Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 11:46   #22
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Kryjąc się w krzakach czuł się głupio, a uczucie to tylko spotęgowała łatwe wykrycie go przez nieznajomą. Z pewnością nie pochodziła z tej bajki, widząc jej nietypowy ubiór, jak również słysząc starodawne maniery, był coraz bliższy uwierzenia, iż ktoś sobie z nim pogrywa. Bardzo paskudnie drwi. Nie znał jednak zbyt wiele osób, które chciałyby aż tak się fatygować. Większość z jego znajomych pewnie po prostu strzeliłoby mu w pysk, gdyby coś do niego miało. Nikt nie robiłby sobie żartów w takim stylu. Może Kevin, to były jego klimaty, lecz po co miałby przejmować się aż tak staruszkiem.

Zdecydował się wyjść z ukrycia ponaglany przez nieznajomą. Stanął w pewnej odległości, buty zapadały mu się w błocie. Spojrzał kobiecie w oczy.

- Mój syn powiedziałby chyba, że to niezły cosplay - rzucił, bo faktycznie kojarzyła mu się średniowieczem albo Władcą Pierścieni. Kiedyś był na tym filmie z Kevem, ale szybko przysnął. - Może wiesz, co się tu u licha ciężkiego dzieje? I co to za tanie przebranie?

- Porozmawiamy w drodze, Kent Vall. Nie mamy czasu do stracenia, ruszże się. - Nic nie robiąc sobie z jego pytań ponaglała go, zachowując przy tym stoicki spokój, w przeciwieństwie do gotującego w środku Percivala.

- Skąd wiesz jak się nazywam? - spytał zaciskając pięści aż bielały mu palce - Gdzie my w ogóle jesteśmy?! - Czuł, że ona coś wie, a miał już serdecznie dość tego pogrywania.

Dostrzegł lukę w jej kamiennej, spokojnej twarzy, na ułamek sekundy jej oczy zalśniły ukazując prawdziwe zdziwienie. - Kent Vall... Czy... czy ty, nie pamiętasz mnie? - Jej głos zdradzał pierwsze emocje, żal. - Jestem Aenn. Aenn Luenn. - Ton jej głosu mówił jasno, tajemnicza kobieta sądziła, że jej słowa wszystko wyjaśniają.

Kent jednak nie miał pojęcia kim jest Aenn Luenn, nigdy o niej nie słyszał, za to ona najwyraźniej wiedziała sporo o nim. Rozluźnił dłonie i cofnął się nieco speszony, po chwili jednak z nową zawziętością rzucił spojrzeniem wyzwanie rozmówczyni.

- Nie, nie znam cię. - Zaprzeczył ruchem głowy. - Powiedz mi po prostu, co tu się dzieje? Przed kim, niby, uciekasz? - Tym razem mówił spokojnym, nieco zrezygnowanym tonem.

- Nie ja uciekam - stwierdziła sucho ponownie zamykając się w twardej skorupie ukrywającej wszelkie uczucia - Ty powinieneś Kent Vall. I to rychło. Nie traćże czasu. Nie powstrzymam go. Ty również nie. Nie oszukujże się. Wskakujże na siodło!

- Jeśli to zrobię, zabierzesz mnie… - Westchnął. - do cywilizacji?

- Takiż mam zamiar. Tylko musimy dotrzeć do tunelu szybciej, niż łowca nas znajdzie. Nie marnujże więcej naszego czas, Kentcie Vall! Zaufajże mi, zaklinam cię na uczucie, które kiedyś nas łączyło.

- Boże, co ja robię? - spytał sam siebie po czym podszedł do kobiety z zamiarem wskoczenia na jej konia. - Czemu Vall? I kto mnie ściga, he? - wydukał.

- Maska i jego łowcy. Zawsze jest to Maska.

Kiedy mówiła Kent był już w siodle, teraz dopiero uderzył go jej naturalny, uspokajający zapach. Była to przyjemna woń ziemi i kwiatów. Aenn Luenn była jak las, w którym się znaleźli. Tajemnicza, intrygująca, być może niebezpieczna.

Była też bardzo sprawnym jeźdźcem, spięła swojego konia, a on wystrzelił niczym wypuszczona z łuku strzała. Mknął między drzewami, lekko, zwinnie i niesamowicie szybko.

- Maszże syna? Którąż kobietę unieszczęśliwiłeś Kentcie Vall? - zapytała.

- Nie twój interes - odparł - nawet nie wiem kim jesteś. Raczyłabyś mnie może oświecić, jaśnie pani? - zadrwił.

- Język, panie Kent Vall Perci. - Ostro przywróciła go do porządku, ponowie się odsłoniła, pokazała wrogość. - To, ze nie pojmujesz, kimże jestem, nie zwalniaże cię od zachowania należnego mi szacunku. Jestem Aenn Luenn, jużżem wspomniała. Dziecię starszej krwi, któremuś skradł serce wiele lat temu. Myślałamże, iż to coś znaczy. Myliłamże się, Kenctie. Azaliż to magia Maski czy inne siły pozbawiły cię rozsądku, instynktu przetrwania i manier?

- Nic mi to nie mówi - odpowiedział szczerze, zmień też znowu ton na spokojniejszy, zaczął grać wedle jej zasad. - Wybacz. Dokąd.. zmierzamy?

- Jak najdalej, aż do Tunelu. A teraz zamknijże się i trzymaj mocno!

Zakończyła rozmowę i zmusiła konia do większego wysiłku. Zwierzę zarżało, przeszło w cwał, a Kenta uderzył coraz silniejszy pęd powietrza. Początkowo normalna dla konia prędkość przeradzała się w wręcz przerażającą szybkość. Kent musiał się skupić, by nie wypaść z siodła, gdy koń niemal zamienił się w Lamborghini.

Może jednak być naćpany... Nie miał czasu się nad tym zastanowić, podobnie jak nad ich nowym celem czy brakiem odpowiedzi o tajemnicze słowo Vall, użyte wielokrotnie przez kobietę. Nie zapomniał jednak o tym.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline