Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2016, 20:56   #31
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Lirithea D'riais: Dzięki.

Lirithea uśmiechnęła się do barmana, po czym dokończyła swojego drinka i dopiero wtedy udała się powoli w stronę wskazanego stolika.
Po drodze zastanawiała się, co takiego powinna powiedzieć najemnikom. Czy byliby na tyle głupi, że uwierzyliby, że jest jedną z nich? Nie, to było zbyt ryzykowne. Musiała obmyślić jakiś inny plan działania. Spróbowała więc typowego podejścia, jakie można było zastosować do typów takich jak Błękitne Słońca.

Lirithea D'riais: Cześć, chłopcy. Mogę się przysiąść?

Spytała, choć nie czekała wcale na odpowiedź i dosiadła się do ich stolika, całkiem blisko jednego z nich, uśmiechając się do pozostałych zalotnie.

Lirithea D'riais: Tak się cudownie składa, że potrzebuję waszej pomocy. Któryś z was zechciałby ze mną… porozmawiać?

Batariański najemnik: Zjeżdżaj, głupia cipo, nie widzisz, że rozmawiamy?
warknął jeden z siedzących przy stoliku.

Liri zapamiętała sobie to nastawienie, notując w myślach, by na niego uważać.

Ludzki najemnik: Coś taki podkurwiony? Nie widzisz, że dziewczyna prosi o pomoc?

Zarośnięty dziko człowiek w średnim wieku, ze szpecącą raną na lewym policzku przysunął się bliżej L. Tak że teraz stykali się nogami.

Ludzki najemnik: Jak ci mogę pomóc, dupciu?

Po tych słowach objął ją ramieniem, a jego dłoń powędrowała ku biodrom asari. Lirithea skrzywiła się w myślach, gdy poczuła bijącą od niego woń taniego alkoholu popularnego na Omedze.
Ukradkiem rozejrzała się po gościach siedzących przy stoliku. No tak, jasnym było, że było ich znacznie za dużo, by próbować ich zastraszyć. Nawet gdyby dała im wszystkim radę, to raczej nie byłoby to rozsądnym działaniem zważywszy, że przy stoliku obok było ich jeszcze trochę. Poza tym bardzo wątpiła, by napełnieni testosteronem najemnicy tak łatwo dali się zastraszyć jednej asari - w ich oczach była tak samo groźna jak pięcioletnie dziecko.

Lirithea D'riais: To się jeszcze okaże czy możesz mi pomóc, złociutki.

Odparła Liri na słowa ludzkiego najemnika, obdarzając go uwodzicielskim uśmiechem. Bardzo musiała walczyć z samą sobą, by wykrzesać z siebie zarówno te słowa, jak i ten uśmiech.

Lirithea D'riais: Z chęcią dłużej porozmawiałabym z tym, który jest w stanie udzielić mi informacji na temat mojej przyjaciółki Irarise Meveni. Najchętniej na osobności…

Dodała tajemniczym tonem i mrugnęła okiem do mężczyzn. Najwięcej nadziei pokładała w tym zarośniętym człowieku, chociaż mógł nie wiedzieć nic, a jedynie się do niej podstawiać, uważając ją za jedną z tancerek - chociaż od kiedy tancerki nosiły pancerz i broń?

Na nazwisko Meveni atmosfera wyraźnie się zagęściła. Najemnicy popatrzeli na siebie porozumiewawczo. Tylko natrętny człowiek pozostał niewzruszony i nie zważając na nic, zaczął całować szyję Liri.

Batariański najemnik: A dlaczego cię ona interesuje?
zapytał podejrzliwie.

Lirithea powstrzymała się od jakiejkolwiek reakcji na działania ludzkiego najemnika. Wiedziała, że najprostszy błąd może sprowokować całą zgraję do ataku, a tego nie chciała.
Starając się więc nie pokazać swojego obrzydzenia na twarzy, zignorowała obleśnego natręta.

Lirithea D'riais: To moja bliska przyjaciółka, na której mi bardzo zależy. Jakiś czas temu straciłam z nią kontakt, a tutaj ostatni raz ją widziano.

Liri wiedziała, że najlepsze kłamstwa musiały zawierać w sobie prawdę. Uśmiechnęła się do batariańskiego najemnika, jakby nie zdając sobie sprawy z ich zaalarmowania - chciała, by tak właśnie myśleli.
Batarianin przyjrzał jej się badawczo, a potem uniósł drwiąco kącik ust.

Batariański najemnik: No, jak bliska przyjaciółka, to pewnie, że pomożemy. Chodź ze mną. Pogadamy na osobności.

Po czym wstał od stolika, łyknął ostatni raz ze szklanki i poczekał, aż Liri też wstanie.

Lirithea D'riais: Wybornie.

Asari, której drwiący uśmieszek batarianina i wcześniejsza agresja nie umknęły uwadze, wstała od stolika, zostawiając ludzkiego najemnika samego ze swoimi rozbudzonymi żądzami, po czym kocimi ruchami ruszyła za batarianinem, upewniając się ukradkiem, że pistolet był na miejscu. W razie czego zawsze mogła liczyć na swoje umiejętności biotyczne.
Przed opuszczeniem lokalu rozejrzała się jeszcze za Quinem, chcąc mu dać do zrozumienia, że mógłby mieć na nią oko, jednak nigdzie go nie dostrzegła. Widać tę walkę musiała stoczyć samotnie. Może i lepiej? Nie obawiała się przegranej, bo takiej opcji nawet nie przewidywała.
 
Pan Elf jest offline