Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2016, 13:18   #28
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Jeff
- Nie opłaca się zostawać po godzinach - wy warczał Masters do ucha COO, ten szarpnął się, ale potężne łapy dwóch Władców Cieni mocno go trzymały za ramiona przyciskając do podłogi.
Nagle w polu widzenia dyrektora operacyjnego pojawiły się czarne wojskowe buty. W otoczeniu wilkołaczych łap wydawały się nie na miejscu. Zatrzymały się tuż przed nim. Nadwyrężając kark spojrzał w górę, ale zobaczył tylko noktowizor zasłaniający połowę twarzy.
- Gdzie jest młoda wilczyca, którą porwaliście? - zapytał osobnik niezbyt głośno.
- Pocałuj mnie w dupę, nic ci nie powiem.
- Jak tam dojść?
- osobnik jakby nie zwrócił uwagi na odpowiedź COO.
- Głuchy jesteś…?
- Jakie są zabezpieczania?
- COO nawet nie odezwał się - Opiera się. Trzeba odwrócić jego uwagę.
- Co… AGHhh!
- zaryczał gdy wielki klave odrąbał mu nogę.
Jeff zatoczył się pod wpływem eksplozji bólu z umysłu COO. Wytarł kroplę krwi wyciekającą z nosa i wstał z kucek.
- Natrysk z kwasu i automatyczne działka ze srebrem. Wyłączane przez ochronę w środku.
- Lekko nie będzie
- warknął któryś z Cieni.
- Lekko to się sra po ogórkach z mlekiem - powiedział Masters - coś jeszcze wie?
Jeff skinął głową.
- Sporo, ale nie wszystko miałem czas przeczytać…
- I dobrze, bo by ci się we łbie popierdoliło -
świst ostrza i głowa COO potoczyła się po podłodze. - Spalić to gówno.

Oliver
MP5 plunęła ogniem. Pociski trafiły prosto w pierś jednego z fomorów, ten tylko zachwiał się i ruszył wznosząc toporek. Drugi także nie próżnował także skoczył na Cole’a. Oliver walił bez opamiętania. Seria trafiła fomora w locie, ten zwalił się na ziemię, ale już gramolił się na nogi nie zwracając uwagi na lejącą się z ran krew. Odskakując posłał drugiemu serię w głowę, ostrze toporka świsnęło tuż koło jego twarzy.

Nie widział co robi Slade, ale skoro nic nie trafiło go w plecy to Slade musiał to robić dobrze.
Dupa, koniec amunicji. MP5 był pusty jak głowa polityka, a oba fomory znowu wstawały brocząc z ran.

Druga grupa
Godzilla nie doczekał się odpowiedzi Marcusa, pochylił się i wciągnął w nozdrza powietrze. Trop był wyraźny. Dziewczynę też wyczuwał. Ruszył. Po kilku krokach wyjrzał za zakręt korytarza. Byli tam oboje. Już z tej odległości wyczuł krew, dużo krwi. Dziewczyna siedziała na podwiniętych nogach i trzymała na wpół opartego o nią Marcusa. Drugą ręką głaskała go po włosach.
Godzilla wiedział. Po prostu wiedział, że stało się coś złego. Dziewczyna była cała we krwi. We krwi Marcusa. Który nie żył. Bo tylko martwy wrócił by do ludzkiej formy.
Dziewczyna spojrzała na zbliżające się dwa potwory, ale w jej nieobecnym spojrzeniu nie było widać strachu. Nic nie było widać. Coś musiało puścić jej w głowie.
- Nie żyje - wyszeptała - A chciał tylko mnie bronić.
Spojrzała w głąb korytarza jakby tam gdzieś znikł zabójca.
- Idźcie, zaopiekuję się nim - odgarnęła pokrwawione włosy z jego czoła. - Strzeżcie się mroku czarniejszego niż noc.

Demolition squad

- To nie dusze, tylko duchy - odparła Angie - Te duchy nigdy nie były żywe. Możesz zmienić pianę w gaśnicy w benzynę? Moglibyśmy to spalić.

Jeff
Został sam z dwoma wilkołakami. Smród dopalających się zwłok był porażający. Odłożył broń na biurko i zaczął zdejmować obudowę komputera. Od razu zauważył, że nie jest to seryjny model. Była szansa, że impuls elektromagnetyczny obszedł się z nim łaskawiej. mała bo mała, ale zawsze. schował dysk do torby i zaczął przeglądać biurko i pakować papiery jak leci. Musiał przestrzelić zamki w kilku szufladach. Potem ktoś to przejrzy, może znajdzie się informacje o jakiś sprawkach Pentexu.
Nagle Jeden z Cieni zacharczał z piersi wystawał mu kolczasty kawał stali. Który nagle zniknął, wyrywając z pleców wilkołaka kawały ciała. Depcząc zwłoki wszedł do pomieszczenia najpaskudniejszy wilkołak jakiego widział Slater. Drugi z cieni rzucił się na niego z klavem, ale ten sparował bez trudu atak i kopnięciem odrzucił wilkołaka w kąt.
- Jak śmiesz plugawić Gaje swoim istnieniem - warknął wilkołak wstając z rumowiska w jakie zmieniło się biurko.
“Abominacja” - przemknęło przez myśl Jeffowi. Praca dopadła go nawet w takim momencie. Na razie klęczał ukryty za biurkiem przetrząsając najniższe szuflady. najwyraźniej Abominacja go nie zauważyła… jeszcze. Wiedział, że "Chadzający tam" jest dobrym wojownikiem, ale wiedział też, że raczej nie wygra tego starcia.
 
Mike jest offline