Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2016, 22:20   #31
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag usłyszał za sobą dobiegającego Jina. Odruchowo wycelował w niego, ale szybko opuścił broń.
Ten zdał raport i zaczęło się dziać. Khazad wiedział, że z łowcą nie pogada sobie żaden z nich. Ludzcy ponuracy już tak mieli. Porąbane we łbach. Zawsze wpadają w coś po uszy i szybko do tego przystają.
- Łowco. Nie musisz mi mówić jak mam się zachowywać. Kiedy ty ssałeś cyca matki ja już uganiałem się za wąpierzami i innymi ścierwami. Co do niewinnych i dających wiarę już parę tygodni temu dałem przykład wyciągając to heretyckie ścierwo przed wasze Inkwizycyjne oblicze.- Bardag był lekko zniesmaczony. Waldemar może myśleć, że jest specjalistą, ale Bardag też nie w ciemię bity i podobnym fachem od lat się para. Może nikt mu nie powiedział tego. Może i słusznie?

-To ruszajmy do tej speluny. Może parę łbów się rozwali a ja odpocznę od tego zbiorowiska insektów.- Wskazał na wierzchowca.
- Ktoś zna to miasto?- Popatrzył na towarzyszy.
 
Hakon jest offline  
Stary 25-09-2016, 10:29   #32
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wybór jaki czekał śmiałków nie był trudny. Do wyboru mieli dwie drogi. Jedna - niebezpieczna omijająca palisadę i schowane za nią miasteczko, oraz druga cholernie niebezpieczna, czyli przejście samym miasteczkiem. Los chciał, że choć w nadstawianiu za kogoś karku byli specjalistami, tym razem musieli się narażać tylko i wyłącznie z powodu ogara, słuchającego komend Waldemara. Ogar potrzebował zapachu by złapać właściwy trop, a taki zapach mógł mu dać tylko trup, który leżał gdzieś tam na rynku Dunstigfurt, a przynajmniej tak twierdził ocalały strażnik w swoim raporcie dla łowcy czarownic. Waldemar potrafił szukać śladów, był cichy i skuteczny, lecz nie ujmował niczego umiejętnościom Jina, to też bez większego problemu zgodził się by cudzoziemiec zajął się szybkim rekonesansem terenu, po którym mieli przebyć.

Cała kompania ruszyła wartko gęstym lasem zbliżając się nieco bliżej palisady miasteczka. Solidne i masywne drzwi, leżały wyłamane z zawiasów, tonąc w błocie zmieszanym z ludzką juchą. Mężczyźni przykucnęli na skraju lasu, bacznie obserwując skrawek Dunstigfurt przez otwarte na oścież bramy palisady. Wszędzie widać było obraz ruiny i rozpaczy. Niektóre budynki były doszczętnie spalone, inne tylko pouszkadzane. Raz po raz oczom obserwatorów ukazywały się ludzkie zwłoki, którym nikt nie zapewni godnego pochówku.
Jin skinął im porozumiewawczo głową, po czym wszedł przez bramę palisady do środka. Pozostali czekali w ukryciu leśnej gęstwiny gotując się na każdą ewentualność.

~***~

Jin czuł intensywny smród śmierci. To było straszne doznanie, które budziło torsje nawet w tak doświadczonym człeku jak on. Gdy tylko przeszedł na drugą stronę palisady ujrzał żywe cmentarzysko, z tą różnicą że tutaj trupy służyły bardziej jako element dekoracji.
Jin ruszył główną uliczką w stronę dawnego serca osiedla. Niebo zasłaniała prawdziwa chmura kruków, czekających z niecierpliwością aż Jin tylko oddali się na bezpieczną dla nich odległość. W niektórych ruinach ciągle tlił się ogień, lecz zwiadowca nie dostrzegł nic więcej co mogłoby bardziej zwrócić jego uwagę. Żaden, żywej duszy. Żadnego ocalałego mieszkańca. Kompletnie nic.

W końcu po kilku dłuższych chwilach dotarł na rynek, u podnóża malutkiego zameczku. Pierwsze co ujrzał to prowizoryczne włócznie, z nabitymi na szpice dziecięcymi głowami. Mężczyzna skonsternował się na ten widok, lecz po chwili ujrzał coś znacznie gorszego. W miejscu, gdzie kiedyś stały stragany lokalnych przekup teraz znajdowały się trzy wygasłe paleniska, a tuż obok nich znajdowała się prawdziwa sterta zwłok. Były to same kobiety. Pobite, okaleczone, okrutnie wykorzystane i zamordowane z zimną krwią. Wokół nich krążył rój much, a Jinowi nie zostało nic innego jak dalej szukać. Rozglądając się uważnie mężczyzna w końcu dostrzegł zwłoki mutanta - człowieka o baranim łbie, trzymającego kurczowo drzewiec włóczni, którą przebito mu trzewia.

Jin rozejrzał się dookoła i ujrzał kolejne ciała zwierzoludzi. Szukał dalej, aż w końcu udało mu się natrafić. Blade zwłoki wyróżniały się na tle brązowo czerwonego błota. Rosły mężczyzna miał ogoloną głowę i odziany był jedynie w spodnie i płaszcz z skóry niedźwiedzia. Był wysoki i bardzo krzepki, znacznie bardziej niż którykolwiek z kompanów Jina. Był muskularny i pewnikiem bardzo silny, stwierdził Jin, choć orężu barbarzyńcy nie dostrzegł. Trop dla ogara już był wystarczyło tylko podstawić czworonogowi pod nos.
Jin podniósł wzrok i ujrzał dziecko. Chłopiec, liczący nie więcej jak dwanaście wiosen. Stał na środku uliczki łączącej rynek z bramą w palisadzie, którą wszedł tutaj zwiadowca.
Skóra chłopaka była cała umazana krwią, a jego pusty wzrok wbity był w Jina.

~***

-Coś długo go nie ma...- rzucił któryś z mężczyzn.
-Sigmar nad nim czuwa.- odrzekł poważnym tonem Hans. Cała grupka uważnie przyglądała się jak ich towarzysz wchodzi samotnie do splądrowanego przez zwierzoludzi miasteczka, a następnie udaje się opustoszałą uliczką w stronę niewielkiej, kamiennej budowli znajdującej się w sercu mieściny. Widzieli jak w oddali krąży i szuka.
-A to co do jasnej cholery...- warknął Bardag na widok młodego chłopca, który wyłonił się z jednej z wielu bocznych uliczek. Dzieciak był kompletnie nagi, lecz jego ciało pokryte byłą warstwą błota u brudu. Chłopak stanął na środku uliczki w połowie dystansu dzielącego ich do Jina i bacznie obserwował zwiadowcę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-09-2016, 22:24   #33
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag kucał cały czas przy drzewie z kuszą gotową do strzału. Nasłuchiwał i co jakiś czas się rozglądał w poszukiwaniu zagrożenia.
Jin przemykał po cieniach ku palisadzie i otwartym wrotom. Zerkał na nich czy coś się dzieje przy nich i czy pozostali w lesie będą go ostrzegać.

Jin w końcu dostał się między zabudowania i tylko czekać było trzeba aż się zacznie.
Jednak nic się nie stało puki południowiec nie dotarł na środek placu.
Dzieciak pojawił się z uliczki obok. Jak on tu przetrwał? Może Waldemar ma rację i tylko sługusy mrocznych potęg na tych ziemiach ostali. Bardag nie wiedział co myśleć.
Wycelował z kuszy w dzieciaka i wyliczał odległość i szanse na trafienie. Gdyby ten zakrwawiony dzieciak zagroził Jinowi on już postara się by sprawa była zakończona.
Czekał też na reakcję zwiadowcy. Powinien dać znać jak coś będzie szło źle lub po jego myśli.
 
Hakon jest offline  
Stary 26-09-2016, 10:20   #34
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Cholera! - zgryzł zęby w grymasie, gdy dojrzał podrostka umazanego krwią, stojącego na środku uliczki, między ruinami domów i gnijącymi truchłami.
- czy to możliwe by przetrwał tę rzeź? Czy to plugawy pomiot chaosu znów kpiący z nas przybierając formę niewinnego dziecka? Mogły tak, jak mnie kiedyś ukryć go ciała poległych. Ale dlaczego nie zajęły się nim dzikie psy lub choroba? Tylko spokojnie. Nas jest wielu, a on jeden. Albo go zaszlachtujemy, albo po prostu się wystraszy - Myślał powoli stawiając kroki w kierunku ciała barbarzyńcy. Cały czas poruszał się frontem do dziecka spoglądając co rusz na towarzyszy za bramą.
Gdy zbliżył się do trupa przykucnął nie odrywając oczu od nagiego chłopca i kilkoma silnymi szarpnięciami zerwał gruby płaszcz z niedźwiedziej skóry.
Wiedział, że patrzą na niego towarzysze. Postanowił więc przywołać ich do siebie dyskretnym gestem.
- Jeśli coś siedzi w tym dzieciaku to, coś niematerialnego, demonicznego. Magowie kolegium światła mogli by być wtedy bardziej niż pomocni. Jeśli to po prostu dziecko to ich wiedza medyczna również była by przydatna. Chyba, że Wadlemar postanowi znów odciążyć nas od trudnych decyzji - wyszukał wzrokiem łowcę czarownic, spodziewając się zobaczyć jego kuszę wycelowaną w wątłe ciało chłopca.
 
Morel jest offline  
Stary 07-10-2016, 13:24   #35
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Chłopak stał w bezruchu, na środku uliczki patrząc w milczeniu na każdy ruch Jina. Czasem tylko mrugnął okiem i to był jeden z nie licznych dowodów na to że był ciągle żyw.
- Spokojnie chłopcze. Nic ci nie zrobię - powiedział spokojnym głosem jednocześnie przywołując dyskretnym gestem kompanów.
Dziecko nadal wodziło wzrokiem za zwiadowcą, nie odrywając od niego spojrzenia ani na sekundę. Chłopiec ciągle milczał. Minę miał poważną, nie wyglądał jakby był przerażony całą tą sytuacją.
Po drugiej strony ulicy Albert dobył broni.
- Sugeruje spokój i ostrożność. Dziecko może być cennym informatorem, niezależnie do jego stanu - Hierofanta powiedział cicho i chłodno.
Powoli zaczął zmniejszać dystans, idąc przy ścianie jednego z budynków, tak by móc w razie czego potraktować dziecko zaklęciem, przy tym cały czas bacznie obserwował okolicę.
- Albercie! Możesz stwierdzić czy z nim wszystko w porządku? - powiedział głośno Jin, nadal utrzymując kontakt wzrokowy z tajemniczym dzieckiem.

- Więc bądźcie rozważni i roztropni towarzysze. Ja będę mężny. - powiedział spokojnie sługa sigmaryckiej świątyni i ruszył swoim stonowanym i spokojnym krokiem w stronę zwiadowcy i obcego dzieciaka. Po kilku krokach zrównał sie i minął Alberta. Zapewne Manstein był jednym z najmniej dobranych członków tej wyprawy pod względem dyskretności czy spostrzegawczości. Polegał więc w tych dziedzinach na swoich towarzyszach. Za to mógł podejść i spróbować przemówić do szczeniaka z bliska. Hans rozważał dwie opcje. Pierwsze to, że dzieciak widział tu to co się działo i był w szoku a może i pomieszało mu się w głowie a drugi był po stronie tamtych jawnie lub nie, świadomie lub nie. W obu wypadkach widok i słowa kapłana powinny coś zmienić. Wiernych natchnąć otuchą a czcicieli zgubnych mocy napawać trwogą.

Waldemar ruszył spokojnym krokiem za kapłanem Sigmara zatrzymując się o krok za dzieckiem. Nachylił się nieznacznie przyglądając jego ciału od potylicy przez szyję, plecy i na stopach kończąc. Następnie ominął chłopca i stając obok Hansa przyjrzał się dziecku od frontu. Szukał jakichkolwiek widocznych śladów mutacji, czy też nietypowych znamion układających się w dziwne symbole.

Jin również przyglądał się chłopakowi z wielką uwagą, bacznie wyczekując jakiegokolwiek ruchu chłopaka. To było tylko kilku letnie dziecko, lecz zwiadowca niemalże wyczuwał złowrogą aurę otaczającą młodzieńca. Uspokoił się jednak gdy dostrzegł, zbliżających się towarzyszy. Mężczyzna zrobił kilka kroków w stronę chłopaka chcąc skrócić dystans, w razie gdyby młodzik próbował ucieczki.

Nagle, gdzieś z nie wielkiego zameczku, który znajdował się w samym sercu Dunstendorfu rozległ się ten przerażająco głośny jazgot, który słyszeli nie tak dawno temu, kiedy byli jeszcze w lesie. Brzmiało to jak pisk ogromnego orła, lub czegoś podobnego. Doskonale słyszeli to również kompani Jina, którzy ostrożnie zbliżali się w jego kierunku.
Skóra na całym ciele chłopca była delikatnie popękana. Ciężko to było zauważyć przez grubą warstwę zaschniętego błota, lecz każdy kto tylko podszedł nieco bliżej zauważał to. Zupełnie jakby coś rozrywało chłopca od środka. W jednym momencie chłopak odwrócił się i spojrzał złowrogo na Hansa.
- Albercie?! - Południowiec zakrzyknął obniżając się na nogach i sięgając ręką za plecy, gotowy by rzucić się do ataku jeśli tylko usłyszy wezwanie.
- Nic czysto magicznego, w tej chwili w nim się nie dzieje. - Odpowiedział Albert tłumiąc w sobie emocje i wspomnienia. - Kim jesteś chłopcze i co się tu stało? - Zapytał ostrożnie zbliżając się będąc w gotowości by sparować ewentualny atak.
- A te pęknięcia na skórze? Czy to demon? - Jin okrążał chłopca starając stać cały czas za jego plecami
- Widziałeś już coś takiego Waldemarze? - zwrócił się do łowcy czarownic, który bacznie przyglądał się zmianom na ciele chłopca.
- Widziałem..- Odparł ponuro łowca odstępując na długość miecza od dziecka. - Tego dziecka użyto do przywołania demona. Kiedy demon opuszcza nosiciela ten zazwyczaj umiera, ale są wyjątki od tej reguły. - Wskazał palcem chłopca. - “Skorupy,” tak się nazywa tych nieszczęśników. Ich świadomość pochłonęło całkowite szaleństwo. - Reszta drużyny wiedziała, że Waldemar ma zamiar za chwilę zabić dzieciaka. - Nie wiem jak dawno doszło do przywołania, ani gdzie, ale coś mi mówi, że te skrzeki od strony miasta są odpowiedzią na nasze pytania. Jedyne co możemy zrobić, to skrócić jego cierpienie. - Spojrzał po towarzyszach oczekując jej reakcji. Jeśli nikt wyraźnie nie będzie oponował miał zamiar ściąć łeb “skorupy”.
- Jeśli nie ma dla niego ratunku, zrób to szybko – Jin odparł prostując się i zwracając w stronę budynku, z którego dochodził jazgot - Skoro przyzwano tu demona, chyba powinniśmy się tym zająć. Może być większym zagrożeniem niż barbarzyńcy, których ścigamy. Nie wiemy jednak, jak silny jest i czy po walce będziemy w stanie kontynuować pościg, a taki mieliśmy rozkaz - ponownie zwrócił się ku towarzyszom oczekując ich decyzji.
- Jeżeli nie oszalał całkowicie to chłopiec może być cennym źródłem informacji. - Albert odpowiedział pozbawionym emocji głosem. - Może być skorupom albo chorować na wysypkę albo być „larwą” dla pomiotu Nurgla. Widziałem coś takiego, to była zaraza. W człowieku rozwija się bestia, która potem z niego wypełza, zabijając go. Tylko potężna magia i łaska Pani Miłosierdzia mogłaby pomóc. Co do demona ja i Nicodemus, mamy możliwość wygnać go tam skąd przybywa.
- Chcesz go zabrać ze sobą? - Jin zwrócił się do Alberta posępnym tonem. - Nie mam doświadczenia z demonami, ale widziałem zwykłą wysypkę i nie wygląda w ten sposób. Jeśli jest skorupą albo larwą to zostawiając go przy życiu skazujesz go na los gorszy od śmierci. Jeśli weźmiemy go ze sobą może również na nas i naszą misję sprowadzić nieszczęście - podszedł bliżej chłopca spoglądając na jego twarz - Chciałbym mu pomóc, ale nie nie wiem czy damy radę. Nie możemy teraz zawrócić by oddać go kapłanom.- Dodał nie kryjąc w głosie smutku i współczucia.

Waldemar spojrzał na Alberta odpowiadając ponuro.
- Jak powiedziałem...jemu już nie można w żaden sposób pomóc. Nie udzieli nam żadnych informacji. - Machnął ręką jakby odganiając muchę. - Tracimy niepotrzebnie czas.

Mężczyźni rozmawiali ze sobą o przyszłych losach młodzieńca, gdy ten postanowił zabrać sprawy w swoje ręce i rzucił się w stronę Hansa. Była to żałosna próba zrobienia czegokolwiek, lecz z mizernym skutkiem. Chłopak wrzeszcząc w niebo głosy uderzył w nogę kapłana, tak że Hans ledwie to poczuł. Waldemar miał go na wyciągnięcie ręki. Łowca czarownic nie wahał się ani chwili. Ostrze przecięło ze świstem powietrze zmierzając w stronę chłopca. Cios wymierzony był w kark młodzieńca, aby jak najszybciej odebrać mu życie. Zbyt długo zwlekali, krzyki tego nieszczęśnika mogły zaalarmować coś znacznie gorszego.

Widok dziecięcej główki upadającej na bruk był jedną z tych rzeczy, do których Jin nigdy się nie przyzwyczaił. Mimowolnie zamknął oczy, pochylił głowę i odwrócił się w stronę zamku, z którego dochodził straszliwy jazgot. Teraz mógł skupić się na prawdziwym wrogu. Dość już miał zabijania bezbronnych,
- Oczyśćmy tę ziemię przyjaciele - zdejmując toporzysko przewieszone przez korpus zwrócił się do Sigmaryty - Czy pójdziesz przodem z Bardagiem? Ja i Waldemar zostali byśmy przy magach by mogli odegnać demona. W razie potrzeby wesprzemy was w walce. - opuścił słuszny obuch topora na bruk obłupując kamień obok stopy i poprawił toporek przytroczony do zbroi. Szarpnięciem zerwał przywiązany za barkiem skórzany hełm.

- Naturalnie. - odpowiedział sługa Sigmara kiwając głową. Popatrzył na właśnie zabite niegdyś ludzkie dziecko. - Trzeba było tak postąpić. - powiedział dając wyraz aprobaty dla tego czynu. - Nie spotkałem się nigdy z czymś takim. Ale słyszałem i czytałem o takim zjawisku. - powiedział do towarzyszy z poważnym wyrazem twarzy. Nie zapowiadało się zbyt prosto. - Czarostwo przybywa do naszego świata. Wnika a jakieś ciało. Jest silniejsze od śmiertelnika więc próbuje nad nim zapanować. Wydostać się. Zaczyna też zmieniać jego wygląd. Wypaczać. Na przykład łuszcząc i obłupując skórę gdy próbuje się wydostać. Jak u tamtego nieszczęśnika. - wskazał kciukiem za siebie w stronę zabitego właśnie chłopaka. - Demon jednak najczęściej jeśli mu się nie przerwie wydostaje się z takiego nosiciela. Ten najczęściej ginie. Ale czasem mimo wszystko przeżywa. Jest jednak jedynie pustą, bezrozumną skorupą przesiąkniętą esencją która ją spaczała. Więc nic z tego tam, byśmy z niego nie wyciągnęli. On był umarły dla naszego świata z chwilą gdy demon zagnieździł się w nim na dobre pochłaniając jego umysł. - Manstein wyjaśnił po drodze do zamku towarzyszom co wiedział o tym zjawisku. Szczeniaka trzeba było zabić. Stał się bezużyteczny i niebezpieczny, zbyt podatny na wpływ piekielnych mocy a dla nich już nie do odratowania. Teraz jednak najprawdopodobniej zbliżali się do dalszej części tego równania. - Nie wiem czy moje domysły są słuszne. Ale obawiam się, że może tu grasować ten demon lub jego nowa forma przyobleczona w śmiertelne ciało. Może też nie być sam. Demony są podstępne i mogą próbować nas omamić. Pozwólcie mi więc na chwilę pomodlić się i poprosić dobrych bogów o wsparcie naszej sprawy. - zatrzymał się już całkiem blisko zamku, położył młot obuchem na ziemi przed sobą, chwycił się za amulet Sigmara i zaczął się modlić.

- Czy najpierw zabić, potem pytać jest rutynową formą działań inkwizycji? Człowiek zaczyna się zastanawiać jak udaje się wam zdobyć informacje. Od zmarłego nic się nie dowiemy. - Albert westchnął. - Zajmijmy się więc tym demonem i wracajmy do naszej misji.
- Mówiłem, że od tej skorupy niczego byśmy się nie dowiedzieli, a jedynie stracili więcej czasu. Kapłan próbował mu pomóc, co doprowadziło jedynie do wrzasków dzieciaka i zaalarmowania najbliższej okolicy. - Po tych słowach łowca czarownic podniósł zimne spojrzenie z truchła na Alberta - Jeśli zaś tak bardzo interesuje cię jak zdobywamy informacje, to zapytaj swoich kolegów z Kolegium, którzy złamali wiążące was prawa. Tych, którzy przeżyli proces i dostali drugą szansę ma się rozumieć. - Oparł miecz o ramię ruszając powoli w stronę centrum miasta rzucając jeszcze na koniec - I módl się, żebyś nigdy nie doświadczył tego na własnej skórze, magu.

Jin westchnął tak, by było to słychać. Stanął pomiędzy magiem i łowcą czarownic.
- Półki co, czy to się nam podoba, czy nie, walczymy po jednej stronie. Czy nam się to podoba, czy nie musimy skorzystać i z Twojego miecza Panie Waldemarze i z magii Alberta by wykonać co nam zlecono. - zwrócony w kierunku łowcy czarownic wcisnął na głowę hełm i zarzucił butem obuch topora ciągniętego po bruku, który uniesiony szerokim łukiem spoczął na jego barku. - Może darujmy sobie personalne wycieczki i poślijmy to ścierwo tam skąd przybyło - w porozumiewawczym geście skinął głową w kierunku maga, przed którym stanął i ruszył śladem inkwizytora.

Albert odchylił głowę i postukał się w szpetną bliznę na szyi, którą próbował na co dzień ukryć głową.
- Za późno mój przyjacielu. Miałem okazję się spotkać z przesłuchaniem, choć mogę mieć zastrzeżenia do profesjonalizmu. Nie spalono mnie, nawet zbytnio nie okaleczono, nie przyznałem się do winy a na koniec zostałem uniewinniony. - Mag wyliczył na palcach z wymuszonym uśmiechem na twarzy. - Choć muszę przyznać, siedzenie związanym w zimnej piwnicy pozwala nabrać nowego spojrzenia na świat i zastanowić się ile z waszych cnotliwych działań to smutna konieczność a ile to perwersyjna żądza okrucieństwa nie różniąca się od tych co zniszczyli to miejsce. Oraz Jin ma racje, demony i barbarzyńcy sami się nie zabiją i jak nie przepadam za twoim fachem, tak tego - wskazał na otaczające ich zniszczenia - nie cierpię znacznie bardziej i chętnie pozbędę się winnych tego stanu rzeczy nawet w takim towarzystwie. Nie pozwólmy wrogom czekać.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 07-10-2016 o 13:31.
Morel jest offline  
Stary 10-10-2016, 12:06   #36
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag stanął Z przygotowaną kuszą. Miał na baczenie na okolicę. Towarzysze zastanawiali się nad dzieciakiem a on rozglądał się i pilnował by nikt ich nie zaskoczył.

Nie zdziwił się kiedy wyszedł za rogu i zobaczył leżące ciało dzieciaka.
Nawet nie komentował tylko popatrzył z dezaprobatą. Podszedł do zebranych na środku.
- Czekacie aż jakiś patrol chaosytów was wypatrzy? Może ruszymy się i załatwimy sprawę. Pogadacie sobie podczas postoju. Czas ucieka a sprawy się nam mnożą.- Powiedział ciągle się rozglądając za zagrożeniem.

Karasnolud miał nadzieję, że szybko zakończą wyprawę do zamku i zajmą się właściwym celem misji. Od oczyszczania terenów są inne grupy i wojsko. Oni mieli zadanie i już.
 
Hakon jest offline  
Stary 10-10-2016, 12:34   #37
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- Słusznie brodaty przyjacielu - odwrócił się w stronę krasnoluda.
- Czy pasuje Ci taka formacja? Ja będę krok za tobą i Hansem, ale to wasze pancerze mogą ochronić nas przed niespodziewanym atakiem. Nie wiem jak nasz nowy kompan, ale możesz liczyć, że wesprę cię jeśli dojdzie do walki. - zapewnił znów ruszając w ślad za łowcą czarownic - Jeśli to faktycznie demon to najważniejsze aby nasi magowie mieli dość czasu by się z nim rozprawić. Oni wskórają więcej niż nasze klingi, czy bełty. - dodał spoglądając na ostrze topora, po czym przyspieszył kroku by dogonić Waldemara.
- A tobie pasuje Panie Waldemarze? - zapytał zrównując marsz z łowcą.
 
Morel jest offline  
Stary 11-10-2016, 07:28   #38
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
- Mam imię Jin. Jeśli nie pamiętasz to przypomnę. Bardag.- Powiedział do południowca spode łba.
- Możemy ruszyć tak jak zaproponowałeś.- Teraz już odpowiedział z widoczną poprawą humoru.
- Wreszcie na własnych nogach, a nie na tych pstrokatych sierściuchach.- Khazadowi na tą perspektywę poprawił się tak nastrój, że zaczął nawet z cicha podśpiewywać jakąś piosenkę pod nosem. Ruszył pierwszy z przygotowaną kuszą i przygotowanym toporem i tarczą do walki jakby trzeba było.
 
Hakon jest offline  
Stary 13-10-2016, 12:47   #39
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani ruszyli w głąb miasteczka, z zamiarem sprawdzenia autora straszliwego jazgotu. Wszędzie dookoła znajdowały się trupy mieszkańców, gruzy i zgliszcza zawalonych domów, oraz odór śmierci. Gleba pod ich stopami była dosłownie nasiąknięta krwią i cierpieniem tych, którzy stracili tutaj życie. A nie była to zwykła śmierć, lecz rzeź, której opisania szczegółów nie podjąłby się żaden szanowany trubadur, historyk czy inny kronikarz. Rozbebeszone zwłoki, poćwiartowane fragmenty ciał, dzieci nabite poprzybijane do drzwi ocalałych przed płomieniami pożarów domach i tylko kilka ciał barbarzyńców i zwierzoludzi. Proporcje były straszliwe, a najgorsze było to, że większość chaosytów zabiła się sama, nawzajem. Rój much krążył w powietrzu, zaś nad ich głowami zbierała się prawdziwa chmara kruków.

Bohaterzy maszerowali w stronę zameczku, uważnie rozglądając się otoczeniu. Krata oddzielająca wnętrze dziedzińca zameczku od reszty terenu miasteczka była wyłamana od zewnątrz i z całą pewnością nie zrobił to żaden normalny człowiek, a coś wielkiego i bardzo silnego. Mężczyźni zatrzymali się na chwilę, by wymienić badawcze spojrzenia, lecz żaden z nich nie lękał się tego, co mogło na nich czekać dalej. Ruszyli bez zawahania. Dziedziniec zamku spływał krwią. Kałuże po deszczu ciągle miały czerwoną barwę, choć rzezi dokonano pewnie już jakiś czas temu. Służba lokalnego lorda była dosłownie porozrzucana po murach i brukowanych schodach. To właśnie z tarasu nad parterem dobiegał rozpaczliwy jazgot.

Kompani gotowi na walkę z demonem dotarli pod schody i od razu zauważyli leżącego na nich bestigora, masywnego na siedem stóp o wadze dwójki dorosłych mężczyzn. Stwór miał łeb byka i bary tak szerokie, że pewnikiem mógł wyłamać tak grube kraty jak te za ich plecami. Stwór leżał trupem z rozszarpanymi bebechami i ogromnymi ranami po pazurach na całym ciele.
Harmider nad ich głowami był coraz głośniejszy, w końcu też usłyszeli szczękanie łańcuchów i trzepot skrzydeł.
-Bądźcie gotowi, jesteśmy blisko...- szepnął Jin.
-Niech Sigmar ma nas w opiece...- dodał Hans, kompani wartko wbiegli na górę, lecz nie zastali żadnego demona.

Gryf, zadbany i osiodłany wierzgał niemrawo jakby nie miał już sił na walkę przytwierdzony łańcuchami do tarasu, nie mógł nawet wzbić się na wyżej niż metr. Gdy tylko ujrzał grupę mężczyzn wydarł się jak wcześniej. Stworzenie miało piękny orli łeb i potężny dziób, którym pewnikiem mogło ogryźć człekowi łeb. Majestatyczne skrzydła miały rozpiętość kilku metrów, a pazury mogły bez wątpienia przebić najtwardszą zbroję. Wszystko pasowało do opisu przeciwnika martwego bestigora. Wszędzie dookoła znajdowały się ciała wybitych zwierzoludzi, oraz kolejne zwłoki jednego barbarzyńcy z dalekiej Norski. Waldemar wyliczył wzrokiem czy podejście do trupa barbarzyńcy będzie zbyt ryzykownie blisko gryfiego dzioba, bądź pazurów, lecz w końcu uznał, że mijając stworzenie łukiem bezpiecznie zbliży się do ciała. Już chciał zrobić krok gdy kątem oka dostrzegł, że jego ogar jest ewidentnie wystraszony widoku większego od konia, skrzydlatego wierzchowca.

-Tam jest chyba jego pan...- odezwał się Bardag, który jako pierwszy dostrzegł powieszonego trupa w pięknej zbroi z rycerską peleryną królewskiego jeźdźcy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-10-2016, 21:36   #40
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Jin szedł powoli w głąb miasta utrzymując ustalony szyk. Szedł za Hansem i Bardagiem, co jakiś czas spoglądając na kroczących z tyłu magów. Im dalej w głąb wymarłego miasta tym więcej ofiar brutalnej wojny mijali. Po jakimś czasie niemal brodzili w rozkładających się cząstkach ciał dawnych mieszkańców, które teraz były jedynie pożywką dla robactwa i kruków ulatujących i kraczących gniewnie gdy przerywano im ohydną ucztę.
- Cholerna wojna nie szczędzi nikogo - szepnął posępnie spoglądając na ogołocone z mięsa resztki ciała kobiety, kurczowo owinięte wokół, jak przypuszczał, jej ukochanego dziecka.
Widok makabrycznych pamiątek okropieństwa, jakie musiał oglądać stopniowo przyspieszały bicie jego serca. Oddech zmieniał tępo, a przez ciało przepływały na przemian fale chłodu i gorąca. Jeszcze kilka lat temu jego organizm reagował podobnie, ale pod wpływem strachu albo obrzydzenia widokiem rozczłonkowanych ciał. Teraz była to zwykła złość i agresja skierowana na tych, którzy te koszmarne pamiątki po sobie zostawili.

Gdy dotarli do bram zamkowego dziedzińca Jin był przepełniony gniewem i adrenaliną. Już nie patrzył na martwe ciała. Chciał jedynie posłać do piekła istotę odpowiedzialną za to co miało tu miejsce i widział tylko bramy budowli, za którymi miała odbyć się walka na śmierć i życie. W pełnym skupieniu czekał gotowy do ataku, kiedy zakuci w zbroje towarzysze otwierali drzwi do zamczyska. Weszli jednak spokojnie. Hol był pusty. Jedynie martwe ciała szkaradnie zdobiły zamkowe wnętrze.

Kłykcie pięści zaciśniętych na rękojeści topora aż zbielały, kiedy od umazanych krwią ścian odbił się echem przeraźliwy skrzekot.
- Bądźcie gotowi, jesteśmy blisko...- szepnął Jin.
Ruszyli odważnie w kierunku tarasu, z którego dochodził dźwięk. Jin z obrzydzeniem spojrzał na nieludzką, rogatą bestię leżącą na ich drodze, jednocześnie zastanawiając się komu udało się pozbawić ją życia w taki sposób, patrosząc go, jak zwykłego śledzia.

- Niech Sigmar ma nas w opiece...- Hans już wiedział kto.

Nie demon, a wielka bestia. Zad drapieżnego kota, korpus ogromnego orla. Gryf. Jin cofnął się o krok, aż stopa zsunęła mu się o stopień nim dostrzegł, że Gryf zakuty jest w łańcuchy przytwierdzone do ściany.
- Kurwa! Masz ci demona. Takiej bestii jeszcze z bliska nie widziałem - Jin z zaciekawieniem obserwował ogromne zwierzę. Zbliżył otwartą dłoń chcąc uspokoić rozjuszoną bestię. Takie sztuczki działają jednak na konie nie na takie drapieżniki. Szczęście, że zwierz w skutek wyczerpania i prawdopodobnie głodu stracił na szybkości, bo inaczej otwarta dłoń Jina stała by się jego własnością.
- Chyba się nie polubimy, co? - Odpowiedział na próbę oderwania kończyny Jin. Cofną się kilka kroków i zrezygnowany opuścił ręce.
- Tam jest chyba jego pan...- odezwał się Bardag, który jako pierwszy dostrzegł powieszonego trupa w pięknej zbroi z rycerską peleryną królewskiego jeźdźcy.
Jin spojrzał na gryfa, potem na wiszącego jeźdźca.
- Ściągnę go - powiedział ściągając przewieszoną przez korpus linę i kierując się w stronę wisielca.
- Zobaczymy, jak zareaguje - dodał rozwijając linę - może się uspokoi.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 13-10-2016 o 21:40.
Morel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172