Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2016, 22:51   #32
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Elin

- Idź do Sigrun, zaraz i ja tam będę. - Wieszczka do Rusinki rzekła ku Sighvartowi się zwracając.
Dziewczyna ruszyła na stryszek skinąwszy głową.

- Dziękuję Wam, Sighvarcie. - Skłoniła głowę z szacunkiem. - Dług mam u Was. - rzekła spokojnie doskonale zdając sobie sprawę, iż afterganger będzie pragnął to wykorzystać ale fakt pozostawał faktem. - Czy on… - Zagryzła wargi nie mając odwagi zapytać o więcej.
Sighvart przez chwilę spoglądał nie do końca rozumiejąc jej pytanie. Po chwili pojawiła się iskra zrozumienia.
- On nie. Jego ludzie. - pokiwał głową.
Pokiwała powoli głową. Nie wiedzieć czemu ciągle nie umiała znaleźć w sobie nienawiści do niego, jedynie smutek.
- Tym bardziej dziękuję. - Stwierdziła. - Freyvind jest przy jarlu razem z Volundem teraz. Mamy kolejny pomysł jak spróbować go obudzić. My nie zdołaliśmy… Może Sigrun się to uda.
Gdy mówiła te słowa krzyk kobiecy się rozległ. Ze stryszku, na który ruszyła przed chwilą zaufana Thory.
Volva na nic nie czekają biegiem w tamtą stronę ruszyła.
Na drabinie zobaczyła zamarłą bez ruchu Ljubow co się wpatrywała z zaskoczeniem w głąb pomieszczenia.
- Zejdź Ljubow. - Nakazała Elin. - Co tam się stało? Przepuść mnie.
Służąca posłuchała i pobladła zeszła z drabiny.
Gdy Elin wspięła się na górę ujrzała Słoneczko, co usta, ręce i suknię zakrwawioną miało. Dziewczyna pochylona była nad dogorywającym trupem służącej. Z rozszarpanego gardła krew trysnąć musiała mocno by słodkie dziewczę zbryzgać tak mocno. Słoneczko z niejakim zdziwieniem na dłonie swe patrzyła to na ciało przy którym klęczała. Spojrzała z lekkim uśmiechem na volvę.
- Elin? - głos słodki i niewinny przeciął ciszę.
Wieszczka przypadła do niej widok jej zasłaniając.
- To ja Sigrun, to ja… - Rzekła łagodnie. - Chodźmy stąd… - Zaczęła ją prowadzić ostrożnie uważając, by dziewczyna nie spojrzała na trupa.
- Elin - dziewczyna jakby z ulgą i zdziwionym spojrzeniem wwierciła się w twarz wieszczki - Ciągle głodna jestem. I pić mi się chce…
- Tak bywa… - Głową kiwnęła. - Coś na to poradzimy za chwilę, teraz musisz się przebrać. Chodźmy.
- A dokąd idziemy? - Sigrun przytuliła się na chwilę na volvy.
- Do jarla, śpi ciągle stroskany. Być może gdy Ciebie zoczy siły w sobie znów znajdzie, by powstać.
- Do jarla? A czemu stroskany? - pytała cichutko schodząc po drabinie za Elin.
- Pożar był… Dużo ludzi ucierpiało. Nie wszystkich zdołaliśmy uratować. - Westchnęła ciężko i Ljubow zawołała. - Trzeba się zająć dziewką na górze… - Powiedziała do Rusinki, a innej służce kazała strój dla Sigrun przyszykować i misę z wodą przynieść. - Nie mogę jej teraz zostawić samej. - Dodała spoglądając na Ljubow.
Rusinka głową potrząsneła z ustami zaciśniętymi na słowa volvy. Chmurnie przytaknęła i ruszyła by pomoc znaleźć. Zabrakło w tym wcześniejszej ciepłej i przyjaznej reakcji. Spojrzeniem chłodnym potoczyła po Słoneczku i… tyle jej było.

Służący i niewolnicy na dole w milczeniu przyglądali się Sigrun, gdy kobiety przechodziły mimo.
Inną sprawą było korzystanie z krwi za zgodą dawców, inną zabójstwo.
Wkrótce i woda i sukienka zostały podane ale niewolne trzymały się z daleka. Słoneczko nieświadoma jakby była nagłej zmiany w halli. Tuliła się do volvy z uśmiechem nieśmiałym, jak zagubiony kociak.
Ze smutkiem na to wszystko patrzyła i małpkę oddawszy jednej ze służek, sama zajęła się Sigrun nawet nie próbując nakłaniać niewolnych do pomocy. Będzie musiała zaraz ze wszystkimi porozmawiać, tylko dziewczynę do jarla zaprowadzi. Gdy w końcu krew zmyła i ją przebrała ostrożnie i nim do Agvindura poprowadziła jeszcze jednej ze służek rzekła że za chwilę chciałaby ze służbą pomówić.
- Sigrun, posiedź proszę z jarlem, ja zaraz wrócę. Mów do niego, może Cie usłyszy. - Pogłaskała dziewczynę po policzku i do swych braci krwi się zwróciła. - Muszę ze służbą pomówić, małe kłopoty. - Wskazała na Słoneczko, gdy ta nie patrzyła i tylko samymi ustami dodała powoli. - Nic nie pamięta.


Elin, Freyvind, Sigrun


Volund z halli ruszył, rzeknąwszy jeno:
- Jeśli pomocy mej potrzebować będziecie, wołajcie po mnie. Ja przygotować ciała ruszę. - na twarzy swoiste oczekiwanie się przez chwilę pojawiło.
- Ja zaś Sighvarta poszukać muszę, jedną rzecz uczynić nam trzeba - odpowiedział skald sprawiając wrażenie jakby też zamierzał wyjść..
- Pytał o Ciebie. - Skinęła głową. - Daj mi jeno chwilę.
- Chwilę jeno - zgodził się niechętnie spoglądając na Sigrun.
- Dziękuję. Zaraz wrócę. - Zwróciła się do Słoneczka i z izdebki wyszła.
Sigrun przy ciele Agvindura się ułożyła, z bliska przyglądając się twarzy jarla. Palcem po wzgórku nosa mu przejechała, musnęła dłonią włosy.
Wielką dłoń Brujah uniosła i na swą głowę ułożyła jakby ojca dłoń na głowie dziecka. Ramię jarla jednak poczęło opadać z wolna. Gdy koło ust Sigrun się znalazło, blondyneczka najpierw dłoń ucałowała by za chwilę kły w ustach jej błysły i do gryzienia się przyłożyła.
- Zostaw! - huknął na nią skald zbliżając się. - Nie jego krew dla ciebie!
Sigrun z przerażenia z łóżka szybko acz nieporadnie ruszyła się przez co na ziemię spadła. Z lekko uchylonymi ustami, skulona w skalda się wpatrzyła.
- Czemu? - spytała niewinnie i naiwnie.
Poczuł złość, w pierwszej chwili miał zamiar rzec by piła jak chce, może to nie byłoby głupie by tak rozpoczęła nieżycie u boku opiekuna, który był jej panem gdy żyła jeszcze. Więzią?
- W krwi aftergangerów moc się kryje. Kto jej spróbuje więź na siebie nakłada - odpowiedział niechętnie. - Wpierw lekką, a kończąca się niewolą.

Służących zwołać w halli kazała i zapytać czy Ljubow ktoś widział. Gdy zgromadzili się wszyscy stanęła przed nimi i poważnie jedynym okiem pojrzała.
- Wiecie, że Sigrun wiele przeszła. Nie była świadoma tego co robi dziewczynie. Jej śmierć jest tragedią ale Sigrun nie chciała nikomu krzywdy czynić. To się nie powtórzy. Dopilnuję tego. - Zapewniła spokojnie choć dało się wyczuć w głosie nuty szczerego smutku. - Możecie nam obu w dzbanie jedynie krew podawać, jeśli to Was uspokoi. Bliskich jakichś miała? - Zapytała wieszczka.
- Siostra Haldred jeno przy życiu ostała. - ktoś z halli niechętnie rzucił.
Głową Wiedząca pokręciła.
- O dziewczynę niewolną pytam. Ale to dobrze, że choć Haldred ocalała… - Odetchnęła z niejaką ulgą.
- Córkę małą miała i ciotkę co u cieśli służą.- inny głos dodał z tłumu i szybko umilkł.
- O dziecko zadbam. - Rzekła głową skinąwszy. - Nikt z Was więcej nie ucierpi. I nie wińcie Sigrun za to, widzieliście w jakim stanie zaledwie wczoraj była. - Westchnęła. - To wszystko. - Rozejrzała się w poszukiwaniu Rusinki. - Czy Ljubow, ktoś widział?
- Wyszła czas jakiś temu. - ludzie powoli poczęli się rozchodzić chociaż do zwykłego gwaru ciągle brakowało wiele.
- Poślijcie kogoś po nią, proszę… I krwi w dzbanie dostarczcie. U jarla będę. - Odrzekła i odwróciła się by odejść.
Na słowa Freya wkroczyła o więziach. Skald stał niedaleko Sigrun skulonej na podłodze z ciekawością patrzącej na stojącego nad nią męża.

Volva po obojgu pojrzała zdziwiona, po czym łagodnym tonem do Słoneczka się zwróciła.
- Co pamiętasz, Sigrun? - Zapytała podchodząc i za dłonie uspokajająco ją chwyciła.
Dziewczyna nie wyglądała na przerażoną a raczej na zadzwioną i nie do końca obecną.
- Co pamiętam? - dopytała spojrzenie na Agvindura kierując - Byłam gdzieś i z kimś - od uścisku volvy się uwolniła i do jarla ponownie podeszła - potem drogę pamiętam, pęd i dzikość. A potem byłam w Ribe znowu, z matulą i ojcem. - umilkła i usiadła na łóżku obok Agvindura. - A potem … - mruknęła. - Czemu on nie wstaje? - odwróciła się nagle do Freyvinda i Elin.
- Tego właśnie nie wiemy. Podstępem ranion został ale powinien już się zbudzić. Być może głos Twój do przytomności go przywróci. - Odparła zmartwiona wieszczka. Nie wiedziała już co o tym wszystkim sądzić. Leiknar najwyraźniej sam z pamięci dziewczyny Úlfheðinn usunął skoro nic nie pamiętała, gdyż Sighvart twierdził, że wspomnienia jej z tamtego okresu zamknięte ale czemu potem… I czy Sigrun wiedziała, że została przemieniona, czy nie. Oto było pytanie. Elin postanowiła sprawdzić, czy zdoła ujrzeć odpowiedź w myślach dziewczyny. Niestety, zaglądanie w czyjeś umysły było dla niej kłopotliwą sztuką, a Słoneczko okazała się wyjątkowo odporna. Volva odbiła się boleśnie tracąc własne rozeznanie i... Helleven rozejrzała się po pomieszczeniu zaciekawiona.
Skald nie odzywał się i nie reagował uważnie obserwując Sigrun po jej ostatniej chęci picia z Agviindura. Do rozmowy się jednak na razie nie włączał.
W sali zapadła cisza, bo i Sigrun nieskora do rozmowy była. Usiadła koło jarla nogi pod brodę podciągając i przyglądając się mu jak małe dziecko. Po chwili podjęła zaplatanie warkoczy na brodzie jarla.
Volva brwi zmarszczyła.
- Dalej śpi? - Lekkie zniecierpliwienie w głosie przebrzmiało, Freyvind mógł zmianę dostrzec. Kobieta podeszła bliżej do Agvindura i nachyliła się nad nim, by do ucha mu szepnąć.
- Słoneczko czeka na Ciebie, Ribe całe czeka na Ciebie, a Ty śpisz? Poddałeś się? Li Leiknar silniejszy? - W głosie irytacja była. - Jeśliś pragniesz już do niego ruszę, tylko podnieś się w końcu i zajmij tym czym powinieneś. - Syknęła.
Dziewczyna spojrzała ciekawie na wspomnienie jej imienia.
Na twarzy jarla pojawił się lekki grymas i brwi ściągnięcie, jednak z łoża nie podniósł się.
- Wstawaj do kurwy nędzy! - warknął Frey wciąż stojąc pod ścianą. Odezwał się dopiero widząc reakcje jarla. - Będziesz miał czas by się jeszcze powylegiwać sukinsynu!
Sigrun zachichotała. Agvindur zaś ponownie brwi zmarszczył jakby reagując na słowa skalda.
Młoda aftergangerka pochyliła się do ucha Brujah i szepneła:
- Jarlu, złoszczą się na Ciebie. - uśmiechnęła się - ja się nie złoszczę. Ja cierpliwa jestem. Ale brak tu - postukała Agvindura w klatkę - Ciebie.
Helleven do drzwi podeszła, otworzyła je i wrzasnęła tak, by służba ją słyszała.
- Krwi dla jarla przynieście! - Potem ponownie drzwi zamknęła i powróciła do leżącego. - Dasz radę… Wiem o tym… - Mówiła ze złością ale nutki troski się pojawiły i kobieta znów nad jarlem się nachyliła i… pocałowała go.
- A może tu silniejszej krwi trzeba? - Skald zakpił odrywając się od ściany. - Bliższej Canarlowi, więź jakoś przetrwa, silny jest.
- Nie radzę… - Mruknęła usta odrywając od Agvindura. - W ostateczności jeno… ale wtedy i Ty jego krew wypijesz. - Pojrzała uważnie na brata.
- Po pierwsze, to ostateczność. Tu i teraz. Po drugie… nie. Nie wypije z niego. Powstrzymasz mnie Elin? - Pogładził rękojeść miecza. - Czy może Helleven?
- Jeśli by podziałało, to prędzej jarl, by tą sprawę dokończył. - Uśmiechnęła się leciutko nie przejmując gestem skalda.
- Może tak. Może nie. - Wyciągnął kły i rozdarł sobie nimi nadgarstek. - Odstąp. Odstąpcie obie.
Słoneczko zsunęła się z łoża z ciekawością wpatrując się w sklada i powietrze wciąż i co chwilę mocno wciągając. Oblizała się leciutko.
- Pierw niech jeszcze z ludzi wypije, tedy obaczym. - Odparła ciągle spokojnie mierząc brata chłodnym spojrzeniem. Mógł być już pewien z kim rozmawia. Nie odsunęła się.
- Odstąp - wywarczał. - Demon mówił, że mam władać północą. A nie chcę stawać przeciw bratu przez krew. Sam nie chce wstać, to się mu pomoże. I będzie służył byśmy walczyć nie musieli. Pogodzi się z tym. Krew moja go pogodzi. - Zrobił krok naprzód.
Złość w błękitnym oku błysnęła i kobieta po miecz ciągle u boku jarla leżący sięgnęła.
- Nie.
Skald wyciÄ…gnÄ…Å‚ miecz.
- Odstąp. Proszę… inaczej… - zakręcił młyńca ostrzem.
Helleven westchnęła.
- To naprawdę dobry moment, byś wstał. - Warknęła do jarla i swój miecz też wyciągnęła starając się nie patrzeć na ciągle krwawiący nadgarstek skalda. Chwyciła go zdecydowanie pewniej niż robiła to Elin.
 
Blaithinn jest offline