Marsz na farmę niziołków był pierwszy krokiem w przód, jaki miała wykonać grupka. Yarla maszerowała zamyślona, gdy o czymś jej się przypomniało.
-
Idźta. Dogonię was- rzekła po czym udała się marszobiegiem do kramarza, u którego zawitali poprzedniego dnia. Po długim namyśle w końcu zdecydowała się zacząć pisać swój dziennik. Już nie zajmowała się pilnowaniem magazynów, czy innego cholerstwa. Teraz jej życie stało się odrobinę ciekawsze a przygody bardziej niebezpieczne. Stwierdziła, że czas zacząć to wszystko opisywać, gdyby kiedyś przyszło jej rozmawiać z jakim kronikarzem, co by chciał poznać szczegóły z przeszłości życia Yarli.
-
Dajcie mi flakon z atramentem. Pióro do pisania i trochę papieru-
-
Pióro pawie, krucze, albo...- proponował sklepikarz, na co Yarla od razu mu przerwała.
-
Krucze- Mężczyzna naszykował kobiecie wszystko na ladę dyktując cenę. Krasnoludka sprawdziła czy flakon z atramentem jest dobrze zakorkowany, po czym schowała wszystko do plecaka, a na koniec wręczyła mężczyźnie zapłatę.
Niedługo później, na farmie niziołków
Pytanie gospodyni zawisło w powietrzu podczas gdy drużyna przetrawiała rewelacje Carpa. Oraz ciastka.
-
Pójdziemy tak, czy siak. Nawet jeśli nikt nam nie pomoże- Yarla zacisnęła pięść teatralnie jak to miała w zwyczaju, udając że miażdży głowę kolejnego, zielonoskórego pokurcza.
-
Wspomniałaś coś o jakiś zaginionych dzieciakach…- rudowłosa podrapała się po głowie, wspominając sobie słowa gospodyni -[i]Powiesz nam coś więcej na ten temat?
- Jakiś czas temu, z dekadzień może, Czerwoni przyszli po haracz do pracowni Dendrara. Zaczęli się dobierać do jego żony, czy córki… Gdy stanął w ich obronie… zabili go. Tak po prostu… - Quelline załamał się głos. Odchrząknęła i kontynuowała normalnym tonem. -
Kilka dni temu, gdy chciałam ich odwiedzić, przynieść coś dobrego dla dzieci, dom był pusty. Dziś i wczoraj również. Mirna, Nars, Nilsa - wszyscy zniknęli! Na pewno nie wyjechali, bo ich rzeczy zostały na miejscu. Nawet jedzenie na stole… - Yarla zauważyła, że niziołce drżą ręce.
-
Kim jest Dendrar?- nie mogła skojarzyć Yarla. -
Podejrzewasz, gdzie mogą teraz być?- spytała.
-
A skąd mam wiedzieć, przecież mówię, że zniknęli! Może Czerwoni je zabrali, żeby je… no wiecie… A chłopaka… Biedna Mirna, biedne dzieci… - zagryzła wargę powstrzymując płacz. Pip i Carp siedzieli cicho, z konsternacją wpatrując się w dorosłych. Z pewnością znali zaginionych.
- Dendrar był tutejszym cieślą - dopowiedziała Torikha, która wiedziała o morderstwie mężczyzny, aczkolwiek sprawa zaginięcia była jej obca.
Ognistowłosa zasępiła się na chwilę patrząc gdzieś w dal -
No nic, zamiast odpowiedzi mamy kolejne pytania. Co teraz robimy?- spytała towarzyszy -
A czy ci czerwoni, rekrutują w swoje szeregi? Może udałoby się dostać w ich szeregi żeby poznać słabe strony… Choć z drugiej strony, to zajmie za wiele czasu…- wzruszyła ramionami, po czym spojrzała na syna Quelline -
Kiedy byłam mała, chowałam się pod schodami u rzeźnika. Śmierdziało tam strasznie, ale przez to nikt inny tam nie zaglądał a ja miałam bezpieczne lokum. Może macie jakąś swoją kryjówkę w okolicy, gdzie można by poszukać tamtych?- spytała pochylając się nad Pipem. Chłopcy spojrzeli po sobie.
- Nooo mamy, ale tam na pewno ich nie ma… Byśmy ich do tego czasu znaleźli. Zresztą Nars jest już prawie dorosły, a Nilsa to już panna na wydaniu, stara jest. Nie bawią się w takie rzeczy- odparli.
-
No trudno, dziękuję za pomoc- Yarla uśmiechnęła się do dzieciaków, a rzadko jej się to przytrafiało.
-
Pokażesz mi ten tunel w krzakach?- Ognistowłosa raz jeszcze spojrzała na chłopaka, który z zapałem kiwnął głową.
-
No jeszcze czego, a opisać to nie łaska? - zdenerwowała się gospodyni. Chłopak zmarkotniał, ale posłusznie podał wskazówki, dzięki którym można było znaleźć tunel.
Yarla spojrzała na pozostałych -
Idziemy?- spytała.