Myślał o tym, odkąd przy którymś ryzykownym manewrze usłyszał pierwszy przeciążeniowy alarm. Ptaszyna już wtedy szła na granicy sterowności, a miejsce w środku miało zabukowane jeszcze parę osób. Rzecz jasna w zbiornikach ciągle ubywało paliwa, ale i tak… Zostawienie większej części towaru i jeńców wydawało się w tej sytuacji proste i naturalne. Wydawało się logiczne.
Bojko musiał się wmieszać.
Buckman z doświadczenia wiedział, że faceci, którzy spędzają dużo czasu w powietrzu, są - wbrew pozorom i może poza kilkoma wyjątkami - racjonalni. Muszą być. Dlatego nie sądził, żeby piloci wykręcili jakiś głupi numer. Podobne zdanie miał co prawda o gościach zawodowo gmerających w wybuchowych zabawkach, ale może reguła nie tyczyła się Ukraińców. Albo Witalił Bojko był od niej niechlubnym wyjątkiem.
Kiedy władował się na pokład i nie oglądając się na resztę wszedł w tryb wodzowski, jeszcze zanim odtajał, całą satysfakcję, że dali radę, trafił szlag. Zamiast niej Roy znowu poczuł naglącą potrzebę, żeby dać saperowi w mordę. Tak po starej znajomości.
I znów odpuścił, chociaż czuł, że jeszcze tego pożałuje. Przez wzgląd na dawne czasy i mało sprzyjające okoliczności; dlatego, że przyprowadzili ze sobą Julię.
Na jej użytek zmusił się - mimo wszystko - do czegoś w rodzaju krzepiącego uśmiechu. |