Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 13:24   #35
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Chłopak stał w bezruchu, na środku uliczki patrząc w milczeniu na każdy ruch Jina. Czasem tylko mrugnął okiem i to był jeden z nie licznych dowodów na to że był ciągle żyw.
- Spokojnie chłopcze. Nic ci nie zrobię - powiedział spokojnym głosem jednocześnie przywołując dyskretnym gestem kompanów.
Dziecko nadal wodziło wzrokiem za zwiadowcą, nie odrywając od niego spojrzenia ani na sekundę. Chłopiec ciągle milczał. Minę miał poważną, nie wyglądał jakby był przerażony całą tą sytuacją.
Po drugiej strony ulicy Albert dobył broni.
- Sugeruje spokój i ostrożność. Dziecko może być cennym informatorem, niezależnie do jego stanu - Hierofanta powiedział cicho i chłodno.
Powoli zaczął zmniejszać dystans, idąc przy ścianie jednego z budynków, tak by móc w razie czego potraktować dziecko zaklęciem, przy tym cały czas bacznie obserwował okolicę.
- Albercie! Możesz stwierdzić czy z nim wszystko w porządku? - powiedział głośno Jin, nadal utrzymując kontakt wzrokowy z tajemniczym dzieckiem.

- Więc bądźcie rozważni i roztropni towarzysze. Ja będę mężny. - powiedział spokojnie sługa sigmaryckiej świątyni i ruszył swoim stonowanym i spokojnym krokiem w stronę zwiadowcy i obcego dzieciaka. Po kilku krokach zrównał sie i minął Alberta. Zapewne Manstein był jednym z najmniej dobranych członków tej wyprawy pod względem dyskretności czy spostrzegawczości. Polegał więc w tych dziedzinach na swoich towarzyszach. Za to mógł podejść i spróbować przemówić do szczeniaka z bliska. Hans rozważał dwie opcje. Pierwsze to, że dzieciak widział tu to co się działo i był w szoku a może i pomieszało mu się w głowie a drugi był po stronie tamtych jawnie lub nie, świadomie lub nie. W obu wypadkach widok i słowa kapłana powinny coś zmienić. Wiernych natchnąć otuchą a czcicieli zgubnych mocy napawać trwogą.

Waldemar ruszył spokojnym krokiem za kapłanem Sigmara zatrzymując się o krok za dzieckiem. Nachylił się nieznacznie przyglądając jego ciału od potylicy przez szyję, plecy i na stopach kończąc. Następnie ominął chłopca i stając obok Hansa przyjrzał się dziecku od frontu. Szukał jakichkolwiek widocznych śladów mutacji, czy też nietypowych znamion układających się w dziwne symbole.

Jin również przyglądał się chłopakowi z wielką uwagą, bacznie wyczekując jakiegokolwiek ruchu chłopaka. To było tylko kilku letnie dziecko, lecz zwiadowca niemalże wyczuwał złowrogą aurę otaczającą młodzieńca. Uspokoił się jednak gdy dostrzegł, zbliżających się towarzyszy. Mężczyzna zrobił kilka kroków w stronę chłopaka chcąc skrócić dystans, w razie gdyby młodzik próbował ucieczki.

Nagle, gdzieś z nie wielkiego zameczku, który znajdował się w samym sercu Dunstendorfu rozległ się ten przerażająco głośny jazgot, który słyszeli nie tak dawno temu, kiedy byli jeszcze w lesie. Brzmiało to jak pisk ogromnego orła, lub czegoś podobnego. Doskonale słyszeli to również kompani Jina, którzy ostrożnie zbliżali się w jego kierunku.
Skóra na całym ciele chłopca była delikatnie popękana. Ciężko to było zauważyć przez grubą warstwę zaschniętego błota, lecz każdy kto tylko podszedł nieco bliżej zauważał to. Zupełnie jakby coś rozrywało chłopca od środka. W jednym momencie chłopak odwrócił się i spojrzał złowrogo na Hansa.
- Albercie?! - Południowiec zakrzyknął obniżając się na nogach i sięgając ręką za plecy, gotowy by rzucić się do ataku jeśli tylko usłyszy wezwanie.
- Nic czysto magicznego, w tej chwili w nim się nie dzieje. - Odpowiedział Albert tłumiąc w sobie emocje i wspomnienia. - Kim jesteś chłopcze i co się tu stało? - Zapytał ostrożnie zbliżając się będąc w gotowości by sparować ewentualny atak.
- A te pęknięcia na skórze? Czy to demon? - Jin okrążał chłopca starając stać cały czas za jego plecami
- Widziałeś już coś takiego Waldemarze? - zwrócił się do łowcy czarownic, który bacznie przyglądał się zmianom na ciele chłopca.
- Widziałem..- Odparł ponuro łowca odstępując na długość miecza od dziecka. - Tego dziecka użyto do przywołania demona. Kiedy demon opuszcza nosiciela ten zazwyczaj umiera, ale są wyjątki od tej reguły. - Wskazał palcem chłopca. - “Skorupy,” tak się nazywa tych nieszczęśników. Ich świadomość pochłonęło całkowite szaleństwo. - Reszta drużyny wiedziała, że Waldemar ma zamiar za chwilę zabić dzieciaka. - Nie wiem jak dawno doszło do przywołania, ani gdzie, ale coś mi mówi, że te skrzeki od strony miasta są odpowiedzią na nasze pytania. Jedyne co możemy zrobić, to skrócić jego cierpienie. - Spojrzał po towarzyszach oczekując jej reakcji. Jeśli nikt wyraźnie nie będzie oponował miał zamiar ściąć łeb “skorupy”.
- Jeśli nie ma dla niego ratunku, zrób to szybko – Jin odparł prostując się i zwracając w stronę budynku, z którego dochodził jazgot - Skoro przyzwano tu demona, chyba powinniśmy się tym zająć. Może być większym zagrożeniem niż barbarzyńcy, których ścigamy. Nie wiemy jednak, jak silny jest i czy po walce będziemy w stanie kontynuować pościg, a taki mieliśmy rozkaz - ponownie zwrócił się ku towarzyszom oczekując ich decyzji.
- Jeżeli nie oszalał całkowicie to chłopiec może być cennym źródłem informacji. - Albert odpowiedział pozbawionym emocji głosem. - Może być skorupom albo chorować na wysypkę albo być „larwą” dla pomiotu Nurgla. Widziałem coś takiego, to była zaraza. W człowieku rozwija się bestia, która potem z niego wypełza, zabijając go. Tylko potężna magia i łaska Pani Miłosierdzia mogłaby pomóc. Co do demona ja i Nicodemus, mamy możliwość wygnać go tam skąd przybywa.
- Chcesz go zabrać ze sobą? - Jin zwrócił się do Alberta posępnym tonem. - Nie mam doświadczenia z demonami, ale widziałem zwykłą wysypkę i nie wygląda w ten sposób. Jeśli jest skorupą albo larwą to zostawiając go przy życiu skazujesz go na los gorszy od śmierci. Jeśli weźmiemy go ze sobą może również na nas i naszą misję sprowadzić nieszczęście - podszedł bliżej chłopca spoglądając na jego twarz - Chciałbym mu pomóc, ale nie nie wiem czy damy radę. Nie możemy teraz zawrócić by oddać go kapłanom.- Dodał nie kryjąc w głosie smutku i współczucia.

Waldemar spojrzał na Alberta odpowiadając ponuro.
- Jak powiedziałem...jemu już nie można w żaden sposób pomóc. Nie udzieli nam żadnych informacji. - Machnął ręką jakby odganiając muchę. - Tracimy niepotrzebnie czas.

Mężczyźni rozmawiali ze sobą o przyszłych losach młodzieńca, gdy ten postanowił zabrać sprawy w swoje ręce i rzucił się w stronę Hansa. Była to żałosna próba zrobienia czegokolwiek, lecz z mizernym skutkiem. Chłopak wrzeszcząc w niebo głosy uderzył w nogę kapłana, tak że Hans ledwie to poczuł. Waldemar miał go na wyciągnięcie ręki. Łowca czarownic nie wahał się ani chwili. Ostrze przecięło ze świstem powietrze zmierzając w stronę chłopca. Cios wymierzony był w kark młodzieńca, aby jak najszybciej odebrać mu życie. Zbyt długo zwlekali, krzyki tego nieszczęśnika mogły zaalarmować coś znacznie gorszego.

Widok dziecięcej główki upadającej na bruk był jedną z tych rzeczy, do których Jin nigdy się nie przyzwyczaił. Mimowolnie zamknął oczy, pochylił głowę i odwrócił się w stronę zamku, z którego dochodził straszliwy jazgot. Teraz mógł skupić się na prawdziwym wrogu. Dość już miał zabijania bezbronnych,
- Oczyśćmy tę ziemię przyjaciele - zdejmując toporzysko przewieszone przez korpus zwrócił się do Sigmaryty - Czy pójdziesz przodem z Bardagiem? Ja i Waldemar zostali byśmy przy magach by mogli odegnać demona. W razie potrzeby wesprzemy was w walce. - opuścił słuszny obuch topora na bruk obłupując kamień obok stopy i poprawił toporek przytroczony do zbroi. Szarpnięciem zerwał przywiązany za barkiem skórzany hełm.

- Naturalnie. - odpowiedział sługa Sigmara kiwając głową. Popatrzył na właśnie zabite niegdyś ludzkie dziecko. - Trzeba było tak postąpić. - powiedział dając wyraz aprobaty dla tego czynu. - Nie spotkałem się nigdy z czymś takim. Ale słyszałem i czytałem o takim zjawisku. - powiedział do towarzyszy z poważnym wyrazem twarzy. Nie zapowiadało się zbyt prosto. - Czarostwo przybywa do naszego świata. Wnika a jakieś ciało. Jest silniejsze od śmiertelnika więc próbuje nad nim zapanować. Wydostać się. Zaczyna też zmieniać jego wygląd. Wypaczać. Na przykład łuszcząc i obłupując skórę gdy próbuje się wydostać. Jak u tamtego nieszczęśnika. - wskazał kciukiem za siebie w stronę zabitego właśnie chłopaka. - Demon jednak najczęściej jeśli mu się nie przerwie wydostaje się z takiego nosiciela. Ten najczęściej ginie. Ale czasem mimo wszystko przeżywa. Jest jednak jedynie pustą, bezrozumną skorupą przesiąkniętą esencją która ją spaczała. Więc nic z tego tam, byśmy z niego nie wyciągnęli. On był umarły dla naszego świata z chwilą gdy demon zagnieździł się w nim na dobre pochłaniając jego umysł. - Manstein wyjaśnił po drodze do zamku towarzyszom co wiedział o tym zjawisku. Szczeniaka trzeba było zabić. Stał się bezużyteczny i niebezpieczny, zbyt podatny na wpływ piekielnych mocy a dla nich już nie do odratowania. Teraz jednak najprawdopodobniej zbliżali się do dalszej części tego równania. - Nie wiem czy moje domysły są słuszne. Ale obawiam się, że może tu grasować ten demon lub jego nowa forma przyobleczona w śmiertelne ciało. Może też nie być sam. Demony są podstępne i mogą próbować nas omamić. Pozwólcie mi więc na chwilę pomodlić się i poprosić dobrych bogów o wsparcie naszej sprawy. - zatrzymał się już całkiem blisko zamku, położył młot obuchem na ziemi przed sobą, chwycił się za amulet Sigmara i zaczął się modlić.

- Czy najpierw zabić, potem pytać jest rutynową formą działań inkwizycji? Człowiek zaczyna się zastanawiać jak udaje się wam zdobyć informacje. Od zmarłego nic się nie dowiemy. - Albert westchnął. - Zajmijmy się więc tym demonem i wracajmy do naszej misji.
- Mówiłem, że od tej skorupy niczego byśmy się nie dowiedzieli, a jedynie stracili więcej czasu. Kapłan próbował mu pomóc, co doprowadziło jedynie do wrzasków dzieciaka i zaalarmowania najbliższej okolicy. - Po tych słowach łowca czarownic podniósł zimne spojrzenie z truchła na Alberta - Jeśli zaś tak bardzo interesuje cię jak zdobywamy informacje, to zapytaj swoich kolegów z Kolegium, którzy złamali wiążące was prawa. Tych, którzy przeżyli proces i dostali drugą szansę ma się rozumieć. - Oparł miecz o ramię ruszając powoli w stronę centrum miasta rzucając jeszcze na koniec - I módl się, żebyś nigdy nie doświadczył tego na własnej skórze, magu.

Jin westchnął tak, by było to słychać. Stanął pomiędzy magiem i łowcą czarownic.
- Półki co, czy to się nam podoba, czy nie, walczymy po jednej stronie. Czy nam się to podoba, czy nie musimy skorzystać i z Twojego miecza Panie Waldemarze i z magii Alberta by wykonać co nam zlecono. - zwrócony w kierunku łowcy czarownic wcisnął na głowę hełm i zarzucił butem obuch topora ciągniętego po bruku, który uniesiony szerokim łukiem spoczął na jego barku. - Może darujmy sobie personalne wycieczki i poślijmy to ścierwo tam skąd przybyło - w porozumiewawczym geście skinął głową w kierunku maga, przed którym stanął i ruszył śladem inkwizytora.

Albert odchylił głowę i postukał się w szpetną bliznę na szyi, którą próbował na co dzień ukryć głową.
- Za późno mój przyjacielu. Miałem okazję się spotkać z przesłuchaniem, choć mogę mieć zastrzeżenia do profesjonalizmu. Nie spalono mnie, nawet zbytnio nie okaleczono, nie przyznałem się do winy a na koniec zostałem uniewinniony. - Mag wyliczył na palcach z wymuszonym uśmiechem na twarzy. - Choć muszę przyznać, siedzenie związanym w zimnej piwnicy pozwala nabrać nowego spojrzenia na świat i zastanowić się ile z waszych cnotliwych działań to smutna konieczność a ile to perwersyjna żądza okrucieństwa nie różniąca się od tych co zniszczyli to miejsce. Oraz Jin ma racje, demony i barbarzyńcy sami się nie zabiją i jak nie przepadam za twoim fachem, tak tego - wskazał na otaczające ich zniszczenia - nie cierpię znacznie bardziej i chętnie pozbędę się winnych tego stanu rzeczy nawet w takim towarzystwie. Nie pozwólmy wrogom czekać.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 07-10-2016 o 13:31.
Morel jest offline