Balgrim wszedł z Halgrimem i swoim toporem do karczmy. Był wściekły na całe zajscie i nie miał zamiaru tego ot tak zostawić.
Słysząc ostatnie słowa karczmarza i podaną informację powiedział:
- No więc dobrze człeczyno. Nie zabiję Cię ale mam dwie sprawy do Ciebie.
Mówiąc to ruszył do niego, wskoczył na krzesło przy ladzie a potem na nią. Stojąc już na szynkwasie wziął zamach i uderzył karczmarza dosłownie w podbródek.
- To pierwsza sprawa, to za to że nas nie uprzedziłeś.
Zeskoczył z lady po drugiej stronie i znów podszedł do otumanionego gospodarza i mu przyłożył drugą ręką.
- A to by Ci nie przyszło do głowy donieść na nas i na to co planujemy. Pamiętaj, ze oni może będą chcieli Cię zabić jakimś sztyletem czy trucizną. Tak między nami Ci powiem, że to całkiem niezła smierć.Ten tutaj Halgrim - wskazał krasnoluda- swoje ofiary związuje i zjada pomału. Zaczynając od nóg więc będziesz miał okazję wszystko zobaczyć z bliska..
- To co ruszamy? - rzucił niecierpliwie Zabójca - zabijałem za mniej niż próbę zabójstwa mojej osoby..