Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2016, 12:09   #324
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Bojko, Raver

Godzina 02:27 czasu lokalnego
Piątek, 22 styczeń 2049
Norylsk, Rosja


Na twarzy Julii szczęście pomieszało się ze strachem, kiedy Bojko wydał polecenie do zbierania się. Pakować co nie miała, ale dla osoby tracącej nadzieję na ucieczkę z tego miejsca, nagła szansa była szokiem. Innego świata nie znała, mogło czekać ją wylądowanie na ulicy, lecz i tak nie myślała o takich rzeczach. Byle dalej od lodowego piekła. W tej myśli każdy najemnik zgadzał się z nią w pełni. Udinov skinął tylko głową i wziął się za zbieranie rzeczy.
- Słyszałem dalekie strzały, ale nie od strony lotniska. Od miasta. Nie wychylałem głowy, nie wiem co się dzieje. Wychodziłem tylko odśnieżać - odpowiedział krótko na pytania Foxa, a dziewczyna widząc, że Ukrainiec się rozbiera i opatruje rany, doskoczyła do niego i zaczęła pomagać. Dość sprawnie, jak osoba wiedząca co czynić z ranami, choć nie cała zawartość apteczki Witalija była dla niej jasna.

Mieli jeden problem. Wybierając taki podział i zapominając podzielić komunikatorami, pozbawili się łączności. Nie było mowy, aby samolot wywołał ich przez radio. O ile bojowe kombinezony czy inna elektronika została przez EMP tylko uszkodzona lub wyłączona, o tyle malutkie urządzenie wewnątrz ucha po prostu się sfajczyło. Minęło piętnaście minut zarządzone przez Bojko, a potem kolejne piętnaście. Piecyki dawały wystarczająco ciepła, aby się ogrzać. Apteczki pozwoliły powierzchownie opatrzyć.
Mniej więcej w pół do trzeciej w nocy, do ich uszu dotarł dźwięk silników odrzutowych. Coś wylądowało gdzieś w pobliżu i mieli wszelkie podstawy sądzić, że byli to swoi.


Buckman, Hradetzky

Godzina 02:27 czasu lokalnego
Piątek, 22 styczeń 2049
Norylsk, Rosja


Dlaczego piloci nic nie kombinowali? A może to robili, tylko żaden z nich się w tym nie zorientował?
Tak czy inaczej, wykonywali polecenia i jeśli był problem z pełną komunikacją, to najwyraźniej wybierali te mające dać im największe szanse przeżycia. Bojko już nie było, więc znów powracał plan Buckmana, tym razem mniej obcesowo zmieniony przez Zoltana. Strzelanina była nie po drodze wszystkim najemnikom, niezależnie od strony. Wylądowali na śnieżnej równinie, ciężki samolot zapadł się w warstwie nazbieranego tu przez zimę i jesień śniegu po sam kadłub. Wyłączyli silniki, pozwalając im odpocząć. Na dodatkowej diagnostyce Hradetzky zauważył, że silnik nie pociągnie już długo tak czy inaczej - być może oberwał podczas walki na dachu fabryki, ale poza nim i drzwiami nie notowali żadnych innych usterek. Tylko ślady po kulach pozostały wyraźne, kilka znaczyło także szyby w kabinie pilotów.

Ranni najemnicy Kalisto ciągle żyli. Nowoczesne apteczki skutecznie trzymały przy życiu, kiedy pozwało się ich użyć. Co więcej, przywracały siły. Na szczęście nie na tyle szybko, aby jedyny bardziej tu sprawny Roy nie zdążył tego zauważyć i skrępować jeńców, przyczepiając ich porządniej do kadłuba samolotu. Przy okazji sprawdził wieziony ładunek, ułożony na środku pokładu, owinięty folią i spięty pasami. Mimo, że nie zdążyli załadować całości, to i tak skrzynki sięgały niemal do sufitu i jak zauważył Buckman, były ich dwa rodzaje. Pierwszy, cholernie ciężki, zawierał sztabki bardzo ciemnego i ciężkiego metalu. Przynajmniej tak się wydawało, że to metal, po wadze i twardości. Drugi rodzaj skrzynek mieścił to, co pokazywał im Sato na początku tej misji - wyglądające niczym termosy, zbudowane z tworzywa sztucznego walce. Według Miracle były to bomby. Nie wiadomo jak się zachowywały, jeśli potraktować je ogniem karabinów czy jakimś granatem. Potencjalnie jednak wieźli ze sobą bardzo wybuchowy ładunek.

Mniej więcej po godzinie i jako takim naprawieniu drzwi, uznali, że silniki odpoczęły na tyle, ile mogły. Śnieg zresztą zaczynał już ich przysypywać, a towarzysze powinni w tym czasie dotrzeć na miejsce i załatwić co mieli załatwić. Po włączeniu uszkodzony silnik "prychnął" zanim złapał pełną moc. Samolotem zachybotało, ale z wielkim trudem i nakładem sporej ilości paliwa, poderwał się w górę. Obaj najemnicy wiedzieli, że nie uda się to z większym ładunkiem, kiedy wsiądzie tu reszta. Polecieli wprost w górę, wpadając w lekkie turbulencje kiedy przebijali ciężką warstwę chmur. Piloci nie obawiali się tego, więc nie było w nich nic uniemożliwiającego lot, a kiedy wyszli poza nie, Hradetzky bez trudu złapał zasięg w holofonie i skalibrował ich trasę. Opadli w dół, komputery zrobiły resztę. Wylądowali… gdzieś, w ciemności, podczas burzy śnieżnej, nie mając kontaktu z resztą grupy. Według wyliczeń było to gdzieś bardzo blisko kryjówki Udinova.

Nie zgubili ogona, ale może faktycznie nie było trzeba? Z drugiej strony silniki, zwłaszcza uszkodzony, ledwo już zipały po takim wysiłku. Paliwa było coraz mniej. W mieście ciągle byli Shade i O'Hara.
- Zostawcie nas tu - odezwał się nagle jeden z pilotów. - I rannych też. Odlećcie poza zasięg, zostawcie sprzęt i wracajcie do siebie. Inaczej pozabijają i nas i was. Nic wam po nas, a jak każecie nam odlecieć to nie zostawicie z maszyną - zauważył oczywiste, bo przecież od razu wezwaliby pomoc. Oni też chcieli przeżyć.


O'Hara

Godzina 02:27 czasu lokalnego
Piątek, 22 styczeń 2049
Norylsk, Rosja


Nikt nie pojawił się w ciągu tych kilkunastu minut. Następne kilkanaście spędził na obejściu okolicy, co przy tej pogodzie nie było ani łatwe, ani szybkie, ani przyjemne. Tyle w tym dobrego, że nie dojrzeli go żołnierze z patroli, bo Ivanienki jak nie było, tak nie było. Wreszcie musiał się poddać, przed samym sobą przyznając, że termin dla agenta był nieosiągalny. Być może nawet samo miejsce nie było osiągalne. Z dyrektora w fabryce żaden komandos, szczególnie jak wyglądał i zachowywał się jak ten.

Droga powrotna wlokła się. Musiał obejść dodatkowy sektor jeśli chciał mieć szansę napotkania Ivanienki i wiedział już, że nie wyrobi się w obiecanej półtorej godziny. Z drugiej strony spóźni się niewiele, o ile wszystko pójdzie jak należy.
Szybko się okazało, że nie tym razem.

Krzyki zwróciły jego uwagę niedługo przed tym, jak kończyła się ostatnia z dróg, o którą mógł zahaczyć w próbie odnalezienia agenta. Zbliżył się, dostrzegając w świetle lamp wojskową ciężarówkę. Dwóch żołnierzy próbowało zaciągnąć do niej dwójkę szarpiących się ludzi. Krzyk - męski i damski - niósł się po ulicy, ale ciemność, śnieg i odległość, oraz oczywiście grube stroje wszystkich zamieszanych w zajście, uniemożliwiały identyfikację cywilów. Niedaleko ciężarówki dostrzegł dwuosobowy skuter śnieżny z załogą. Siedzący na nim żołnierz nagle dostrzegł jego sylwetkę i wskazał koledze w jego kierunku.

Obok były zaspy, na wpół odśnieżony chodnik i kolejne osiedle mieszkalne. Mógł spróbować się ukryć i zgubić ich. Wtedy jednak krzyczącą dwójkę pozostawiał własnemu losowi.


 
Sekal jest offline