Widząc zawartosc pakunku , Orfeusz otworzył szerzej oczy ...
Ten szczwany lis go kupił ... a co było tylko niewielkim kamykiem w bucie to to ze on o tym wiedział ...
Ogladał z luboscią pożółkłe karty księgi .
Wzmianka o Antykreatorze przywoała wspomnienia , gdzy jeszcze jako „pierzasty” z lsniacym mieczem w dłoni ruszał do walki za Pana ... Dawne czasy – raczej obecnie bez znaczenia . Liczyło się tylko to , ze COS zagrazało jego wygodnej egzystencji , wsród lukusy i przepychu – który cenił ponad wszytsko ...
Spojrzał na diabły a potem na łysego , który wygladał na nieco tempego trepa ... Coz , zazwyczaj wolił działąc sam lub w towrzystei jego ziemskich , smiertelnych pracowników . Ich dusze były łatwiejsze do kupienia ...
Usmiechnał się pod nosem słyszac słowa „wyjasnic te sytuację „ ... wolał bardziej dosłone precyzowanie zadan ... Ale widac Głebia i diabły od chwili gdy ostatnio tam przebywał stawała się bardziej hmm .. cywilizowana ...
Do sali wpadł , najwtrazniej wpychac się jakos człowiek ... Orfeusz obrzucił go chłodnym spojrzeniem ..
Nastepny swirus i do tego niepunktualny , Wiec ani zołnierz ani nikt powazny . Chcac nie chcać musiał spojrzac przychylniej na trepa , w koncu z kims traba było wspołpracowac
Zerbał pakunek ... "Gdzie mamy się spotkac z tym Kammaelem ? |