Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 17:18   #198
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Walka z gremlinami

Po około pół godzinie zbliżania się do krawędzi lasu Dubhagan ich zatrzymał wskazując coś w chaszczach, była to sterta śmieci częściowo obrośnięta już roślinami wyglądało na to że niektóre karawany urządziły sobie tutaj wysypisko śmieci oraz niepotrzebnych gratów. Poza oczywistym zapachem z hałdy przednimi dobiegały chichoty zaś jak się przyjrzeli mogli dostrzec gromadę małych dziwacznych stworków. Przypominały one częściowo wyliniałe oposy głównie na głowie oraz sporych brzuchach co biorąc pod uwagę ich niewielki rozmiar czyniło je jeszcze bardziej dziwacznymi. Obecnie część z nich zajęta była konsumpcją skradzionego zapewne z obozu pożywienia jak i niektórych odpadków.

- Tam ten większy to Manachan. - Satyr wskazał na drugą bardziej uklepaną hałdę na której znajdowała się “zagroda” wykonana ze starej klatki od której oderwano jedno drewniane dno a na gołe pręty pozatykano kawałki mięsa lub zwierząt które gremliny upolowały. W środku na wyraźnie niezadowolonej kozie do której łba przywiązano kilka gałęzi na kształt karykaturalnego poroża siedział wyraźnie zadowolony z siebie sporych rozmiarów gruby gremlin. Poza faktem że był on zbliżony rozmiarem do niziołka był też odziany w strzępy ubrać i skóry, samemu nosił karykaturalną czapkę z drewnianym porożem a na szyi miał zawieszony wyraźnie zrujnowany drewniany symbol który musiał kiedyś należeć do jakiegoś kapłana Erastila. Nawet ci nieszczególne religijni mogli stwierdzić że cała sceną była swoistym bluźnierstwem w kierunku tego bóstwa.
Arabel nie była pewna, czy jest zbulwersowana zachowaniem Gremlina, czy nim rozbawiona. Stanęła więc z boku i zaczęła podrzucać miecz znacząco pogwizdując piosenkę “Miała krasnoludka dwa topory”.
- Biedna koza zupełnie nie o taką klatkę mi chodziło, dobrze drodzy państwo skoro uważacie że taki jestem nieprzydatny opij który nic robi to proszę uratujcie zwierzaka bez zabijania gremlinów co by zaszkodziło Pani Shalelu! - Lajos zaczął stroić fochy.
- A po co ci ta koza? Jak tak cię przyszpiliło to idź do burdelu albo napij się jeszcze i Zajmij tą dziuplą w drzewie co ją mieliśmy po drodze [/i]- Arija która do tej pory reagowała na te ich idiotyzmy wzdychaniem i wywracaniem oczu w końcu nie wytrzymała: - Przecież mamy ratować jakąś dziewke co zagubiła się w lesie więc przestańcie ratować wiedźmy, rogaciznę i rozpijać fauny. Czy ktoś może mi przypomnieć kiedy zgłaszałam się żeby włazić pod miecz stukniętemu inkwizytorowi bo sobie nie przypominam - Ironizowała.
- W takim razie towarzysze, wyruszam na zwiady - zadeklarowała Hotarubi dygając. Wolała odejść zanim zachowanie Ariji i Lajosa stanie się jeszcze bardziej karygodna.
- Niech panienka się tylko nie udusi. - rzucił Dubhagan za odchodzącą Minkanką odprowadzając ją wzrokiem i uśmiechając się do siebie, następnie skierował się w stronę reszty ponownie upijając z bukłaku - Tak właściwie to po Manachanie raczej nikt nie będzie płakać ani tęsknić jak to się u was to mówi ? Że jest kiepskim sąsiadem, tak czy inaczej przypałętał się ze swoją zgrają tutaj parę lat temu i został bo teoretycznie był to tak jak by teren niczyi. Tyle że poczuł się zbyt pewnie i zaczął “rozpychać” to mu “wytłumaczyliśmy” jak się sprawy mają. Biorąc pod uwagę że można się z nim tylko dogadać łamanym wspólnym to raczej nie było łatwe. No ale chyba w końcu dotarło jeśli zamierzacie z nim gadać to życzę szczęścia jeśli w ogóle was zrozumie albo wy go jeśli nie uzna was zaraz za intruzów.

Hotarubi skradanie: 18+9=27
Percepcja: 15+5=20

Hotarubi w między czasie prowadziła rozpoznanie i dość szybko mogła stwierdzić że nawet nie musiała być szczególnie ostrożna stworki były zajęte pałaszowaniem skradzionego jedzenia, spaniem oraz kłótniami między sobą. Ich wódz zaś wydawał się być pogrążony w głębokim zamyśleniu… albo po prostu spał na siedząco jeśli było to w ogóle możliwe. Kunoichi mogła doliczyć się około trzydziestu mniejszych gremlinów których wcześniej nie widzieli ponieważ chowały się po drugiej stronie hałd oraz między niektórymi gratami, które tam się walały. Jej uwagę przyciągnął też błysk metalu w pobliżu zagrodo-klatki, na szycie prowizorycznych schodów po których gremlin dostał się na grzbiet kozy znajdował się mały worek obecnie na wpół otwarty a z jego wnętrza wystawał srebny widelec oraz kilka monet.
- Dobrze więc dość już czasu straciliśmy nie możemy pozwolić na męczenie biednej kozy oraz obrażanie zacnego boga Erastila! Za kozę! Do ataku - Inspirował towarzyszy po czym, z pijacką brawurą wyciągnął rapier i pobiegł ku najbliższemu z wrogów.
Arija westchnąła nie zamierzała marnować czarów na jakiś kreatury niech się wariaci i pijacy wyżyją ona popatrzy sobie przynajmniej nie jest nudno.
- Sporo ich, musimy wodza zabić wtedy reszta ucieknie… - powiedziała Paladyn i z ogłuszającym rykiem pobiegła ku wodzowi
Caldwen miał mieszane uczucia co do takiego rozwiązania sytuacji ale niech będzie… on ostatnio i tak dosyć mocno bujał w chmurach. Zebrał energie i machnął rękę wyżłabiając głęboki dół, by oddzielić przynajmniej część przeciwników od walki.
- Arija. Jesteś częścią drużyny czy nie?! - warknął zirytowany biernością towarzyszki-w-domyśle.
Czarodziejka westchnęła głośno wyciągnęła bicz zdobyty na guholach w posługiwaniu się którego nie miała absolutnie żadnego przeszkolenia - Nie szkoda ci marnować magii na te szczury? Będziemy walczyć z inkwizytorem niech ci będzie załatwię kilka może będzie śmiesznie ? - Pobiegła dołączyć do walki.
Hotarubi korzystając z zaistaniłego zamieszania spróbowała zajść od tyłu największego z goblinów- widocznie przywódcę tej hałastry. spróbowała zadać cios ostrzem po plecach.

Gremliny były zupełnie zaskoczone gdy z zarośli wypadło kilka osób z wyraźnie nieprzyjaznymi zamiarami, Manahan zaczął wydawać z siebie nieartykułowane wrzaski obficie gestykulując w panice wskazując na intruzów oraz… wsadzając sobie palce do gardła ? Dziwaczne gest sprawiał że wyglądał jakby lada moment miał się zadławić do czego zresztą by doszło gdy Hotarubi zdołała go niepostrzeżenie podejść. A cięła bezlitośnie. W efekcie cała dłoń znalazła się w jego paskudnej paszczy zwłaszcza gdy koza pod nim zaczęła się jeszcze szamotać, jednak kunoichi mogła stwierdzić że cięcie nie było tak śmiertelne jak być poewinno. Tak jak by zwykła stal nie imała się tego stwora a część ran powoli się zasklepiła.
W między czasie Caldwen zgodnie ze swym zamiarem wyżłobił w glebie rów który miał uniemożliwić reszcie gremlinów ruszenie na ratunek swemu szefowi, przy okazji zagarniając kilkoro z nich do dołu gdy hałda śmieci zaczęła się obsuwać po nagłej utracie oparcia.
Lajos także nie próżnował dobiegając do kilku grupki gremlinów które wyglądały na skore do walki niż ucieczki, zadał pchnięcie w niewielką istotę z niemałą precyzją lecz i on mógł stwierdzić że cios nie był tam śmiercionośny jak powinien.
Arija zaś przetestowała swoją nową zdobycz smagając innego gremlina biczem, stworek jęknął z bólu wyraźnie zaskoczony i osłabiony tym ciosem jednak utrzymał się na nogach.

Niemała grupa gremlinów zdążyła się wreszcie ogarnąć i łypiąć złowrogo na intruzów - jak jeden mąż… rzuciły się do ucieczki we wszystkie możliwe strony, kilkoro dołączyło do swych kompanów chowających się w dole, reszta zaś wolała szukać szczęścia w poszyciu leśnym z dala od tego miejsca. Kilka zaś… po prostu wzbiło się w powietrze jak spłoszone ptaki uciekające przed drapieżnikiem, choć nie był to lot ani majestatyczny ani zbyt sprawny.
Mogli doliczyć się tylko sześciu na tyle odważnych, głupich lub też rozjuszonych gremlinów które były chetne do bitki.
Ten trafiony przez kapłana wydał z siebie dziwaczny bulgot szeroko rozdziawiając paszczę po czym byli świadkami dość absurdalnej sceny gdy z tak niewielkiego stworzenia wystrzeliła istna fontanna wymiotów sięgająca kilku metrów. Strumień trafił ewangelistę w okolicach twarzy i ten sam poczuł jak cofa mu się żołądek wraz z zawartością.
Inny też wydawał z siebie dziwaczne piski gestykulując przy tym i w jednej chwili grunt pod kalanem został pokryty dziwaczną tłustą podobną do szlamu substancją prawie doprowadzając do jego upadku.
Stworek trafiony przez Ariję zdecydował się jej odwdzięczyć także wydając z siebie paskudne odgłosy by po chwili splunąć kolejną smugą resztek jedzenia i innych substancji do tego w taki sposób że prawie trafił też gnoma. Jednak ten nie miał tyle szczęścia co jego kompan i paskudna substancja nie dosięgła żadnego z napastników.
Lajos niestety wciąż odczuwał gniew rozjuszonych gremlinów gdy oberwał kamieniem celnie ciśniętym przez jednego z nich oraz poczuł ugryzienie gdy kolejny postanowił się bliżej poznać z jego kostkami.
Tylko jeden skupił swą uwagę na paladyn szarżującej w stronę Manachana i zaczął wykonywać dziwaczne gest i wydawać podobne dźwięki do swego kompana.

Arabel zamierzała się właśnie na gremlina dosiadającego kozy gdy poczuła że traci chwyt na swej broni. Jednak szybko i sprawnie poprawiła go i cięła bluźniercę bezlitośnie. Akurat gdy wydobył zakleszczoną dłoń ze swej paszczy dosięgło go ostrze zakwilił żałośnie po czym zwiotczał.
Koza zaś obserwująca dotychczas ich poczynania z pewną uwagą dostrzegła swą szansę nagle podskakują i strącając ze swego grzbietu konającego gremlina.
Arabel miała już pewne doświadczenie i była pewna, że ten gremlin, tak jak w przypadku goblina czy ghoula będzie groźnym, świetnie wyszkolonym wojownikiem i walka zakończy się ciężkimi ranami lub nawet śmiercią niektórych z członków drużyny.

A ona zabiła go jednym ciosem…
Popatrzyła na miecz tak jakby stał się flumpfem półsmokiem anarchicznobaśniowym i ryknęła:
- Widzicie, co spotkało najpotężniejszego z was? Wy będziecie następni! - zwróciła się do pozostałych potworków. A potem zebrała w sobie cały święty gniew i słuszną furię i siekła straszliwie, lecz jej perfekcyjne cięcie zostało popsute przez wzrost gremlina.
Lajos był bezradny wobec wrogów i własnych wymiotów. Choć torsje nie były w jego życiu niczym nowym, to nigdy nie przeżył czegoś tak koszmarnego!
Aryjia widząc to powiedziała do gnoma - Caldwen osłoń mnie tym dzikiem pomogę naszemu kapłanowi. Cofnęła się kilka kroków następnie zaczęła rzucać to samo zaklęcie którego użyła podczas walki z duchem dziecka miała nadzieję że tym razem pójdzie jej lepiej i zmyje z kolegi gremliny oraz rzygowiny.

Usunięcie małego stwora spomiędzy nóg ewagelisty udało jej się w zupełności… wraz z samym poszkodowanym którego strumień wody zwalił z nóg. Szczęściem w nieszczęściu był fakt że zatrzymał się on tuż przy krawędzi dołu stworzonego przez gnoma gdzie znajdowało się kilkanaście spłoszonych ale i rozjuszonych stworków do których dołączył wkrótce ich zmoczony kolega. Reszta gremlinów zachichotała na widok poczynań Ariji.
“Zabić mnie chcę?!” - Pomyślał przerażony Ewangelista na szczęście zatrzymał się tuż nad dołem i z mściwą satysfakcją zwymiotował na kryjące się tam obleśne stworki odbiegł od dziury w ziemi na tyle na ile był wstanie aby uniknąć zepchnięcia po czym “uczcił” to kolejnym atakiem torsij.
Hotarubi zamachnęła sie ostrzem swojego wakizashi wobec pozostałej szóstki gremlinów.
Jej cios skierowany był przeciw najbliższemu gremlinowi który jeszcze chwilę temu miotał kamieniami w Lajosa teraz po szybkim i zabójczym cięciu pożegnał się z głową.
Zraniony wcześniej przez ewangeliste gremlin nie miał zamiaru odpuścić i cisnął w niego całkiem celnie jakimś pordzewiałym gratem wygrzebanym ze śmieci. Jak by tego było mało zauważył że z dołu wygrzebało się stadko upapranych stworków z tym wcześniej strąconym który był wyraźnie rozjusony także cisnał w niego kamieniem wywleczonym z dołu a gry trafił zawył triumfalnie by potem zacząć wrzeszczeć wściekle za pozostałymi gremlinami które wolały wziąć nogi za pas. Zresztą do tej gromadki dołączył też jeden wcześniej trafiony przez Ariję. Inny widząc śmierć kompana z rąk Hotarubi postanowił się jej odpłacić spluwając na nią niestrawionym jedzeniem trafiając ją lecz kobieta zdołała zachować dyscyplinę i nie uległa naturalnemu odruchowi. Ostatni zaś po niecelnym ciosie Arabel przeprowadził atak na jej stopy z marnym skutkiem jako ze został powstrzymany jej obuwie.

- A wy co?! - ryknął Caldwen na widok wygramolających się gremlinów - Wracać do dołu!
Machnął ręką powtarzając poprzednią zagrywkę i wyżłabiając kolejny rów pod nogami przeciwników którzy właśnie opuścili poprzedni - I nie mieszać się!
Arabel też czuła, że słonecznik podchodzi jej do gardła. Czas kończyć tą walkę. Robiła głowę gremlina jelcem niczym jajko i pobiegła do kozy.
- Wycofujemy się, bo jeszcze przypomną sobie, że jest… no że mają… rozumiecie, prawda? - uśmiechnęła się błagając w duchu Serenae aby gremliny były tak durne jak się wydawały.
Lajos zraniony przez kamienie pokazał gremlinom gest powszechnie uważany za obraźliwy, żeby wiedziały gdzie sobie mogą wsadzić te kamulce! Roześmiał się widząc jak Caldwen znów je zadołował, ale zaraz po tym, jak się roześmiał znów zaczął wymiotować. Tym razem był to sam kwas żołądkowy kapłan czuł że jego męczarnie niedługo się skończą słysząc zawołanie Arabel zaczął uciekać w stronę krzaków.
Arija przez chwilę zastanawiała się nad porzuceniem bicza i zaatakowaniem za pomocą miecza lecz doszła do wniosku że nie chcę brudzić ostrza więc ponownie zastosowała bicz na najbliższym gremlinie.
Hotarrubi szła za jej przykładem zadając kolejny cios najbliższemu gremlinowi swoim wakizashi.

Ostrze dosięgło celu jednak cios nie był śmiertelny choć gremlin nie miał powodu do radości jako że zaraz otrzymał kolejny cios tym razem biczem ze strony Ariji i kwiląc żałośnie z trudem utrzymując się na nogach próbował uciec co nie szło mu najlepiej ze względu na otrzymane rany. Caldwen otworzył kolejną dziurę w ziemi do której wpadło kilka z uciekających gremlinów oraz ten który uwziął się na Lajosa. Trzeba było przyznać że nie brakowało im zawziętości w ucieczce ponieważ zaraz wygrzebały się i kontynuowały swój bieg. Evangelista zas mógł ujrzeć swego “zaprzysiężonego wroga” wygrzebującego się z dołu i stającego tuż pod jego nogami z obłędem w oczach który obiecywał mu ból… zresztą nie zauważył nawet kolejnego który próbował go gryźć i drapać ale bez skutku. Tylko Arabel odczuła ból gdy gremlin w końcu zdołał zatopić zęby w jej nodze jednak szybkim ciosem został wkrótce unicestwiony...
-[i] A masz ty śmieciu! BLEEEEGHHHH-[/I] Lajos ponownie zwymiotował na wrogiego gremlina a potem zaczął uciekać zygzakiem żeby utrudnić celowanie.
Opluty gremlin wydarł się potwornie i zaczął coś wrzeszczeć zapewne poprzysięgając mu krwawą zemstę za ta zniewagę.
- Mam nadzieję, że nie przenoszą wścieklizny. I ty też - mruknęła rycerka i porwała bezbronną kozę i z głośnym wrzaskiem zaczęła uciekać
Arija widząc, że kapłan i paladynka biorą nogi za pas, obejrzała się za karzełkiem, dając mu znak głową, że oni też powinni zacząć uciekać… i tak nie miała już kogo tłuc po szkaradnym pysku. Lekkim krokiem udała się w ślad za Lajosem.
- Szlachetny i waleczny… oraz rzygający dalej niż widzi… gdzie tak pędzisz? Se se seeeee... - zawołała śpiewnie.*
-Pani Arabelo zdejmijcie to obrzydlistwo z nogi! -poleciła Hotarubi biegnąc z wakizashi w na uciekającego stwora.
Dopadła do uciekającego gremlina i ciosem wakizashi zakończyła jego żywot.
W międzyczasie reszta zaczęła się wycofywać zgodnie z poleceniem Arabel która uniosła zdezorientowane takim obrotem spraw zwierzę. Na pobojowisku została Hotarubi oraz Lajos próbujący też uciec od gremlinów które zdołały go dziabnąć po kostkach gdy ten się odwrócił. Zachwycone udanym atakiem zdecydowały się ruszyć w pościg wiedzione nadmierną pewnością siebie wrzeszcząc przy tym jak para wariatów. Nawet dotrzymały mu kroku na swych krótkich nóżkach ale wyraźnie zziajane nie miały okazji do ataku za to ewangelista czuł że odzyskuje już siły.
- CHOOOODUUUUUUUUUUUUUUUU - ryczała biegnąca paladyn.
“Dzięki ci Szczęściarzu wreszcie koniec!” - Nie ma mowy! Teraz się wreszcie zemszczę!- Krzyknął podjudzony przez Arije Lajos i rzucił się do ataku na goniące go gremliny.
- Na bogów, jebnij ktoś tego pijusa w ten pusty łeb! - płomiennooka zaniosła się świszczącym śmiechem, rozbawiona do granic możliwości zachowaniem kompana. Stojąc w bezpiecznej odległości obserwowała Lajosa, klepiąc się po udach i brzuchu.
- Nie wygłupiajcie się panie Lajosie - Hotarubi nadziała na swój miecz jednego z gremlinów, które nadal się kręciły przy Lajosie.
 
Guren jest offline