Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2016, 10:04   #54
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Mildrith oparła ramię o podłokietnik, na maleńkiej piąstce wsparła brodę.
- Będziesz wspaniałym lordem… - orzekła, bez jadu, za to z dużą dozą czułości. - Rozsądzasz i rozprawiasz o winie, nawet gdy się tego zapierasz. Rozplanowujesz problem jak pole bitewne…
Nie zaśmiała się. Oczy miała poważne i pełne miłości.
- Nie próbuj mnie przekonywać. Ja zawsze jestem po twojej stronie. Lecz ja nie jestem lordem, by sądzić zbiega i jego rodzinę, których wiatr historii czy los przekorny rzucił na me ziemie. Nie jestem septonem, by roztrząsać ich grzechy, prawdziwe czy wydumane. Jestem twoją żoną, a tyś bardziej z żelaznych ludzi niż zachodni władyka. I jestem córką mego ojca rozbójnika. I dlatego mówię: przy wszystkich pognaj owego brata w diabły. A Caldwellowi rzeknij, że może znaleźć schronienie… choćby na tym pustkowiu w górze rzeki. Poślij po dokumenty do Lannisportu, mam ludzi, którzy zrobią to po cichu.. Przeczytamy je sami i zobaczymy być może, z czym mamy do czynienia. Wiedza daje przewagę. Wierność tobie podległych daje przewagę. Nie możesz odmówić Craigowi wsparcia, nie zbadawszy nawet, komu i czemu chcesz go rzucić na żer, to cena lojalności. Bo że on się rzuci bronić swego rodu to nie mam żadnych wątpliwości.
Podobało mi się, że pani żona myśli podobnie do niego.
- Zostawić Caldwella bez wsparcia nie możemy. Wesprzeć oficjalnie również. Cicha pomoc jest oczywista. Problem leży w tym, że ta sytuacja może go zmusić do oddalenia się. Kto wie czy nie do Essos czy innej dziury. Craig jest nam natomiast potrzebny tu. Chce uczynić z niego przedłużenie naszej woli. Zahamowań natury moralnej rzeknijmy sobie szczerze nie ma. W głowie poukładane ma. To dwie najważniejsze cechy.
- Poza tym… - Milly rączkę, na której podpierała się w zamyśleniu, wyciągnęła do małżonka zaborczo - Poza tym może przypadkiem trafiliśmy na coś o wiele większego niż z pozoru zdawać się może. Nikt wszak nie ściga byle płotki przez morza i oceany, jeśli ta płotka nie może poważnie zaszkodzić… czemuś wielkiemu. Jeśli zaś chodzi o mego miłego piastuna, to muszę przyznać, że zaniedbałam trochę jego sprawę. - Przycisnęła dłoń Seathana do swojego policzka. - Ale to naprawię - obiecała. - Z żoną u boku nabierze właściwej godności i stateczności, potrzebnej do twych zamierzeń. Zyska więcej szacunku. I nie będzie taki prędki, by własną ręką bronić za morzem spraw brata, gdy zacznie czekać na narodziny pierworodnego. Rodzina i jej przyszłość jest dla Craiga ważna. Zamierzam mu dać jedno i drugie. Trzeba to było zrobić już dawno temu.

Przez moment wyglądała na rzeczywiście zawstydzoną swoim niedopatrzeniem, i ciężko byłoby stwierdzić, na ile to gra, a na ile prawdziwe emocje. Z pewnością prawdziwe było uczucie, z jakim ucałowała mężowską prawicę.
- Ach, będziemy razem tacy szczęśliwi! *
- Zadbaj by jak najszybciej zapuścił korzenie w tym zamku. Głębokie i trwałe.
Seathan gdy Mili pocałowała jego prawice objął tą samą ręką jej głowę. Przyciągnął do siebie i pocałował długo i namiętnie.
- My chyba również musimy o coś zadbać. - powiedział dziedzic wstajac i unosząc Mili w rękach. Zmierzając z nią w stronę łoża.
 
Asenat jest offline