Saskia przyglądała się z niezbyt dobrze skrywaną odrazą oblechowi, jak go w duszy nazwała, a gdy ten skończył swój obleśny monolog, podrapała się po głowie i obróciła na pięcie, w samą porę, by nie upaść, szarpnięta za mocno przez Forgione'a. <to się odmienia?>
- Czekaj! - powiedziała bez sensu. Chciała tylko dać znać, że nie trzeba jej ciągnąć. A dłoń zacisnęła na - schowanej i tak - sakiewce, na wszelki wypadek.