Will podszedł do dziewczyny, która wcześniej snuła rozważania na temat pomocy tudzież prawdziwości istnienia innych.
- Will - przedstawił się. - Miedzy innymi z Nowego Jorku - dodał.
- Maya - przedstawiła się czarnowłosa dziewczyna - z Nowego Jorku. Jaaa… zanim obudziłam się tutaj w pokoju z obrazem… śniłam… chyba śniłam, o miejscu takim jak nasz świat ale w którym wszystko poukładało się inaczej. Czy wy… czy tylko ja?
Sam zerknęła na dwójkę, która zaczęła rozmawiać i zmarszczyła brwi. Zaskakująco dostrzegła pewną zgodność z jej doświadczeniami w tym świecie snów.
- Założę się, że każde z was zetknęło się z czymś takim…- wtrąciła się do rozmowy. Uznała bowiem, że to dalej jakaś imaginacja, choć powoli nie była już tego taka pewna. Czy ona znała w ogóle jakiegoś Willa, albo Mayę? Żeby uroić sobie takie postacie w głowie? Może gdzieś przypadkiem zobaczyła takie imiona… Mózg ludzki był wielką zagadką dla ludzkości… Nadal wyglądała raczej na strapioną.
Maya obejrzała się na dziewczynę która wtrąciła się do rozmowy.
- Ten inny świat… był jednocześnie lepszy i gorszy niż mój prawdziwy - dodała najwyraźniej z nadzieją, że i do tego porównają swoje doświadczenia.
- Też miałem, hmmm..., przyjemność, wątpliwą, znaleźć się w urojonym świecie, podobnym aż za bardzo do rzeczywistego - stwierdził Will. - Według mnie był gorszy, ale to moje prywatne zdanie. Ale już wolałem tamtą, urojoną wersję, niż ta jaskinia i Apostoł. I te zagadki... Nigdy czegoś takiego nie lubiłem. Zagadek, znaczy.
Maya pokiwała dość energicznie głową, najwyraźniej zgadzając się z nie lubieniem zagadek a może i też woleniem urojonych wersji świata nad jaskinią.
- A… wskazówki? On mówił, że powinniśmy zacząć dostrzegać wskazówki. Dostrzegliście jakieś… wskazówki? - zapytała dziewczyna.
Samantha pokręciła głową na irracjonalność tej sytuacji
- Ja to się nadal zastanawiam, czy to wszystko, włącznie z wami istnieje, czy tylko mi się uroiło. - powiedziała w końcu co chodziło jej po głowie. Potknęła się też, bo na chwilę straciła uwagę
- Oh, żesz… - mruknęła, zatrzymując się i zakładając but z powrotem na stopę.
- Niektóre sny są bardzo realistyczne - przytaknął Will - ale... wolę założyć, że to nie sen, a potem obudzić się we własnym łóżku, niż założyć, że to tylko jakieś złudzenie, i nie obudzić się wcale, lub na drugim świecie, podczas rozmowy ze świętym Piotrem.
- Oczywiście możemy być wytworem twojej wyobraźni - dodał - ale nie wątpię, że każdy z tych ewentualnych wytworów mógłby zrobić rzeczy, które w najmniejszym stopniu by ci się nie spodobały.
Maya nie komentowała wywodów na temat urojeń lub nie urojeń. W tym czasie słuchając ich uważnie wciągnęła głośno powietrze, a brzmiało to jakby krótko zaniosła się płaczem i zaraz uspokoiła. Zresztą zaczęła przy tym przecierać oczy z już dawno temu rozmazanym makijażem.
- Pokój z obrazem? - Will nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi Mai.
Maya skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. Pojawiła się… w nim… - dziewczyna zastanawiała się dłuższą chwilę, jak to ubrać w słowa - istota. Niewielka, fioletowoskóra i rogata. Powiedziała tą dziwną zagadkę… i poszła. To był pusty pokój. Była tam tylko tląca się świeczka i obrazy. Pięć identycznych obrazów. Przedstawiały… hmmm… jakby podczas imprezy urodzinowej w klubie zgasło światło, były tam jakieś sylwetki, ale najbardziej w oczy rzucało się żółte wyjście z żółtym napisem EXIT. - Maya postarała się by jej opis był krótki i na tyle dokładny na ile trzeba.