Wróciliście do karczmy. Służka opatrzyła Hildur, wyjmując gwóźdź z jej pleców i przemywając ranę alkoholem.
Gospodarz był nadal przestraszony i ciągle prosił was, żebyście już sobie poszli. Tłumaczył, ze nie chce problemów, że tylko próbuje utrzymać się w interesie. Wręczył wam nawet gorzałkę "na wynos". -Ci ludzie przychodzą do mnie co tydzień i każą płacić za ochronę lokalu. Nie tylko do mnie przychodzą. Każdy w mieście musi im płacić za ochronę. Podróżni też. - Tłumaczył. -Jak zobaczyłem, że nie chcecie zapłacić to się schowałem ze strachu. Wiedziałem, że wam nie odpuszczą i zacznie się bitka. A ja nie jestem wojownikiem. - Dodał. -Podpadliście bardzo groźnym ludziom. Na pewno wam tego nie zapomną. Na waszym miejscu uciekałbym z miasta jak najszybciej. Nie macie z nimi szans. To nie są osoby, które wyzwą was do honorowej walki. Zatrują wasze jedzenie, albo stratują końmi w wąskiej uliczce, albo wypalą do was z zaskoczenia z broni palnej i uciekną. Ile takich ataków jesteście w stanie znieść? - Ostrzegał karczmarz.
Gospodarz wyraźnie się bał. Dodatkowo obecność zabójców trolli zdawała się nie działać na niego uspokajająco.
Ostatnio edytowane przez Mortarel : 06-10-2016 o 21:41.
|