Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2016, 12:07   #39
Layla
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
#6


Wyszłaś do wieśniaków w ostatniej chwili, gdy ci byli już niemal na progu. Po twojej przemowie popatrzyli po sobie i choć widziałaś w ich oczach niezdecydowanie, to ostatecznie wykonali polecenie i rozeszli się do domów. Poczekałaś, aż znikną ci z oczu, po czym pognałaś po latarnię sztormową do gospody i przy okazji rozeznać się, co dzieje się z Młodą. Śnieg chrupiał pod twoimi ciężkimi, wojskowymi butami.

Wbiegłaś w końcu do "Przypiecka" - w głównej sali wciąż było zimno, oprócz tego Lothara i jego rodziny nigdzie nie było widać. Nie przejmowałaś się tym jednak obecnie, bo i priorytety były inne. Przekręciłaś klucz w zamku i weszłaś energicznym krokiem do zajmowanego pokoju - Pieguska znajdowała się dokładnie w tym samym miejscu, w jakim ją zostawiliście z Hagenem. Wbita w kąt łóżka najpierw obserwowała świat za oknem a potem przeniosła swoje zagubione spojrzenie na ciebie, ściskając nerwowo kołdrę. Z ekwipunku wygrzebałaś latarnię i ruszyłaś do drzwi. Wychodząc, dziewczynka odezwała się, czym cię nieco zaskoczyła.
- Nie idź. On tu jest. Zgniesz. Nie chcę, żebyś zginęła. Zostań.
Nie mogłaś zostać i doskonale o tym wiedziałaś. Powiedziałaś jej coś na pokrzepienie, po czym zamknęłaś drzwi i wybiegłaś z gospody, by spotkać się z towarzyszami na miejscu zbrodni.


Mysza była szybka, tak, jak to myszy mają w zwyczaju. Dzierżąc latarnię sztormową kobieta dołączyła do pozostałych przed domem. Wagner i Bludger wynieśli zwłoki na śnieg i dobrze, że Alexa zajęła się chwilę wcześniej wieśniakami, bo teraz widok okaleczonego ciała wzbudziłby w nich tylko niepotrzebne emocje, a już i tak mieliście co robić. Falken został przy wdowie, Wagner pilnował zwłok, zatem przyświecając sobie mocnym światłem, ruszyliście, by sprawdzić okolicę. Kierując się w lewo, niemal od razu natrafiliście na ślady krwi na śniegu prowadzące za dom. W gotowości podążyliście za nimi, a te urwały się kilkanaście metrów dalej, gdy natrafiliście na ogryziony, zakrwawiony kikut leżący w białym puchu. Przynajmniej znalazła się noga nieboszczyka, choć w obecnej sytuacji było to marne pocieszenie.

Natrafiliście również na ledwo widoczne ślady czegoś, co wyglądało jak spora, ludzka stopa, jednak zakończona pazurami zamiast palców, więc udaliście się tym tropem i rozglądając się bacznie, ślady doprowadziły was w końcu do ośnieżonego płotu okalającego całą wioskę i znikały tuż przy nim. Płot był spory, nie było szans, by przez niego przeskoczyć, więc ruszyliście do wyjścia z wioski i wróciliście po chwili w miejsce, gdzie ślady się urywały. Znaleźliście tam kilka odcisków wilczo-ludzkich stóp, które prowadziły w stronę mrocznej ściany lasu i tam też znikały.
- Nie ma sensu włóczyć się po nocach po lesie i szukać tego wilka... - powiedział Kaspar. - Skoro raz zaatakował, najpewniej zaatakuje znowu... Jutro z rana przepatrzymy okolicę i uzgodnimy, co dalej. Wracamy do gospody.

Rozglądając się, weszliście w krąg przysypanych śniegiem chat. Wagner zdążył owinąć okaleczone ciało w jakiś materiał, a Götz zarządził, by zostawić je póki co w jednym z pokojów domu, w którym go znaleźliście. Falkenowi nie podobało się zbytnio, że będzie musiał nocować z trupem pod jednym dachem, ale wyboru wielkiego nie miał, choć do towarzystwa sierżant zostawił mu właśnie Wagnera, który miał czuwać przy ciele. Zostawiając kompanów, wróciliście do chłodnej i cichej gospody. Götz tym razem zajął pokój Falkena i położyliście się w końcu spać. Zmarznięci, pragnęliście jedynie trochę ciepła i odpoczynku. Hagen został z Alexą resztę nocy, a Pieguska, widząc, że kobieta wróciła cała i zdrowa, rozluźniła się i również zasnęła. Marko ogrzewał się w objęciach pulchnej Kunegunde, która niby matczynym odruchem przytuliła go do obfitej piersi i Tileańczykowi od razu zrobiło się cieplej. W końcu adrenalina opadła i na wszystkich spłynął sen.

Wioska Fichtendorf,
północno-wschodni Stirland,
17 Kaldezeit, 2527 K.I,
poranek.


Był jasny, mroźny poranek. Słońce odbijało się od śniegu, którego musiało napadać późno w nocy i wpadało w szyby gospody. Zebraliście się na dole na poranną naradę w głównej sali karczmy. Lothara i jego rodziny nigdzie nie było; w zasadzie to Marko widział go wczorajszego wieczora jako ostatni i zaczęliście snuć różne, na razie luźne, przypuszczenia. Gospoda została zostawiona sama sobie, więc byliście zmuszeni przygotować sobie śniadanie, podczas którego sierżant wysłuchał raportów. Wagner miał spokojną wartę, nic się nie wydarzyło i tylko podkrążone oczy zdradzały, iż weteran nie spał niemal całą noc. U Falkena sprawa miała się jednak nieco inaczej - okazało się, że kobieta, której pilnował, zmarła w nocy, z niewyjaśnionej bliżej przyczyny, co Kaspar przyjął z ciężkim westchnięciem. Przejechał dłonią po dwudniowym zaroście i poszedł za kontuar, skąd wyciągnął butelkę wina. Zaczął polewać sobie do kubka, gdy drzwi gospody otworzyły się energicznie i do środka wpadło na oko dziesięciu chłopów.

Wszyscy uzbrojeni, podobnie jak minionej nocy, w siekiery, widły i prowizorycznie wykonane, okute pałki. Gdy tylko zobaczyli was, siedzących przy ławie wraz z piegowatą dziewczynką, która kończyła śniadanie, podeszli, a idący na ich czele wielki chłop o długich włosach i kręconych wąsach wyszedł nieco przed szereg. Zaciskając dłoń na stylisku wideł, zerkał nerwowo to na dziewczynkę, to po waszych twarzach.
- My w związku z tym, co się w nocy działo. Ulf nie żyje, a to dobry chłop był, tero do niego Eloise dołączyła... umarła, ale nie wiadomo na co i dlaczego... a to wszystko się stało od momentu, jak żeśta tu przyjechali i ją przytargali ze sobą...
- To wiedźma jest. - Doszło was gdzieś z niewielkiego tłumu, ale nie potrafiliście wyłowić wzrokiem autora tych słów.
- Jo i chopy... my uważomy, że to una przytargała do wioski jaką klątwę. I potwór przylazł za nią z lasu. - Mężczyzna z widłami zacisnął wolną dłoń w pięść. Jego oczy błyszczały determinacją. - Oddejta nam ją, trza ją spolić, albo powiesić i odegnać to, co za nią przylazło. To czarownica je!
Zakrzyknął ostatnie słowa ku uciesze gawiedzi stojącej za jego plecami, a Pieguska aż skuliła się w sobie i przytuliła policzkiem do ramienia Alexy. Wpatrywała się w wieśniaka ponurym spojrzeniem.
- Paczta, chopy, na pewno tero na mnie urok jaki rzuco. My nic do was nie momy, żołnierze, ale te małą wiedźme trza spolić. Dawejta ją! - Po tych słowach rozległy się odgłosy aprobaty z gardeł pozostałych wieśniaków. Szybko do was dotarło, że z pewnością będą chcieli odebrać wam dziewczynkę siłą.

A Kaspar stał za szynkiem, popijał z wolna wino i przyglądał się całej sytuacji z delikatnym uśmiechem wypisanym na twarzy. Nie reagował, zapewne chcąc sprawdzić, jak sobie poradzicie z rozjuszonymi wieśniakami.

 
Layla jest offline