A co złego w małym PvP?
Jeśli nie jest to sztuczne dążenie gracza do robienia na złość innemu graczowi/graczom to wszystko jest ok.
Takie konflikty wynikają raczej z odgrywania charakteru BG. Jeśli już tak wychodzi podczas gry to albo kładzie się po sobie uszy, podkula ogon i idzie grzecznie do kąta, albo stawia się i mamy PvP. Zawsze jest wybór, misiaczki.
No i kto powiedział że PvP ZAWSZE musi kończyć się śmiercią jednego z uczestników? (przejrzałem wątek i odniosłem wrażenie że rozpatrywana jest tylko ta jedynie słuszna opcja) A przyjacielskie danie po mordzie dla postawienia do pionu to patyk od kiszki, czy co? Czy aż tak nieprawdopodobny jest scenariusz: popili się, pobili się i wrócili pić na zgodę/pogodzili się na kacu? Czy zawsze trzeba iść w zaparte i każdą pierdołę odpłacać majchrem w oko?
Raczej rzadko w takim konflikcie jeden BG zabija i gwałci drugiemu rodzine, że już tylko ubicie tego psiego syna może jakkolwiek załagodzić spór.
Więc małe bądź większe PvP nie musi być czymś zdrożnym i przekreślającym drużynowość, a po prostu być jej częścią. Czy każda grupa poszukiwaczy przygód musi ciągle lizać się po... mordkach? Niektórzy to po prostu zwierzęta stadne i potrzebują ustawienia hierarchii, a wtedy albo jest się miękką parówą/betą/omegą, albo bierze się przeciwności losu na gołą klatę i jedzie z koksem.