Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2016, 13:03   #329
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

O'Hara, Shade

Skoczył na zaspę, słysząc za sobą warkot silnika. Przetoczył się na drugą stronę, wstał i brnąc w śniegu po kolana, skoczył na następną zwałę śniegu. Skuter pruł po chodniku, robiąc głęboką bruzdę, kiedy gąsienice mieliły zmrożoną wodę. Zobaczyli jego plecy, jak chował się za przeszkodą.
- Wyłaź, dokumenty!
Krzyk przebił się przez wszystkie dźwięki. Ktoś wreszcie uciszył wrzask ciągniętej do ciężarówki kobiety. Kane był już dalej, przechodząc za róg najbliższego bloku. Żołnierze podjechali jeszcze kawałek, ale potem zawrócili. Rozkazy rozkazami, ale oni też musieli mieć już dość tej nocy. Prawdziwy wróg był gdzie indziej, tak na pewno myśleli. Gdyby kazano im zabijać, tamta dwójka nie miałaby możliwości krzyczenia i szarpania się przy aresztowaniu. Nie na swoich mieli ochotę wyładowywać złość.
Na szczęście dla O'Hary, wyglądał z daleka i w ciemności wystarczająco mocno na "swojego", aby odpuścić zabawę w ganianego.

Shade w tym czasie siedziała cicho, w ciemnym pomieszczeniu salonu. Podniosła się po minionym czasie. Półtorej godziny zleciało bardzo szybko. Serce biło mocno. Kane nie wrócił, ale ona była profesjonalistką. Wcześniej słyszała dźwięki dzwonków, ktoś najwyraźniej wydzwaniał po mieszkaniach. Przeczekała to, sprawę badając ostrożnie po tym, jak ucichło. To nie było wojsko. Potem ktoś zdaje się wezwał milicję, która przyjechała ze wsparciem. Przez jakiś czas kręcili się po budynku.
Kiedy minął czas, było cicho i pusto. Razem z profesorem ostrożnie opuścili mieszkanie, wychodząc na zewnątrz, na mróz i śnieżyce. I prawie prosto na O'Harę, wracającego właśnie z nieudanej wyprawy po Ivanienkę.

Jakiś czas później odezwali się kompani, nakierowując ich w odpowiednim kierunku. Teraz wystarczyło już tylko opuścić miasto, na szczęście stroną najmniej strzeżoną przez rosyjską armię.


Bojko, Raver, Buckman, Hradetzky

Piloci przystali na zaproponowany przez nadpobudliwego Bojko układ, choć nie do końca bez słowa. Zostawienie ich w samych ubraniach, w których byli obecnie, nie wchodziło w grę. Piloci potrzebowali dodatkowych skafandrów z samolotu, a także apteczek i kilku innych niegroźnych drobiazgów, które im pozwalały dotrzeć do swoich. Mimo jawnej niechęci zgodzili się też odpowiedzieć na kilka pytań, ale jak się okazało - oni też nie wiedzieli za dużo. Jako piloci zdawali sobie sprawę z tego co jest w chmurach i choć nie umieli tego nazwać, uważali za nowość od Kalisto. Niewidzialna "siatka" miała korzystać z chmur i smogu, tworząc kodowaną barierę przechwytującą sygnał. Nie wiedzieli jak dokładnie działa, ale miała odgrodzić Norylsk od świata i to zadanie wykonała. Na temat całej reszty wiedzieli tylko tyle co inni. Do czego Kalisto ładunek, dlaczego tu prowadzili prace - cholera wiedziała, były odnośnie tego jedynie plotki. Oni mieli do wykonania zadanie, dobrze płatne, bo strzelanina ostatecznie była tu nieunikniona.

Nie wyglądało na to, aby zostawili im w podzięce jakiś sabotaż. Zoltan monitorował każdy podstawowy system samolotu, a ci ludzie byli bardzo dalecy od arabskiego fanatyzmu. Chcieli tylko przeżyć i to za przeżycie mogli zaryzykować. Po zostawieniu jeńców i prawie wszystkich skrzynek ze sztabkami metalu - których przeniesienie wyczerpało ich siły do samego końca, mimo, że przecież po prostu wyrzucali je gdziekolwiek za samolot - maszyna była gotowa do startu. Silnik znów zakaszlał, ale odpalił. Ostatnie jego chwile, bez wątpienia. Węgier poradził by nie wygaszać go do końca, pomimo straty paliwa podczas czekania na pozostałą dwójkę najemników muszących jeszcze opuścić miasto.
Podczas lotu Roy przekonał się, że tutejsze warunki to naprawdę nie przelewki. Wcześniejsze manewry wykonywane przez ludzi Kalisto, byłyby dla Buckmana nie do połknięcia po tak krótkim szkoleniu. Za to odkrył ukryte przy siedzeniach pilotów pistolety. Gdyby Bojko zaczął zabijać dla zastraszenia, zrobiłoby się wyjątkowo nieprzyjemnie w tej ciasnej puszce metalu.

Odpalili komunikatory i krótkofalówkę, wzywając O'Harę i Rusht przez radio.
Na szczęście była odpowiedź. Byli już nawet w drodze, teraz wystarczyło się znaleźć w tej śnieżycy.


Zoe

Spróbowała najprostszej z metod. Dzwonek. Pomimo pory, pomimo tego, że przy całej tej strzelaninie w oddali, ludzie stawali się jeszcze bardziej przestraszeni i niepewni. Jedni nie odpowiadali, inni obrzucali stekiem wyzwisk, jeszcze inni się bali, słysząc dziwne słowa płynące z jej ust.
Aż wreszcie ktoś wezwał milicję, która przyjechała wraz z obstawą wojska.
Zaskoczyli ją, nie używając syren i wychodząc nagle ze śnieżycy.
Mogła walczyć i przegrać, lub się poddać. Jej życie w Norylsku jeszcze się przecież nie skończyło. A może jednak?

Zabrano ją na posterunek, a potem do jednostki wojskowej. Łatwo było zwalić jej czyny na poczet szoku, jaki przeżyła przy porwaniu, a potem zniknięciu męża. Wręcz ją uspokajano, twierdząc, że wróg został wyparty z miasta.
Co więcej.
Twierdzili, że jej mąż się odnalazł, cały i zdrowy. Prowadzono wobec niego postępowanie, choć on sam twierdził, że był trzymany w niewoli jako zakładnik. Jej własna niewola. Mogła zeznawać, spróbować go pogrążyć. Tylko czy zostało w niej jeszcze wystarczająco sił?

Obcy odlecieli i odjechali. Inni zostali zabici lub pochwyceni. Kontakt z Miracle pozostał.
Może mimo wszystko przyślą pomoc, wydostaną ją stąd, jeśli ich o to poprosi? Ale to musiało poczekać na wznowienie transportów, z którymi wysyłała raporty.
Na razie została ona, mąż, zniszczone mieszkanie i skuty zimą Norylsk.


Najemnicy


Godzina 11:41 czasu lokalnego
Piątek, 22 styczeń 2049
Nowosybirsk, Rosja


Na widok zabudowań Nowosybirska, widzianych prze małe okienka śmigłowca transportowego, w sercach najemników i wywiezionych przez nich cywilów, zagościły różne emocje. Oczy Julii, siedzącej tuż przy Royu, błyszczały entuzjazmem i radością. Nadzieja wyglądała na smutną i przygaszoną. Dymitr po prostu spał, a Łuczenko lekko uśmiechał sam do siebie, zerkając czasami na Valerie. Piloci skierowali maszynę na to samo lotnisko, z którego najemnicy zaczynali swoją przygodę z Norylskiem. Dwóch ludzi obstawy zabezpieczało uzbrojenie, przygotowane na wypadek pościgu. Nic takiego nie nastąpiło. Niebezpieczeństwo ze strony Kalisto najwyraźniej minęło wraz z ognistą kulą, która pochłonęła wysadzony wraz z towarem samolot. Miracle zabrało tylko po jednej skrzynce bomb i sztabek.
- Lądowanie za minutę - obwieściła piękna blondwłosa pani pilot. Pogoda na zewnątrz była o wiele lepsza. Tu także panowała zima, ale ilość stopni poniżej zera stawała się o wiele bardziej znośna.

Czekała ich jeszcze holokonferencja z Sato, choć większość informacji zdołali już przekazać. Miracle obiecało im natychmiastową pomoc medyczną, jeszcze w Nowosybirsku, w specjalnym oddziale, gdzie nie będą zadawali pytań, ani nikt nie zostanie zapamiętany. Dla tych co chcieli mieli już gotowe bilety lotnicze, pozwalając ruszać dalej zaraz po zdaniu raportu. Nie wszyscy mogli. O'Hara stracił przytomność w połowie lotu. Shade ciągle trzęsła się przy powracających falach zimna. Bojko i Roy czuli jak odłamki w ich ciałach palą żywym ogniem, domagając się wyciągnięcia. Fox tracił czucie i sprawność w ręce i dłoni, bark bolał przy każdym poruszeniu. Hradetzky nadal był słaby i po wysiłku związanym z kontrolowaniem samolotu Kalisto, całą drogę przespał. Może to i lepiej, bo on dodatkowo na misji stracił finansowo. Dobrze, że przynajmniej Sato obiecał pełne premie.

Każde z nich miało dość zimna, Norylska i całej Syberii. Większość podjęła wręcz decyzję, że odrzuci każdą następną propozycję pracy w podobnych warunkach.
Pytanie, czy będą pracować znowu dla tych samych ludzi. Miracle płaciło bardzo dobrze, ale też wymagało bardzo wiele. Byli jednak najemnikami. Żołnierzami Fortuny, jak mawiali niektórzy. Nie znali innego życia i być może poznać nie chcieli.
Ale może jednak?
Pieniądze za tę misję to był jakiś start.
Bojko mógł kupić sobie daczę.
Hradetzky przez jakiś czas żyć z córką, szukając przy tym normalnej pracy. Przecież był dobrym inżynierem i pilotem, wiele firm potrzebowało takich ludzi.
Buckman mógłby nawet zabrać Julię, widział to w jej wzroku, gdy na niego patrzyła.
Pozostali potrzebowali tylko odpoczynku.
Długiego.


 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 07-10-2016 o 23:41.
Sekal jest offline