Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2016, 11:05   #95
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Kapłanka grzecznie podziękowała za postawiony napitek, w ciszy i skupieniu przysłuchując się monologowi mężczyzny. Kim był Aidym i dlaczego pili jego zdrowie, skoro nie żył? Dlaczego tylko ona i Anna dostały jabłkowy cydr, który wszak był delikatniejszy od piwa, ale nieźle kopał octem? No i skąd mu się wzięło na gdybania na temat zamkniętej kopalni, nie wspominając już o podejrzliwym jąkaniu, jakby chciał coś ukryć?
Dziewczyna upiła łyczek kwaśnego trunku, aż jej usta wykrzywiły się w niepokojącą falbankę.
- Smaczne - skłamała, nie wiadomo po co, bo jej mina mówiła sama za siebie. - Jeśli prawdą jest, że ten… “Pająk” do was przyjdzie… warto by było rozpatrzeć wyjście mu na spotkanie, po za obręb miasta… tu są dzieci… - wtrąciła, niepewna jak zareagują na jej pomysł. Wszak mogliby go odebrać jak wyganianie z Phandalin.
-Nie- odpowiedziała rzeczowo ruda wojowniczka. Yarla zorientowała się, że kompani skupili wzrok na niej więc wzruszyła ramionami, upiła łyk piwa, które chwilę wcześniej sobie zażyczyła przy szynkwasie i znów się odezwała
-No nie i chuj- dodała wzruszając ramionami -Na otwartej przestrzeni nie mamy żadnych szans. Tu przynajmniej może uda się zgarnąć do walki jakiś ochotników, albo czort wie kogo jeszcze
-Jeśli mam być szczera, to nie widzę powodu dla którego on miałby po nas przyjść. - Wtrąciła Anna. -Nie wie o nas, to naszego drogiego zleceniodawcę chciał dopaść.
- Jakkolwiek są w naszej grupie osoby o niewątpliwie wybitnych umiejętnościach. - Tu posłała znaczące spojrzenie w stronę Marduka. - On o nas nie wie i nie ma sensu, aby marnował na nas swój czas. - Pociągnęła łyk napitku. - Mamy do uratowania naszego mocodawcę oraz grupę bandytów, dwie, jeśli liczyć Gobliny, do rozprawienia się. Powinnyśmy zacząć od bandytów, aby nie przyszli naszemu wrogowi z pomocą, kiedy już na niego ruszymy.
- Ci ludzie nie są w stanie poradzić sobie z garstką opryszków w przewiewnych pelerynkach… a pojęcie sąsiedzkiej komitywy nawet dla nich nie istnieje. - odpowiedziała smutno, sącząc drobnymi łyczkami napoju. - Nie liczcie na to, że nagle wyruszą z widłami pomóc przejezdnym… - Torikha zastanowiła się, czy rozwścieczeni mieszkańcy byliby w stanie zebrać się by choć przegonić rozrabiających przejezdnych. Ryzyko w teorie byłoby mniejsze, niźli w przypadku Czerwonych Płaszczy… Oby nie musiało do tego dochodzić.

Turmalina była znudzona. I wkurzona jednocześnie, bo lada chwila Joris miał przyprowadzić swojego orka, a wówczas piwo i tak straci smak. Jakby jakikolwiek miało, w porównaniu do wspaniałego Złotogłębskiego, które serwowano w jej ulubionej karczmie w domu...
Zaczęła nieświadomie bawić się kawałkiem granitu obracając go w palcach, wspomagając zręczność odrobinką geomancji.
- Załatwmy jednych i drugich. Coś mi mówi, że szef czerwonych i tak pewnie łypie na to, co nasz, więc nie ma co zwlekać. Moja ulubiona sukienka jest czerwona, ani myślę się jej pozbywać tylko dlatego że jakieś miejscowe otoczaki wybrały sobie karmin na straszak.
-Ha! To jest gadka krasnoluda! To właśnie żem chciała usłyszeć!- krzyknęła Yarla -Załatwmy jednych i drugich! Wchodzę w to!- uderzyła pięścią w stół uśmiechając się szeroko.
-Tak, oczywiście, załatwimy jednych i drugich. - Anna powiedziała z przekąsem. -To było od dawna ustalone. My tu dyskutujemy nad tym jak tego dokonać. Jaka szkoda, że muszę stwierdzać rzeczy oczywiste. - Pociągnęła jeszcze odrobinę napitku. - Proszę, nie zrozumcie mnie źle, doceniam wasz zapał. Ale, jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę konstruktywnej krytyki, operujecie zanadto w kategoriach początku i końca, a nie poświęcacie żadnej uwagi środkowi. Tak samo mówiłyście, że nie pozwolicie pannie Torikhce uleczyć pani Piąchy i nie potrafiłyście ani powiedzieć jak zamieracie ją powstrzymać, ani tego zrobić. Moze tym razem spróbujmy opracować jakiś plan? - Anna starała się mówić delikatnie, by nie obrazić krasnoludzic, ale stanowczo.
- Przede wszystkim, jeśli macie zamiar uratować waszego towarzysza, imć Gundrena, to radziłbym na tym się skupić - odezwał się Marduk, siedzący do tej pory cicho, przyglądający się co ładniejszym niewiastom i zamyślony po wizycie u elfiej kapłanki. Uśmiechnął się do Anny i popatrzył po pozostałych - Ci cali Czerwoni wam nie uciekną, a jeśli chcecie ich “załatwić”, to liczcie się z ranami i opóźnieniem. Czarny Pająk nieprzypadkowo porwał waszego znajomego, jeśli dobrze rozumiem - będzie próbował wydobyć z niego informacje, a to oznacza, że powinniście wyruszyć jak najszybciej. Chyba, że wam na nim nie zależy.
- Masz rację i Ty i Ty - powiedziała Turmalina, oddychając głęboko, by nerw jej zmalał, przy okazji uroczo wydymając dekold - Nienawidzę jak ktoś ma rację. Zwłaszcza jakiś ostrouch. Bez urazy. Poważnie bez urazy, bo jak mam do kogoś urazę, to kończy się gorzej.
Krasnoludka pogroziła obojgu paluszkiem i nafochała się na pokaz. Marduk beznamiętnie przyglądał się jej zabiegom, starannie kryjąc myśli.
- Ile goblinów napadło was po drodze? - zapytał wreszcie ogół zgromadzonych. - Goblinów, niedźwieżuków i czego bądź jeszcze? To wprawni woje czy raczej hałastra?
- Gładziutki, myślisz że liczyłam? - prychnęła krasnoludka - Pewnie kilku... lub kilkunastu, strzałami nas zasypali. Miśkowy był jeden, wódz pewnie. Nawet się nie pokazał.
-Zaledwie kilka, zasadzka dała im konieczną przewagę. Potem widzieliśmy większe siły gdy podstępem wywabiliśmy je z jaskini. Gobliny, ale miały też wilki. No i był ich przywódca, ten niedźwiedziożuk. - Anna zdała sprawę rzeczowo, ale nie mogła się oprzeć by nie odpowiedzieć na uśmiech Marduka swoim własnym.
- A kogo w mieście jesteście w stanie zwerbować na ratunek Gundrenowi? Każdy miecz i łuk się przyda, byle bez zwłoki. Jak bardzo niektórzy z was nie lubią Piąchy, to i ona się przyda, jeśli dobrze oceniam jej przydatność w walce - chłopak zerknął z uśmiechem na brązowowłosą nim przeniósł spojrzenie na krasnoludki. - Skupcie się na ratowaniu przyjaciela z obierzy, nie na sporach z Piąchą.
Turmalina przewróciła oczami i spojrzała na niego jak na nic nie rozumiejące dziecko.
- Przecież ork wciaż żyje. Jakbym chciała go w grobie... źle się wyraziłam, chcę go. I to nie w grobie, a na stercie zielonego ścierwa. Miałam na myśli, że gdybym chciała go ubić teraz, to bym ubiła. Pogrzebała żywcem, jeżeli trzeba. Teraz to zwierzak Jorisa, a nie będę mu inwentarza wybijać. A jak nie upilnuje, głową zapłaci za głupotę. Dobrze mówię, Yarla?
- Znakomicie - elf skomentował równym, beznamiętnym głosem. - Więc może jeszcze raz: kogo możecie zwerbować na ratunek Gundrenowi? Ma on tutaj jakichś krewniaków?

Kapłanka Selune trwała w milczeniu, wpatrując się w swój kubek. Spojrzenie miała nieobecne, a ruchy zredukowane do minimum. W ciszy dokończyła posiłek i cydr, by w końcu zając się letnim, już, napojem sosnowym.
Nie podobało jej się zachowanie krasnoludzic, nie tylko dlatego, że planowały śmierć jednego z towarzyszy, nawet się z tym nie kryjąc, ale że chciały wciągnąć do swej wojenki niewinnych ludzi, nawet jeśli większością z nich byli tylko poszukiwacze skarbów.
Torikha po raz kolejny zastanowiła się, czy zwierzchnicy wiedzieli co robili, wysyłając ją do tej mieścinki. W tym czasie gospodyni przyniosła kolejną porcję piwa, bez skrupułów doliczając ją do rachunku Jorisa.
-Dobra. To co robim?!- Yarla zacisnęła dłoń w pięść.
-Ja jestem za udaniem się prosto do Czarnego Pająka i odbiciem naszego drogiego zleceniodawcy. Zemsta na Goblinach i bandyci mogą poczekać. - Powiedziała Anna.
- Brzmi dobrze. Jestem za. - Turmi westchnęła zrezygnowana.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline