Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 10:27   #97
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Dobry dzień! - zawołał Joris ostrożnie pukając do drzwi wskazanego mu domu siostry Garaele.
Poczekał aż gospodyni wyjdzie go powitać. Względnie przepędzić, bo co tu dużo mówić, nie wyglądał jak najbardziej zaufania godny człowiek na świecie. A teraz to pewnie jak kto wrażliwszy to i zalatujące od niego piwo wyczuje. No ale z tym trzeba sobie w lesie radzić, co akurat w plecaku.
Kapłanka wyszła po chwili. Elfka. Bardzo ładna elfka. Otaksowała go spojrzeniem uprzejmym, acz niezbyt przychylnym. Trochę jak Torikha, przeszło mu przez myśl. Ciekawe jak długo u niej praktykuje...
- Szczęść Fortuno - pozdrowił po ichniemu lekko skłoniwszy głowę.
Od razu rzekł, że po posługę przyszedł i że o leczenie chodzi. Gdy jednak wyszło, że leczenie owo ceną przewyższa nawet całą wypłatę, westchnął.
- Bo wie siostra… Joris mnie zwą i jestem myśliwym. Pan Gundren Gold… ych… - skrzywił się. Skąd mu się ten Goldseeker w głowie telepał? A może Goldkeeper? Zdecydowanie. Choć nadal nie pamiętał skąd - pan Rockseeker najął mnie i kilku innych do pomocy z transportem górniczych narzędzi tutaj do Phandalin. Ale niestety gobliny nas napadły. Jego porwały. Mnie i kompanów raniły…
Kontrolnie spojrzał jak kapłanka znosi ten monolog. Znosiła w lekko kpiącym milczeniu.
- Ja teraz jak zapłacić nie mam. Pięć złotych monet mi się ostało. A tu wypadło, że mus nam szybko działać, bo te gobliny mogą być w pobliżu i zagrażać miastu. Sobie pomyślałem, że przecież nie zaszkodzi zapytać Was siostro, czy byście natenczas nie poratowały leczącym zaklęciem.
Zamilkł na chwilę. Na tyle krótką jednak, by wytoczyć ostatni argument, zanim elfka odmówi.
- Ja nie dla siebie. Kompanionka w tej potyczce najbardziej ucierpiała. Trochę i niestety z mojej winy. Ale ona sama nie przyjdzie prosić. A mnie co tam. Korona z głowy nie spadnie.
Skończył prośbę dekorując ją rozbrajającym chłopięcym uśmiechem.
Piącha milczała, dyskretnie rozglądając się wokoło. Instynkt podpowiadał jej, że są obserwowani, lecz nie mogła nikogo dostrzec.

Kapłanka Tymory nie wyglądała na przekonaną monologiem tropiciela, ale też nie przegoniła ich od progu, a to już było coś. Przyjrzała się Jorisowi, Piąsze i stojącej nieco dalej na placu reszcie grupy, czekającej aż Joris załatwi co trzeba. Nietrudno było dodać dwa do dwóch.
- Widzę, że rany opatrzone macie, a i Torikha się chyba wami zajęła. Albo Marduk. Gobliny są zbyt tchórzliwe by zaatakować osadę, więc kilka dni w łóżku was nie zbawi. Musisz poszukać lepszej wymówki, albo pożyczyć złoto od kompanów - rzekła, zakładając ręce na piersi.

Kapłanka Tymory nie wyglądała na przekonaną monologiem tropiciela, ale też nie przegoniła ich od progu, a to już było coś. Przyjrzała się Jorisowi, Piąsze i stojącej nieco dalej na placu reszcie grupy, czekającej aż Joris załatwi co trzeba. Nietrudno było dodać dwa do dwóch.
- Widzę, że rany opatrzone macie, a i Torikha się chyba wami zajęła. Albo Marduk. Gobliny są zbyt tchórzliwe by zaatakować osadę, więc kilka dni w łóżku was nie zbawi. Musisz poszukać lepszej wymówki, albo pożyczyć złoto od kompanów - rzekła, zakładając ręce na piersi.
- Kiedy ja żadnych wymówek nie mam - rozłożył bezradnie ręce - A gobliny choć iście same z siebie tchórzliwe, pod odpowiednim wodzem potrafią znacznie więcej naszkodzić. A od pana Sildara wiemy, że kieruje nimi jakiś Czarny Pająk, który czegoś od tutejszej kopalni chce. Nas tylko tyle ile siostra widzi więc wiele siedząc tu i czekając nie wskóramy… ale... mogło by nam się udać ich na tych waszych Czerwonych napuścić… by się jedni z drugimi za łby wzięli. Trudna sprawa. I ryzykowna. Ale chyba warta świeczki, bo by kilka grzybów w jednym barszczu się ugotowało. Tylko, że nasz największy woj w stanie takim w jakim siostra widzi…
Po czym nachylił się nieco bliżej i dodał ciszej by ni Piącha ni pozostali na pewno nie słyszeli.
- No zlitujcież się siostrzyczko. Nie każcież mi prosić się u krasnoludów o pomoc dla orczycy, bo to już łatwiej bym co u niedźwiedzia wskórał...
- Większej bzdury w życiu nie słyszałam! - kapłanka załamała ręce. - Mało mamy z Czerwonymi problemów to jeszcze będziesz tu gobliny sprowadzał? Już moja w tym głowa, żeby wam Slidar te durnotę z głów wybił. - zirytowała się, po czym westchnęła. - Uzdrowię was na kredyt, ale tylko przez wzgląd na Slidara i jego misję. Zapłaćcie ile macie, resztę oddacie potem. A jeśli nie… - znacząco zawiesiła głos, a Joris przypomniał sobie, że prócz leczenia kapłani mogą wymadlać również wyjątkowo paskudne klątwy.

Wyraźnie zrezygnowany, myśliwy pokiwał głową i wyciągnął z kieszeni złoto. Czego nie zrozumiała kapłanka w stwierdzeniu, że gobliny i tak same przyjdą, nie wiedział. Ale rad był, że i tyle dało się osiągnąć. Krasnoludzcie pewnie będą jeszcze bardziej nabzdyczone, o ile to w ogóle możliwe, ale w jego skromnym rozumowaniu zdrowa Piącha oznaczała niezdrowe gobliny. I to się liczyło.
- Niech Ci Fortuna w dzieciach wynagrodzi siostrzyczko - uśmiechnął się mimo wszystko serdecznie, pozbywając się złota.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 07-10-2016 o 11:34.
Marrrt jest offline