Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2016, 17:21   #31
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Wspomnienie - odpowiedziała Jess.
Istota cofnęła się i wróciła niejako na środek platformy z krzesłem, sprawiając wrażenie, jakby chciała mieć możliwość dokładnej obserwacji wszystkich zgromadzonych.
- Tak, można to nazwać grą, Jayden - oznajmił nagle Apostoł, tak jakby nie rzucił trzy minuty wcześniej chłopaka na kolana i absurdalnie nie domagał się odpowiedzi na bzdurne zagadki.
Mechanik dyskretnie sięgnął do kieszeni w spodniach, by po chwili wymacać klucze od swojego mieszkania. Westchnął zrezygnowany. Tak zaimprowizowany kastet bardziej przydałby się w potyczce z osiedlowym dresem, niźli lewitującą zbroją. Zacisnął więc tylko pięść na kluczach i chwilowo zwalczając swój niepokój i nie pytając, skąd ten świr znał jego imię, zawołał:
- To się świetnie składa, bo akurat nie mam ochoty na jakieś głupie gierki. Tak więc, Apostole, czy jakkolwiek wołają na ciebie twoi ziomkowie, wskaż nam grzecznie wyjście z tej dziury i rozejdziemy się w pokoju.
- Ewentualnie powiedz nam, czego jeszcze chcesz - dorzucił swoje Will. - Albo o co w tym wszystkim chodzi. Gra w ciuciubabkę jest zabawna, ale tylko wtedy, gdy ma się mniej lat.
I gdy zna się zasady ciuciubabki, pomyślała Maya jednak nic nie powiedziała w napięciu czekając na reakcję potwora i próbując powstrzymać łzy.
- Ja? Niczego nie chcę. Do gry zostaliście zmuszeni i musicie ją zakończyć, czy to się wam podoba, czy nie. - Apostoł sprawiał wrażenie, jakby wzruszył ramionami. - Wyjście jest tam - mgła za jego plecami uniosła się i oczom zebranych ukazały się drzwi.
- Wspaniale - odparł Jay i złapał siostrę Willa za ramię. - Liss, czas już na nas - powiedział stanowczo i jednocześnie zerknął na jej brata, upewniając się, że ma podobne zamiary.
Lisa najpierw spojrzała zdziwionym wzrokiem na dłoń, która trzymała ją za rękę, ale zaraz skinęła głową zgadzając się z nim, że najlepiej się stąd jak najszybciej wynieść
- Masz zamiar nam towarzyszyć, czy też to nasze pożegnanie? - Will zwrócił się do Apostoła, równocześnie robiąc krok w stronę drzwi. - I, oczywiście, nic nam nie wyjaśnisz?

* post wspólny
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 28-09-2016, 17:28   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podziemna sala - część IV (post wspólny)

- Jeśli zadacie dobre pytania - odpowiedział krótko Apostoł.
- Co kończy grę? - Maya zdobyła się na odwagę by spróbować zadać według niej wcale nie najgorsze pytanie. Mimo pojawienia się drzwi nadal stała w miejscu.
- Zależy kogo spytasz - padła kolejna odpowiedź.
- Jesteś uczestnikiem tej gry, tak jak my, czy też jednym z... nadzorców? - spytał Will.
- Jestem kimś, kto może zrobić wam krzywdę i może wam pomóc. - Odpowiedzi Apostoła nie były szczególnie rozbudowane, ale widać było, że jest wyjątkowo chętny ich udzielać.
Gorzej niż w 'Hobbicie', pomyślał Will.
- Na czym polega ta gra? - wypaliła Melissa ośmielona pytaniami zadawanymi przez innych. - Co mamy robić? - dodała i by dodać sobie otuchy stanęła bliżej trzymającego ją za ramię Jaydena. - Czy ostatni dzień był tylko snem? - spytała już mniej pewnym głosem.
- Bzdura - w głosie Jessici nie było wrogości ani strachu, stwierdziła po prostu fakt. - Możesz nas tu trzymać, ale do żadnej gry nie możesz zmusić. Każdy sam zdecyduje.
- Skoro to gra, to co możemy wygrać? - Jennifer dorzuciła swoje trzy grosze do ostrzału pytań. - No i co ty z tego masz?
Apostoł rozejrzał się po raz kolejny po wszystkich, a zbroja poruszyła się, jakby próbował wygodniej się rozsiąść.
- Gra polega na graniu. I dojściu do końca celu tej podróży. - Zaczął, ostrożnie dobierając słowa, jakby celowo je ważąc, byleby nie zdradzić więcej niż… mógł? Powinien? - Nic nie jest snem i wszystko jest snem. Możecie umrzeć, a jeśli tak się stanie, to po was. Wszędzie tu, tam i owam. Możecie wygrać spełnienie marzeń albo nic, zależy co będzie wam bardziej na rękę zapewne. Co ja z tego mam? Nic. Ja pokutuję. I nie, nie MUSICIE grać, ale jeśli tego nie zrobicie, prędzej czy później oszalejecie. Larry też nie chce grać. I ma problem.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-09-2016, 18:16   #33
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Świetnie. Myślę, że ja już zacząłem szaleć. Ale poradzę sobie, bez obaw - odparł zgryźliwie Jayden i pociągnął za sobą Melissę.
- Dlaczego właśnie my? - dopytała Jessica.
- Jaki Larry? - mruknęła pod nosem Lisa, marszcząc brwi. Ona nikogo o takim imieniu nie znała. Skierowała pytające spojrzenie to na brata to na Jaya, który właśnie ciągnął ją w stronę wyjścia. Blackleaf z dużą determinacją trzymał jej rękę i Melissa czuła, że nawet jakby chciała to, by mu się nie wyrwała. Nie miała jednak takiego zamiaru, skoro mieli pozwolenie, by odejść. Odwróciła jeszcze na chwilę spojrzenie na starszego brata.
- Will chodź, nie zostawaj - odezwała się do niego w proszącym tonie.

Samantha przysłuchiwała się wszystkim. Czuła się… Jakby była co najmniej w innej galaktyce. Wszystko wydawało się realne, a jednocześnie po prostu nie chciała przyjąć do wiadomości, że mogło być. Nie akceptowała tej wizji. Nie. Ponownie skrzyżowała ręce przed sobą i raczej z ponurą miną obserwowała postać Apostoła. Jej wzrok błądził też po pytających.

”Jaki Larry?” - to było pytanie, które i jej chodziło po głowie i w sumie niemal je wypuściła. Skoro jednak, jeden z jej omamów je zadał, cudownie, nie musiała się tym trapić. Tylko mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że to jakiś chory sen. Rozejrzała się. Sama była ciekawa dokąd prowadziło wyjście. Może tym razem znów trafi do jakiejś przyjemniejszej wizji. No i martwiło ją, że się nie budziła. Sam na pewno wyglądała na strapioną tym wszystkim.
- Zaraz - rzucił Will w stronę siostry. - Ile osób bierze udział w tej grze jako gracze? Ilu jest takich jak ty, co mogą nam pomagać lub przeszkadzać? - spytał Apostoła.
- I co musimy zrobić by dobrze w nią grać? Nie znamy przecież celu… - wydukała Maya, której nogi leniwie i powoli zaczęły przesuwać się bliżej drzwi.

Apostoł znowu wstał, a jego napierśnik zazgrzytał, jakby ktoś paznokciami przejechał po czarnej, szkolnej tablicy. Tu nawet metal, nie brzmiał jak metal. Istota pstryknęła palcami, a przed zgromadzonymi pojawiła się półprzeroczysta wizja fretki.


- Kochana, odprowadź państwa, jak będą chcieli sobie pójść - przemówił, kiwając palcem na zwierzątko.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-09-2016, 21:15   #34
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Szkodzić możecie tylko sami sobie, a jeśli będziecie chcieli porozmawiać z kimś takim, jak ja… dostaniecie taką okazję. To wszystko - mówiąc to, otworzył szeroko ramiona, niemal, jakby za chwilę miał objąć całą grupę, co raczej nie byłoby przyjemnym doświadczeniem - jest prawdziwe. Na swój sposób. Jesteście błogosławieni, że wzięto was do tej gry. Na waszym miejscu zacząłbym doceniać ten prezent. I zaczął dostrzegać wskazówki, które rzucane są dla was i pomogą w spełnieniu.
Istota umilkła i kiedy już można było się spodziewać, że skończyła, dodała:
- A Larry? Larry jest…no tam gdzie wy. Reszta skończyła, w taki czy inny sposób.
Apostoł przeniósł spojrzenie na plecy Jaydena, w tym samym momencie jego oczy rozjarzyły się tym swoim mdłym, widmowym blaskiem.
- A ty uważaj. Nie lubię cię. Nie lubię takich… ślepych zer. Nie widzisz nic, nie doceniasz nic. - Apostoł prychnął, choć zdecydowanie nie dodało mu to godności, bo brzmiało jak wrzucony kamyk do pustej studni. - I nie wiesz co to szaleństwo. Jeszcze.

Maya przypatrywała się dłuższą chwilę fretce, by nagle przenieść wzrok na odchodzącą parę. Sama wcześniej powoli kierując się w stronę drzwi teraz stanęła.
- Zaczekajcie - powiedziała dość głośno. - Kim jesteście? Skąd jesteście? Jeśli jesteście prawdziwi… - dodała nieco zrozpaczonym tonem głosu - … może powinniśmy… pomóc sobie nawzajem. Nie zrobimy tego jeśli każdy teraz stąd po prostu wyjdzie.
- I tak czeka nas wspólna droga - odparł Will, kierując się w stronę drzwi. - Możemy porozmawiać po drodze. A co do prawdziwości, to trudno tak od razu orzec. Z pewnością każdy powie, że jest prawdziwy. Gorzej będzie z weryfikacją tej opinii.

Sam popatrzyła na fretkę i uniosła brwi dość wysoko. Spodziewała się prędzej białego królika, albo czegoś takiego… Jak w książkach. A nie fretki. Zerknęła na Apostoła. Przemyślała wszystko co usłyszała. Nie podobało jej się to wcale. Zanders popatrzyła po swoich ‘towarzyszach gry’. To było niedorzeczne… Uspokoiła się już jednak po tej scenie w pokoju dziecięcym, więc znów była zaciekawiona. Nadal jednak nie czuła potrzeby odzywania się. Ruszyła jednak za fretką, uważając, by nie potknąć w tych butach na obcasie.
- Was chyba posrało, że się tym zainteresowaliście... - mruknął do siebie Jayden, kręcąc głową. - A my to się chyba zgadzamy - odparł obojętnie, poświęcając tylko jedno spojrzenie na Apostoła.
Nie czekając na nikogo, zwłaszcza na przewodnictwo jakiegoś futrzaka, ruszył w stronę wskazanych wcześniej drzwi, nie puszczając ani na moment ręki Teksanki.


Maya skinęła krótko głową patrząc na Willa. Popatrzywszy krótko po innych ruszyła powoli we “wspólną drogę” podczas której mogli porozmawiać.

Melisa za to przyglądała się mechanikowi, nieco zbita z tropu. Jeszcze sekundę temu cała była spięta w obawie, że na słowa zbroi Jayden zrobi coś nieprzewidywalnego, coś jak rozbicie szyby wtedy w łazience, że będzie się chciał rzucić na tego Apostoła. Jay jednak odpuścił. Choć na chwilę Melissa odetchnęła z ulgą.
- Jay, będzie dobrze. Damy radę... Jakoś sobie poradzimy - mruknęła niby chcąc go pocieszyć, choć po jej minie widać było, że sama jeszcze nie jest co do własnych słów przekonana. Chcąc odwrócić zagubione spojrzenie, Lisa rozejrzała się za futrzakiem, który pojawił się znikąd.

Will nic już nie mówiąc, ruszył w stronę drzwi. Nie miał już żadnych pytań do Apostoła, a na dodatek ten ostatni nie wyglądał na zbyt cierpliwego osobnika.
Nie mówiąc już o tym, że nie chciał zostawiać siostry samej, a jeszcze bardziej pod opieką zbyt nerwowego Jaya.

To wszystko było dziwne, cholernie dziwne. Na tyle, by doprowadzić J.J. do sytuacji, w której nie wiedziała czy i co powiedzieć. A to jej się zdarzało nieczęsto. Wyrwanie z osłupienia trochę jej zajęło. Na tyle długo, że futrzany przewodnik i trójka “graczy” zdążyli już odejść dość daleko.

- Kurwa! - skomentowała dosadnie kobieta, po czym popędziła za resztą. Jakoś nie chciała zostać tu sama.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 29-09-2016, 10:31   #35
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Rozmowy po drodze przez korytarz - część I


Will podszedł do dziewczyny, która wcześniej snuła rozważania na temat pomocy tudzież prawdziwości istnienia innych.
- Will - przedstawił się. - Miedzy innymi z Nowego Jorku - dodał.
- Maya - przedstawiła się czarnowłosa dziewczyna - z Nowego Jorku. Jaaa… zanim obudziłam się tutaj w pokoju z obrazem… śniłam… chyba śniłam, o miejscu takim jak nasz świat ale w którym wszystko poukładało się inaczej. Czy wy… czy tylko ja?
Sam zerknęła na dwójkę, która zaczęła rozmawiać i zmarszczyła brwi. Zaskakująco dostrzegła pewną zgodność z jej doświadczeniami w tym świecie snów.
- Założę się, że każde z was zetknęło się z czymś takim…- wtrąciła się do rozmowy. Uznała bowiem, że to dalej jakaś imaginacja, choć powoli nie była już tego taka pewna. Czy ona znała w ogóle jakiegoś Willa, albo Mayę? Żeby uroić sobie takie postacie w głowie? Może gdzieś przypadkiem zobaczyła takie imiona… Mózg ludzki był wielką zagadką dla ludzkości… Nadal wyglądała raczej na strapioną.
Maya obejrzała się na dziewczynę która wtrąciła się do rozmowy.
- Ten inny świat… był jednocześnie lepszy i gorszy niż mój prawdziwy - dodała najwyraźniej z nadzieją, że i do tego porównają swoje doświadczenia.
- Też miałem, hmmm..., przyjemność, wątpliwą, znaleźć się w urojonym świecie, podobnym aż za bardzo do rzeczywistego - stwierdził Will. - Według mnie był gorszy, ale to moje prywatne zdanie. Ale już wolałem tamtą, urojoną wersję, niż ta jaskinia i Apostoł. I te zagadki... Nigdy czegoś takiego nie lubiłem. Zagadek, znaczy.
Maya pokiwała dość energicznie głową, najwyraźniej zgadzając się z nie lubieniem zagadek a może i też woleniem urojonych wersji świata nad jaskinią.
- A… wskazówki? On mówił, że powinniśmy zacząć dostrzegać wskazówki. Dostrzegliście jakieś… wskazówki? - zapytała dziewczyna.
Samantha pokręciła głową na irracjonalność tej sytuacji
- Ja to się nadal zastanawiam, czy to wszystko, włącznie z wami istnieje, czy tylko mi się uroiło. - powiedziała w końcu co chodziło jej po głowie. Potknęła się też, bo na chwilę straciła uwagę
- Oh, żesz… - mruknęła, zatrzymując się i zakładając but z powrotem na stopę.
- Niektóre sny są bardzo realistyczne - przytaknął Will - ale... wolę założyć, że to nie sen, a potem obudzić się we własnym łóżku, niż założyć, że to tylko jakieś złudzenie, i nie obudzić się wcale, lub na drugim świecie, podczas rozmowy ze świętym Piotrem.
- Oczywiście możemy być wytworem twojej wyobraźni - dodał - ale nie wątpię, że każdy z tych ewentualnych wytworów mógłby zrobić rzeczy, które w najmniejszym stopniu by ci się nie spodobały.
Maya nie komentowała wywodów na temat urojeń lub nie urojeń. W tym czasie słuchając ich uważnie wciągnęła głośno powietrze, a brzmiało to jakby krótko zaniosła się płaczem i zaraz uspokoiła. Zresztą zaczęła przy tym przecierać oczy z już dawno temu rozmazanym makijażem.
- Pokój z obrazem? - Will nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi Mai.
Maya skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. Pojawiła się… w nim… - dziewczyna zastanawiała się dłuższą chwilę, jak to ubrać w słowa - istota. Niewielka, fioletowoskóra i rogata. Powiedziała tą dziwną zagadkę… i poszła. To był pusty pokój. Była tam tylko tląca się świeczka i obrazy. Pięć identycznych obrazów. Przedstawiały… hmmm… jakby podczas imprezy urodzinowej w klubie zgasło światło, były tam jakieś sylwetki, ale najbardziej w oczy rzucało się żółte wyjście z żółtym napisem EXIT. - Maya postarała się by jej opis był krótki i na tyle dokładny na ile trzeba.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 29-09-2016, 11:08   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dialogi w korytarzu - część II

- Może to jakaś wskazówka, związana z naszą sytuacją - uśmiechnął się Will. - Takie drzwi by nam się przydały. A nam - spojrzał w stronę Lisy i Jaya - objawiła się skąpo odziana dziewoja, rodem z arabskich baśni. W pokoju w zasadzie nic nie było ciekawego, prócz biblioteczki.
- Wy… znacie się z noo… normalnego… świata? - zapytała Maya, chociaż bardziej brzmiało to jak próba upewnienia się. - Patrzyliście jakie są w niej książki? - zadała jeszcze jedno pytanie na zapas.
- Tak, Lisa i Jay. - Will skinął głową. - A książki były, tak mówił Jay, w językach obcych. No i jakieś arabskie wężyki. Jedyne, do czego można by je wykorzystać, to rozpalenie ogniska.
- Niewiele wspólnych elementów… - powiedziała cicho Maya, zaraz po tym pociągając głośno nosem.
- A jak było z tobą? - Will spojrzał na drugą dziewczynę.
Sam trochę zbladła po wcześniejszych słowach mężczyzny, ale nie skomentowała ich. Przysłuchiwała się chwilę ich rozmowie i zastanowiła nad miejscem, w którym tym razem się ocknęła. Przygryzła na moment wargę w zamyśleniu i mruknęła
- Hm… W pokoju było dziecko. Ale… Dziwne. Straszne. Niszczyło i rozrzucało zabawki. I też były obrazy. Abstrakcyjne… Białe i czerwone. Przypominały mi plamę krwi na płótnie… I też pojawiła się dziwna postać kobiety, jakby rodem z s-f. Zadała mi zagadkę i zniknęła. Potem ten dzieciak za mną gonił, ale nie mógł wyjść z tamtego pokoju. - Przeszedł ją dreszcz i objęła się ramionami na to wspomnienie.
- Obraz? Więc w trzech pokojach pojawiły się trzy różne postacie, które zadały nam trzy różne zagadki. Tylko… po…- Maya westchnęła. Zadawanie pytania “po co” było przecież bez sensu. - W dwóch były obrazy a w jednym biblioteczka. - Dziewczyna składała do kupy strzępki informacji ale bez nadziei, na genialne połączenie, które coś im powie.
- Wolę nie wiedzieć co by było, gdybyśmy nie znali odpowiedzi na te pytania - mruknął Will. - Może to był test na inteligencję? - Pierwszy w wielu, pomyślał, lecz nie chciał snuć ponurych przypuszczeń, czy nawiązywać do zagadki Sfinksa.
- Mieliśmy jeszcze sztuczne, fałszywe - poprawił się - okno, którego nie dało się otworzyć. Wnęka z jakimiś rzeczami. I kominek. Stamtąd zabrałem ten pogrzebacz - wyjaśnił.
- U mnie też było takie okno. Jakby ktoś zakleił je czarną folią od zewnątrz i wykręcił klamkę… - zaczęła Maya łamiącym się głosem. - A do zagadek nie trzeba być mąd… rym… ja nie jeeestem… - odparła zaczynając szlochać - jesteśmy w piekle. Na pewno jesteśmy w piekleeee… - umilkła po tych słowach, kontynuując szlochanie.
- Też wolę nie wiedzieć, co by było - odparła Samantha na słowa mężczyzny. Zastanowiła się nad tym, czy w jej pokoju było jakieś okno, ale nie odnotowała takowego. Zanim jednak zdążyła coś w tym temacie powiedzieć, druga czarnowłosa rozpłakała się. Sam uniosła brew. Skrzywiła się lekko, po czym uśmiechnęła pocieszająco
- Hej, nie powinnaś się załamywać… - przerwała na chwilę, wyraźnie dobierając słowa
- Przynajmniej masz teraz towarzystwo. Nie jesteś sama. No i nie wydaję mi się, żeby to było piekło. Nie uważam się za grzesznika, a też tu jestem. Hipotetycznie zakładając, że to jest prawda. - Skinęła głową na całość przestrzeni przed nimi. I próbując pocieszyć Mayę.
- Proszę. - Will wyciągnął z kieszeni chusteczkę. - Czysta - zapewnił.
- Dzi… dzie… kuję - wyjąkała Maya zabierając od Willa chusteczkę i od razu robiąc z niej pożytek czemu towarzyszył dość nieprzyjemny dźwięk smarkającego nosa.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-09-2016, 19:12   #37
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Will udał, że nic nie słyszy.
- Też ne sądzę, by to było piekło - powiedział. - No i, tak jak powiedziałaś, nie musimy stawiać solo czoła niespodziankom.
Samantha przytaknęła mu głową, ale już nie miała na razie nic do powiedzenia. Skupiła się na tym, żeby się znowu nie potknąć.
- Może… - zaczęła Maya gdy tylko przestała smarkać - Macie rację. Ale… jak się znajdziemy? Mogłabym… podać wam numer telefonu albo adres ale musielibyście zapamiętać no i… - dziewczyna smarknęła jeszcze raz, krótko - Znam tylko te prawdziwe.
Sam nagle uaktywniła się ze swojego krótkiego zamyślenia. Zerknęła na Mayę
- Podaj. Jeśli się stąd wydostaniemy i wylądujemy w rzeczywistości… I rzeczywiście jesteście prawdziwi… To znajdę cię. Pracuję w administracji, mam pamięć jak żyleta. - Czarnowłosa uśmiechnęła się do niej, bo w końcu może padną jakieś konkretne odpowiedzi w tym wszystkim. Zaraz okaże się, że jej sen jest faktycznie snem, albo jeśli się zbudzi… Że to wszystko jednak było prawdą.
Maya obdarzyła Sam delikatnym uśmiechem.
- Jak masz na imię? - zapytała najpierw, po czym podała swój adres i numer telefonu. Ten drugi powtarzając dwa razy na wszelki wypadek.
Czarnowłosa cmoknęła cicho. Nie przedstawiła się, bo nie sądziła, że we śnie w ogóle jest taka potrzeba
- Samantha Zanders. Można mówić mi Sam - przedstawiła się i z uwagą wysłuchała słów Mayi. Sama powtórzyła je raz i wyobraziła sobie, że notuje je w głowie. Tak zapamięta na pewno. Pokiwała głową.
- Mam to - oznajmiła w końcu kobiecie, uśmiechając się optymistycznie.
- W realu miałem ten sam numer telefonu, co w tym śnie, czy jak to można nazwać - wtrącił się Will. - Ale tym razem telefon zniknął. Podobnie jak i wizytówki.
Obły, dobrze oświetlony korytarz przez który do tej pory szli powoli dobiegał końca. Wszyscy podążający za nową sympatyczną koleżanką - Panią Fretką - widzieli już, że dochodzą do kolejnych drzwi. Wszystko wskazywało na to, że te “kolejne drzwi” to cel ich podróży po tym dziwnym miejscu.
Maya utkwiła w nich wzrok, nie mówiąc już nic do towarzyszy niedoli. Nie miała zamiaru sprawdzać kieszeni po tym co powiedział Will. Miała tylko dwie, z tyłu spodni i dobrze czuła, że są one puste. A szkoda… oddałaby wiele za chociaż jednego papierosa…
- Jay, może tak wreszcie przestaniesz ją tak ciągnąć? - Will zwrócił się do idącego dwa metry przed nim Jaydena. - Siniaki jej porobisz - dodał na wpół żartobliwym tonem.
Wspomniany mężczyzna tylko łypnął na Willa przez ramię i mruknął coś pod nosem.
- Może zamiast na szukaniu nowych znajomych, skupimy się na opuszczeniu tego zasranego miejsca? - odparł w końcu. Mimo to, faktycznie zluzował uścisk na ręce Liss. Na tyle, że wreszcie ją puścił, jakby uświadamiając sobie, iż ona potrafi chodzić sama.
Nie umiesz iść i rozmawiać równocześnie, z ironią pomyślał Will, nic jednak nie powiedział.

Dotarli w końcu do tych drzwi. Nie mieli najwyraźniej ochoty na wahanie, bowiem osoby, które szły przodem przeszły od razu pierwsze. Zaraz i reszta przeszła, opuszczając ten dziwny korytarz i zapewne mając nadzieję, że całe to miejsce, za sobą.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 29-09-2016 o 19:56.
Vesca jest offline  
Stary 29-09-2016, 20:02   #38
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
MAYA MOORE

Maya otworzyła oczy. Nie potrzebowała do tego tym razem budzika. Sufit nad jej głową wyglądał na znajomy. I to nie na zasadzie znajomego, bo zasnęła w tym samym pokoju, ale
”przyjemnie” znajomego. Na suficie był ślad po tym, jak w Sylwestra dwa lata temu otwierała dziecięcego szampana dla Emmy, którego korek odbił ciemną plamę tuż obok żyrandola. A kiedy przekręciła się na bok, widziała wyraźnie swój pokój. Swój nowojorski, zwykły pokój, w jej nowojorskim najzwyklejszym mieszkaniu na Brooklynie. Jedna ze ścian nadal nosiła ślady po przestawianiu mebli, a podłoga ślady przesuwania w tę i we tę krzesła, które stało przy biurku z komputerem.
Nagle otworzyły się drzwi, a do pokoju weszła Emma, ostrożnie niosąc kubek z parująca zawartością. Skupiona twarz dziewczynki aż jaśniała, a Maya poczuła rozlewającą się w jej ciele falę ciepła. Siedmiolatka postawiła kubek na podłodze przy łóżku swojej mamy i dopiero teraz zauważyła, że ta patrzy na nią.
- Lea powiedziała, że pewnie masz kaca po.. chlaniu wińska. I powiedziała, żebym ci przyniosła rosołek i tabletkę! – oznajmiła, nieco za głośno, i wyjęła z kieszonki dżinsowej sukienki białą, podłużną tabletkę, którą położyła na podłodze obok kubka, po czym szybko zsunęła kapcie przedstawiające królicze mordki i wskoczyła na Mayę.
W tym samym czasie, kiedy Emma ze śmiechem pakowała całe swoje szczupłe ciałko na mamę, a Maya oparła głowę na poduszce i zacisnęła oczy, powstrzymując łzy, komórka tej ostatniej zabrzęczała radośnie, informując o nowym smsie.

SAMANTHA ZANDERS

Samanthę zgodnie z przewidywaniami obudził uporczywy ból karku. Mimo, że w pewnym momencie zsunęła się do pozycji horyzontalnej i nawet przykryła na wysokości kolan kostką z nadal złożonego koca, to czas spędzony z głową na oparciu kanapy wystarczył, aby sztywność karku i szyi zmieniła się w coś bolesnego.
W pokoju panował chłód, który płynął od otwartego całą noc okna. Jej okna, w jej nowojorskim mieszkaniu. Chłód, w którym nie można było rozpoznać wilgoci amazońskiej dżungli, ani tej zakurzonej dziwnej obecności z sali-jaskini w dziwnym domu. Wszystko było… normalne, ułożone, choć w jej przypadku po prostu w wielu miejscach nieułożone. Ale na jej zasadach, w jej NORMALNOŚCI.
Podniosła się do pozycji siedzącej, kładąc wyciągnięte ramię na oparcie swojej kanapy. Przez drzwi prowadzące do kuchni widziała wciąż rozwalony na blacie papier z przedwczorajszego kurczaka. “Kurczaki Mao” - dumnie głosił napis na potłuszczonej kartce. Sam powoli rejestrowała otoczenie, nadal skupiając się głównie na boleśnie pulsującym karku. W tej samej chwili jej komórka wydała wdzięczne “PIPIRIPI”, dając znać o nowej wiadomości tekstowej.

JESSICA HOFFMAN

Jessicę obudził natarczywy dźwięk jej domofonu. Do cholery, nie po to mieszkała w takiej dzielnicy i tak porządnej kamienicy, żeby ktoś się mógł dobijać do niej ot, tak, według swojego widzimisię.
Wstała, niemal automatycznie, owijając się w miękki materiał swojego szlafroka i podreptała do interkomu. Wdusiła przycisk i rzuciła:
- Słucham?! - nieco za głośno, spoglądając w mały obraz wyświetlający się na ścianie.
- Pani Hoffman, najmocniej przepraszam, ale mam tu ee... pana z restauracji z gorącym śniadaniem od ee… - głowa portiera spojrzała ponad ekran.
- Od KOMENDANTA LAZOFFA - oznajmił przytłumiony głos, akcentując funkcję i nazwisko.
- Komendanta...
- Tak, tak, słyszałam. Pokwituj, czy co tam chcą i możesz mi podrzucić.
Obraz zniknął, a Jess przysiadła na krześle stojącym pod ścianą korytarza. Fakty dopiero powoli zaczynały do niej dochodzić. Jedna z największych policyjnych szych w mieście przysłała jej… śniadanie. Poza tym była po prostu w swoim mieszkaniu. Cała. Zdrowa. Pewna siebie. Kobieta sukcesu.
Kieszeń jej szlafroka zawibrowała, a Jess zaczęła się zastanawiać, kiedy niby upchnęła tam swoją komórkę.

MELISSA WAGGONER I JAYDEN BLACKLEAF

Jayden poruszył się gwałtownie, czując, że wraz ze swoim ruchem stracił oparcie dla ciała. Próbował się przekręcić, ale zamiast tego wylądował na swoim nieco przykurzonym dywaniku. Zdecydowanie swoim - i to nie ze względu na kurz. Tak, zdecydowanie powinien również posprzątać pod kanapą. Dobrze, że Lissa nie miała zapędów do dokładnego sprawdzania, jak bardzo ma, lub właśnie nie ma, posprzątane. Jedna skarpetka zwinięta w kulkę przyjęła już w ramach pokonywania samotności, niezłą ilość kotów z kurzu, a przewrócony kubek, który musiał się tam wturlać, chyba stał się szczęśliwym posiadaczem nowej cywilizacji, która była już na etapie wytwarzania koła. Mężczyzna podniósł się z lekkim obrzydzeniem i zdezorientowany spojrzał na kanapę oraz gniazdo z koców i poduszek, w których ewidentnie spędził noc. Wszystko było takie… normalne.
- Jaaaaaaay - usłyszał nieco przerażony, wchodzący już na wyższe oktawy, głos Liss, więc potykając się lekko o zwinięty dywanik, pobiegł do swojej sypialni i wpadł doń, otwierając sobie drzwi z biodra.
Melissa siedziała na łóżku, zawinięta w kołdrę tak, że było jej widać tylko głowę.
- Ja pierdolę - oznajmiła, wprawiając tymi słowami Jaya w niemałe zdumienie. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio, o ile w ogóle, słyszał, żeby Teksanka przeklinała.
Nim jednak zdążył się odezwać, usłyszał, jak w salonie telefon rozdarł się kawałkiem, który miał ustawiony zamiast klasycznego dźwięku, mówiącego, że dostał sms. W tej samej chwili telefon Liss szczeknął - to znowu był jej desygnowany dźwięk na wiadomości tekstowe.

WILLIAM WAGGONER

Williama obudziło lekkie uderzenie w udo. Przekręcił więc głowę, ostrożnie lustrując otoczenie. Do jego boku wtulała się szczupła, zdecydowanie rozebrana kobieta. Twarz otuloną roztrzepaną chmurą ciemnych włosów opierała o jego ramię, minimalnie wbijając swój podbródek w jego ciało. Udo Willa znowu poczuło nacisk. Natalie znowu się rozpychała, napierając zgiętym kolanem na jego nogę.
- Boże, czemu ty zawsze musisz zepchnąć mnie niemal na podłogę - usłyszał stłumiony głos kobiety, a jego ramię w jednym miejscu zrobiło się cieplejsze, owiane jej oddechem. Po kilku sekundach usłyszał tylko dźwięk pocałunku, który złożyła w tym samym miejscu, do którego mówiła.
- Jestem głodna jak wilk. Mogłabym zjeść… słonia! - Oznajmiła, przekręcając się plecami do niego i płynnym ruchem wstając. Will przesunął wzrokiem po jej gładkich plecach, kształtnej linii umięśnionych pośladków oraz zgrabnych łydkach. Natalie jednak zarzuciła na siebie jego koszulę i nie zakładając niczego innego wyszła z jego pokoju, drepcząc i klapiąc bosymi stopami w kierunku kuchni. Dźwięk klapania po chwili wrócił, a kobieta wsunęła głowę, tak, że widział tylko kawałek jej twarzy, jedną nogę i zdecydowanie apetyczny kawałek nagiej piersi. Kiedy jednak rzuciła w jego kierunku jakimś przedmiotem, drgnął mocno, zaskoczony.
- Nie bądź taki delikatny Will - roześmiała się. - Telefon ci miga - dodała, odwracając się i znowu znikając z jego pola widzenia.

JENNIFER JONES

Jennifer obudziło wibrowanie jej telefonu. Ale chyba w swoim końcowym podrygu, bo ledwo zarejestrowała ten fakt, a już przestał dramatycznie poruszać się po jej nocnym stoliku. Dziewczyna podniosła się, a raczej heroicznie próbowała tego dokonać, ale bardzo rozszalała orkiestra, głośno postanowiła jej walnąć w płat potyliczny. Jenn nie pamiętała, kiedy położyła się do łóżka, ale po objawach stwierdziła, że nie ma czemu się dziwić. Po wyjściu Daniela musiała uderzyć w ostre tango z czerwonym winem.
Powoli, starając się nie zmieniać za gwałtownie ułożenia głowy na poduszce, przekręciła się na brzuch, rejestrując przy okazji, że wbiła się do swojej pościeli w ubraniu, rozsądnie zdejmując jedynie buty. Oparła policzek o górkę, którą ułożyła z drugiej poduszki i spojrzała na podłogę. Obok jednego z jej butów leżała pusta butelka, raczej po innym winie, niż to, które piła z Danielem. Chyba fajniej jednak było budzić się z podejrzanie lekkim kacem moralnym w ramionach faceta, niż z takim realnym w ramionach nieświeżego ubrania.
Ktoś jęknął. Po chwili do Jenn doszło, że tym kimś była zdecydowanie ona. Po jeszcze dłuższej chwili dziewczyna jeszcze raz spojrzała na część obuwia i butelkę. I dywan. I komodę. I lustro. JEJ. Własne. W JEJ mieszkaniu.
- Borze świerkowy - oznajmiła samej sobie, znowu rejestrując, że jej komórka zaczęła słabo przesuwać się po powierzchni nocnego stolika.



Sięgnęli po swoje telefony. Choć w sumie niektórzy nawet nieszczególnie mieli na to ochotę i znakomicie zdawali sobie z tego sprawę.

Cytat:
OD: Apostoł
TREŚĆ: Jesteście?!
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners

Ostatnio edytowane przez Morri : 03-10-2016 o 08:00.
Morri jest offline  
Stary 05-10-2016, 11:40   #39
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Poranek Mayi

Czym jednak był nowy smses w porównaniu z radością jaką odczuwała teraz Maya. OBUDZIŁA SIĘ! Obudziła się z tego cholernego, popieprzonego, posranego…
snu.
W ramionach zaś trzymała swoją małą córeczkę, która teraz wesoło chichotała gilgotana przez mamę. Gdy przez myśli czarnowłosej przeszły obrazy z jej “snu”, a wspomnienia dosięgły miejsca w którym nie było Emmy, bo nigdy się nie urodziła… Maya znów musiała powstrzymać łzy. Komórka znów zawibrowała zwiastując kolejnego nowego smsa. Kolejny raz została jednak zignorowana przez Mayę.
- Kocham cie maleńka, wiesz? - powiedziała do córeczki przestając ją gilgotać, a zamiast tego po prostu mocno przytulając i całując w policzek. Nim dziewczynka jednak zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Maya zamiast całować zaczęła “pierdzieć” ustami w szyję Emmy. To wywołało kolejną dawkę śmiechu małej dziewczynki.
- Mama przestań. Mama muszę siku. Mama… - Emma zaczęła w końcu błagać o litość. A siku było idealną wymówką. Maya puściła dziecko, które pędem pognało w stronę toalety.
Usiadła na łóżku by łyknąć tabletkę i ciepłego rosołu przygotowanego przez Leę. Jak ta dziewczyna to robiła… przeszło Mayi przez myśl. W tym momencie zaś uśmiechnięta fioletowa główka Lei pojawiła się w drzwiach.
- Jak się czujesz? - zapytała dziewczyna bezceremonialnie wchodząc do pokoju.
Czarnowłosa westchnęła głęboko.
- Miałam dziś najgorszy sen na świecie - pożaliła się.
- Serio? Spałaś jak suseł całą noc. Gdybym wiedziała, spróbowałabym cie obudzić - odparła Lea przysiadając się obok Mayi na łóżku.
Czarnowłosa w tym czasie odstawiła kubek z powrotem na ziemię, a w dłoń ujęła swój telefon, który wcześniej już domagał się jej uwagi.
- Nawet nie pamiętam dobrze, kiedy padłam… - poskarżyła się Maya. Nie wyglądała jednak na zawiedzioną z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Nic przecież nie mogło dziś popsuć jej humoru, nie po tym gdy jej koszmar, który pamiętała nadzwyczaj dobrze okazał się być na prawdę tylko koszmarem.
Lea odgarnęła roztrzepane włosy May do tyłu, za ucho dziewczyny, przyglądając się jej przy tym w niemym skupieniu.
- Na prawdę… nie pamiętasz? - zapytała. Niefortunnie zrobiła to w momencie kiedy Maya odblokowała ekran telefonu i …
momentalnie zbladła.
- Maya? Wszystko w porządku? - Zapytała Lea widząc nagłą zmianę na twarzy dziewczyny. A gdy ta nie odpowiadała nieruchoma niczym słup soli i wpatrzona w ekranik swojego telefonu, pozwoliła sobie lekko potrząsnąć jej ramieniem.
- Maya? - Spróbowała jeszcze raz.
Czarnowłosa przeniosła na nią wzrok...
- Chyba o czymś zapomniałam… - powiedziała słabym, cichym głosem, po czym poderwała się gwałtownie z miejsca.
Toaleta była zajęta. Schowała się więc w łazience. Włączyła wodę, by nic nie było słychać i nim głośno zaszlochała odpisała:

Cytat:
DO: Apostoł
TREŚĆ: Tak
A uderzenie serca później zdołała odpisać też na drugiego SMS’a... od Samanthy.

*ciąg dalszy nastąpi...
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 05-10-2016, 16:16   #40
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Poranek Samanthy

Zbudziła się.
Pierwsze co zarejestrowała, to bardzo nieprzyjemny ból karku. Telewizor zdążył się już dawno sam wyłączyć. Sam, nieco skołowana rozejrzała się po pomieszczeniu. Była w salonie. Nieco zmarznięta i obolała. Nie przywykła do sypiania na kanapie… Pamiętała wszystko, co jej się śniło… Bo śniło jej się to tylko, tak?
Nagle jej uwagę zwrócił wibrujący na stoliku telefon. Przyszła wiadomość, więc sięgnęła po niego.
Samantha gapiła się w ekran, nie wierząc, że właśnie napisał do niej ktoś, kto określił się takim samym mianem, jak ta istota, którą widziała dopiero co we śnie. Przygryzła wargę, po czym napisała kolejnego sms’a, na numer, który dobrze zapamiętała, a też pochodził z tamtego miejsca. Jeśli to okaże się prawdą… Teraz nieco trzęsły jej się dłonie, gdy kliknęła ‘Send’.
Do Mayi, zaraz po wiadomości od Apostoła, dosłownie dwie minuty później, doszedł kolejny sms
Cytat:
OD: nieznany
TREŚĆ: Tutaj Samantha Zanders. Jeśli ty jesteś Maya, to proszę zapisz ten numer. Jeśli nie, to przepraszam, pomyłka, proszę zignorować tę wiadomość.
Mam nadzieję, że nie oszalałam.
Minęło dobre pięć minut nim Samantha dostała odpowiedź zwrotną.
Cytat:
OD: Maya
TREŚĆ: Tu Maya Moore. To nie pomyłka. Podałam Ci swój numer… i adres. Miałam nadzieję, że to był sen… Też dostałaś od niego SMSa?
- Nieprawdopodobne! - rzuciła do siebie Sam, kiedy nadeszła odpowiedź. Myślała chwilę nad tym wszystkim. Była w szoku. Pamiętała jednak adres równie dobrze co ten numer
Cytat:
OD: Samantha
TREŚĆ: Tak. Napisał. Czy jest możliwość, żebyśmy się spotkały, aby porozmawiać?
Cytat:
OD: Maya
TREŚĆ: Bardzo bym tego chciała. Jesteś mobilna? Jak daleko mieszkasz?
Cytat:
OD: Samantha
TREŚĆ: Niedaleko, jeśli nie będzie korków, dojadę w około 40 minut. W takim razie zbieram się. Napiszę, jeśli nie będę mogła znaleźć. To dom jednorodzinny, czy mieszkanie?
Sam wysłała tę wiadomość, po czym zaczęła kręcić się po mieszkaniu, przebierając, myjąc. Wszystko robiła raczej w pośpiechu. Ubrała się wygodnie, w jeansy i czarną koszulkę na ramiączka. Do tego założyła jeansową kurtkę i wygodne buty. Znów sięgnęła po telefon, wychodząc już z domu.

Wiadomość już tam była i czekała kiedy dziewczyna ją odbierze.
Cytat:
OD: Maya
TREŚĆ: Czekam. To mieszkanie. Zielony blok. Trzecie piętro. Jak coś to dzwoń.
Sam wskoczyła do swojego Chevroleta Cruze. Jeszcze w windzie odebrała wiadomość. A potem jechała. Wrzuciła adres w nawigację, więc po około 40 minutach znalazła odpowiedni blok. Wysiadła z samochodu i rozejrzała się.
”Co ja u licha robię.” - pomyślała, ale zaraz ruszyła się w stronę klatki.
W mieszkaniu Mayi rozległ się dzwonek domofonu.

...ciąg dalszy nastąpi~
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 05-10-2016 o 16:19.
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172