - Czy jego również wczoraj nie udało się odnaleźć?
Bartnik pokręcił przecząco głową.
- Żadych śladów łowczego. Trochę porozrzucanych rzeczy, możliwe, że czegoś szukał. No i jeszcze…- tu przerwał na moment. - Nie znam się na tych sprawach, ale tam chyba też działała jakaś magia. Nie było tam kręgu jak w karczmie tylko jakiś kwiat. Lśnił kolorami.*
Zielonoskóra przeklęła kilka razy dość brzydko pod nosem. Zaginięcie łowczego… z którym nie dość, że miała wspólne interesy to w dodatku był jedną z niewielu osób, które potrafiły odczytać coś ze śladów, brzmiało równie nie wesoło co brak karczmarza, który sprzedaje pyszne zimne piwko. A w dodatku, jakieś tajemnicze roślinki.
- Kwiat? - zapytał zaciekawiony Rodolphe, który nagle przebudził się z otępienia. - Możesz dokładnie opisać jego wygląd?
Bartnik wzruszył ramionami.
-Kwiat jak kwiat. Ale wyglądał jakby był niedawno ucięty, najwyżej parę godzin temu. I ten jego pulsujący blask jakby gasł.
- Dziękuję. Prosiłbym o pozostawienie pierścienia u pana Trouve. Ktoś musi go dokładnie zbadać.