Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2016, 02:24   #68
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18

Denver; centrum; baza; Dzień 2 - widno, wczesny ranek; umiarkowanie ciepło



Pogoda następnego dnia była ładna. Jak zazwyczaj lato w Denver. Słońce zbudziło dzień kompletnie nie zważając na ziemskie sprawy, kłopoty czy przygody. Było tak samo ładnie i słonecznie jak wczoraj i zapewne i jutro bo przecież było lato. Na razie był ranek i pora uznawana przez większość populacji za wczesną choć już odpowiednią do rozpoczęcia dnia. Czy miał ochotę ktoś odespać nocne wycieczki czy nie Bianca zadbała by każdemu a chyba w pierwszej kolejności Scott’owi przypomnieć, że mieli z rana umówione spotkanie z ludźmi pana Sanaki. A tak umówić się i nie przyjść. No chyba niezbyt taka opcja się podobała Teksance zwłaszcza jak to ona organizowała te spotkanie.

Przy śniadaniu było ich znacznie więcej niż dobę temu. Ba! Zancznie więcej niż na kolacji. Wraz z trójką Łowców do starego komisariatu przybyła grupka pogorzelców. Czy zachęciły ich słowa Scott’a czy nie mieli gdzie pójść czy jeszcze coś innego tego właściwie nie było wiadomo. Teraz jednak śniadało z nimi o pół tuzina osób więcej. Dało się wyczuć wyraźnie niepewność i ulotność sytuacji. W nocy przybyli, przespali się i zeszli na śniadanie razem z Łowcami ale właściwie wszyscy wyczuwali, że to tak chwilowo. Dla Łowców utrzymywanie tak licznej grupki okazywało się logistycznie bardzo karkołomnym zadaniem. Miejsca na starym komisariacie było pełno i można by było sprowadzić i ileś tam takich grupek. Ale grupka wszelakich Łowców miała zapasów raczej bez szału i tylko dla siebie. Karmienie drugiej grupki prawie o podobnej liczebności było dla nich bardzo trudne. Z drugiej strony właściwie w nocy tak przyszli, pospali się albo nie ale nikt nie rozmawiał czy to tak na noc czy jakoś dłużej. Właściwie nie było pewne czy goście - pogorzelcy będą chcieli wrócić do siebie czy nie. W końcu wedle por. Raggs’a już dziś można by właściwie wracać do tamtego spalonego domu.

Podczas śniadania jednak wreszcie mieli okazję porozmawiać i poznać się nieco lepiej ze swoimi gośćmi. Coś więcej niż “tu jest wolny pokój”, “tam możecie się przespać” czy “a tam po schodach się idzie do kibla”. Okazało się, że trójka z ich gości to jedna rodzina, Peter, Jessica i Tommy. Brodaty on i i rudowłosa ona w kwiecie wieku z ich stojącym na progu dorosłości też rudawym synem. Do tego starsza pani i dwie w średnim wieku. Czyli Elisabeth, Fiona i Robin.

Co było wspólne i dla domowników dawnego komisariatu i ich gości wszyscy sprawiali wrażenie niewyspanych, mieli zaczerwienione oczy i ziewali. Do tego większość jakoś przeżyła wczorajszy pożar więc czuć było od nich specyficzną woń dymu i spalenizny. Rozmowy i z powodu zmęczenia, i wczesnej pory i tylu wzajemnie nowych twarzy raczej były dość zdawkowe. Przynajmniej na początku śniadania jakoś nikt nie kwapił się do nawijania non stop. Pogorzelcy podziękowali za nocleg i chyba niezbyt mieli pomysł na dalsze rozmowy albo ich przytłoczyła ta cała sytuacja i zmęczenie. Trójka rodzinna ustalała ze sobą kiedy wrócić. Znaczy właściwie o której. Zobaczyć w ogóle jak to w dzień wygląda czy jest co ratować i do czego wracać. Elisabeth zdawała się być wyłączona i osowiała. Ciężko widocznie przeżyła tą nocną przygodę. Fiona starała się chyba być niekłopotliwa, pomagała podawać do stołu i chyba chciała być miła. Jedynie Robin była ponuro milcząca.

http://orig15.deviantart.net/9c66/f/...974ea411e5.jpg

Robin paliła dość zawzięcie swojego papierosa. Sądząc z wyglądu paczki nie tych fajek nie zostało już w niej za dużo. Dało się zauważyć bo spojrzała do środka, niezadowolenie okazała rozdymaniem nozdrzy jednak schowała paczkę z paroma ostatnimi szlugami do swojej skórzanej kurtki jaką zarzuciła na krzesło. Milczała, jadła i paliła popijając od czasu do czasu tym co było do popicia.

Młynarz zaś zszedł na śniadanie razem z innymi. Miał jednak poza resztą wspomnień z nocnej wycieczki takie jedno osobiste. Z odjeżdżającej paki ciężarówki wojskowych która zabierała ze sobą tych najbardziej poszkodowanych od ataków i pożaru jaki wybuchł w trakcie walk.


http://i.imgur.com/DFwot6R.jpg


Tamta dziewczyna. Właściwie nie wiedział kim była. Wiedział, że była w tamtym zaatakowanym budynku i że uciekała i trzasnęła stwora drzwiami no a potem oberwała ale on wpadł i załatwił sprawę. A potem zginęła mu z oczy zobaczył ją dopiero na już prawie odjeżdżającej ciężarówce. Chyba go rozpoznała skoro mu pomachała ale jednak sytuacja jakoś nie sprzyjała rozmowom zapoznawczym. I teraz nie było jej tu. Pojechała.

Śniadanie jednak kończyło się w ten czy inny sposób i był czas jednak na serio zacząć ten dzień. Ludzie od Sanaki czekali na spotkanie zapewne ze Scottem w roli głównej. Nocny potwór czekał na odnalezienie a przecież nie tylko oni go szukali. Nawet nie było jeszcze wiadomo czy znów gdzieś buszował tej nocy czy nie. Ploty z ostatniej nocy pewnie dopiero zaczynały się rozpływać po mieście wraz z budzacym się dniem i ludzkimi falami i rzekami rozpływającymi się po tym kośćcu mniej lub bardziej zachowanych Ruin przedwojennej metropolii.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline