Z Vince'a był przedni strażnik, ale świadek nietęgi. O to, co zaszło pod wieżą, z równym powodzeniem można by pytać okoliczne krzaki. Cóż z tego, że widział, jeśli nie pojął. A jeśli pojął, to nie stało mu retorycznych talentów, żeby opowiedzieć. W księdze był wprawdzie cały - niekrótki - rozdział o Zaawansowanych Funkcyjach Dialogu, ale dla własnego dobra nie tykał go nigdy nikt, kto nie chciał wikłać się w nieskończone pętle coraz bardziej bzdurnych pytań, dziwacznych komend i bezsensownych odpowiedzi.
Tak czy owak Harl nadal był zdany na siebie. Co nie byłoby po prawdzie ani istotną odmianą od codzienności, ani poważnym utrapieniem. Gdyby wiedział, co zrobić.
Dla porządku i rozpędu myśli obejrzał dokładnie grunt przy barierze, choć właściwie od początku podejrzewał, że rozwiązanie i tak kryje się w środku. Może lebrunowy podkop nie był takim głupim pomysłem. Tyle że na jutro. Wymagał czasu, odpowiednich narzędzi, stosu dech na szalunek. I ze dwóch krzepkich chłopaków, których nie odstraszy wysokość wypłaconej przez ratusz dniówki. Pod warunkiem, że w ogóle będzie komu podpisać kwity i otworzyć ratuszową kasę.
Póki co na miejscu spodziewał się zastać przynajmniej pannę Pascal. Zmartwiona czy nie, miała wobec miasta obowiązki. Winna w zastępstwie mera dowiedzieć się choćby, co działo się pod wieżą i co w związku z tym przedsięwziął szeryf. Przy okazji mógł ją podpytać, czy nie przypomniała sobie na spokojnie czegoś ciekawego w sprawie zaginięcia pracodawcy.
Przed wejściem sumiennie obstukał buciory, a bandolet zostawił w kącie holu. Nie zawsze było Harlowi po drodze z manierami. Znaczną ich część nadal uważał za niewarte zachodu bzdety. Ale nauczył się, że pewne ustępstwa po prostu ułatwiają czasem życie.
Podobnież przed kolacją u sióstr Leroux zaplanował wyszczotkować kurtkę i futro z basiora, zmienić koszulę, wyszorować twarz, przetrzeć popiołem okucia butów i pasa. Przez wzgląd na gospodynie i dlatego, że tym razem nie mógł zasiedzieć się u nich tak jak dzień wcześniej. Nazajutrz musiał wcześnie wstać, a wieczorem jeszcze trochę popracować. Poza tym nagła atencja młodziutkiej Paulette, choć łechtała przyjemnie, wprawiała też w niejakie zmieszanie. Jeszcze nie zdecydował, co z tym począć. |