Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 13:20   #94
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Phandalin
11 Eleasias, wczesne popołudnie

Podczas gdy w gospodzie Stonehilla przypadkowo zebrana kompania próbowała z marnym skutkiem ustalić jakiś plan i kolejność działań Piącha niedbale zbliżyła się do sklepu Barthena. Na tyle niedbale na ile rosła połorczyca może to uczynić. Niewiele osób zwróciło na nią uwagę; zresztą już wcześniej Yaargush zauważyła, że większość mieszkańców miasta stanowili różnego rodzaju poszukiwacze skarbów, którzy przychodzili tu tylko po zapasy. Rodzin z dziećmi było niewiele. Ale sad i jedna farma, które dojrzała z pewnością nie mogłyby wyżywić nawet tak małej osady, nie mówiąc o warsztatach. Kuźnia, którą minęła była na prawdę malutka. Pewnie dlatego Gundren wybrał się aż do Neverwinter po zapasy i sprzęt. Grasujące po trakcie gobliny Cragmaw skutecznie odcinały teraz Phandalin od świata. Gdyby Piącha usłyszała, że trakt od strony Triboaru również jest zablokowany - i to przez orki! - zapewne zaczęłaby się niepokoić.

Póki co jednak w kręgu jej zainteresowań była grupa opryszków hałasujących w Towarach Barthena. Nie trzeba było dużego zrozumienia wspólnego by dojść do tego, że przyszli wymusić "opłatę za bezpieczeństwo". Czyli Barthen płaci i jest przed nimi bezpieczny... na jakiś czas. Piątka dość młodych mężczyzn "poczęstowała się" chyba też kilkoma przedmiotami ze sklepu, gdyż półorczyca usłyszała nieśmiały protest kupca i odgłos uderzenia. Chwilę później kroki bandytów skierowały się w stronę drzwi. Półorczyca miała do wyboru konfrontację - przestępcy z pewnością nie podarują sobie dręczenia zielonego mieszańca - lub rejteradę, zwłaszcza że kobieta zauważyła również Jorisa. Tropiciel nadchodził od strony ruin, w których wcześniej siedziała i wyraźnie jej szukał.
- Piącha! - zawołał radośnie myśliwy na jej widok - No gdzie Ty się podziewasz, co?
Szedł właściwie prosto, ale krok miał już trochę gibki jak przystało na wywiązującego się ze swych obowiązków karczemnego patrona.- Szukałem Cię. Chodźmy do karczmy…
Piącha spojrzała na Jorisa, potem na drzwi, a potem znowu na Jorisa. Musiała coś szybko zdecydować. Wciągnąć myśliwego w bójkę z podejrzanymi typami? A może dać sobie spokój i pójść wraz z Jorisem do karczmy, jak zresztą sobie postanowiła, zanim jej spokojne popołudnie się skomplikowało?
Warknęła coś pod nosem, pokręciła głową, po czym gwizdnęła na Valko i szybkim krokiem ruszyła na spotkanie Jorisowi.
- Dobra, my iść do gospoda - powiedziała, po czym chwyciła Jorisa za ramię i odwróciła go w drugą stronę. Zdecydowała się nie mieszać póki co w nie swoje sprawy. Zresztą, wciąż była ranna, a Joris ledwo trzymał się na nogach, niewiele by zdziałali. Obejrzała się jednak za siebie, coby w razie czego zapamiętać twarze oprychów.
Joris jednak jak przystało na człeka, który chciał się zwać myśliwym, wyczulony był na gesty i zachowania dzikich stworzeń. Tak tez i piachowe oglądanie się nie umknęło jego uwadze, a wbrew przeciwnie ustawiło w miejscu niczym łowczego, którego chart zwęszył zwierzynę. Zatrzymał się spoglądając zupełnie juz trzeźwo i bacznie w tym samym co ona kierunku. Patrzyła wyraźnie w stronę sklepu Barthena, z którego dochodziły jakieś hałasy, ale Joris nie mógł rozróżnić głosów.
- Zobaczyłaś coś?
- Nie - odparła sucho Piacha, kierując się w stronę gospody i zostawiając problemy kupca za sobą.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 06-10-2016 o 11:08. Powód: post graczy
Sayane jest offline